niedziela, lutego 24, 2013

678. Nie, nie nie! Ależ tak, tak, tak!

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Banalnym jest stwierdzenie, że o miłości. Kiepskim argumentem za sięgnięciem po nią jest milion sprzedanych egzemplarzy. Umieszczenie tych informacji na billboardzie skutecznie zniechęciłoby mnie do sięgnięcia po tę książkę. A nawet jeśli chwyciłyby mnie za serce kolory okładki, to natychmiast przypomniałabym sobie, że czytanie powieści sprawia mi trudność — męczę się, dręczę, gubię wątki, porzucam bohaterów.

Więc czemu? Można by rzec, jak zwykle. Podziękowania kieruję ku Ambre, której delikatność i wrażliwość bardzo sobie cenię. To książka, o której należy szeptem wspomnieć Ludziom, których Serca nie są nam obojętne. To książka, która dotyka naszej odwiecznej potrzeby słuchania opowieści, by przy ich pomocy dotykać najgłębszych części nas, z których wypływa nieskończona wiara i nadzieja, tych części nas, w których źródło ma to, co w nas najlepsze.

O czym? To książka zdecydowanie nie tylko o miłości. O Pewności, która tylko w samym środku nas może się zakorzenić. O Sile, którą ta Pewność daje. O tym, że świat drugiego człowieka jest zawsze dużo bardziej bogatszy, czy skomplikowany niż „przyszedł-był-wyszedł”. Błogosławieni Ci, co chcą zajrzeć za kurtynę oczywistości. W końcu, to książka o możliwości zobaczenia w rodzicu kogoś więcej niż matkę czy ojca. To „baśń”, która pozwala sięgnąć do pokładów własnej Odwagi, by zachować Siebie w najtrudniejszych momentach życia, nie ustawać, nie zaprzeczać własnym pragnieniom, dojrzewać, wzrastać, doceniać drobiazgi... Ambre, dziękuję, dziękuję, dziękuję!

(...) wyznanie, otwarcie się jest bezwartościowe, jeśli przychodzi w niewłaściwej chwili. Jeśli zdarza się za wcześnie, przytłacza nas, nie jesteśmy na nie gotowi i nie potrafimy go docenić. Jeśli przychodzi za późno, szansa przeminęła, nieufność i rozczarowanie są zbyt wielkie, drzwi się już zatrzasnęły.

*

Była [Su Kyi] przekonana, że mało co w życiu jest z góry przeznaczone, a szczęście może znaleźć sobie dom w każdym człowieku.

*

Czekanie tak dalece było wplecione w rytm jej [Mi Mi] życia, że źle się czuła, gdy coś zdarzało się od razu. Okres czekania obejmował chwile, minuty, a nawet godziny spokoju, odpoczynku, gdy z reguły była sama ze sobą. A ona potrzebowała tych przerw, by przygotować się na coś nowego, na wszelki rodzaj odmiany.

*

Wciąż na nowo pojawiały mu [Tin Win] się w głowie słowa U May: „Jedna tylko jest moc silniejsza od strachu: miłość”. Ale jaka moc może zwyciężyć lęk przed miłością, U May?

*

(...) człowiek koniec końców nigdy nie jest samotny, że najmniejsza jednostka ludzka to wcale nie jedna osoba, lecz dwie.

*

Czy dzieci chcą znać ojca i matkę jako niezależne istoty? Czy jesteśmy w stanie zobaczyć ich takich, jacy byli, zanim przyszliśmy na świat?

*

     — (...) Miłość ma tyle różnych postaci, Julio, tyle rozmaitych twarzy, że nie jesteśmy w stanie ogarnąć ich wyobraźnią. Najważniejsze, aby ją rozpoznać, kiedy mamy ją przed oczami.
     — Czemu to musi być takie trudne?
     — Bo widzimy tylko to, co już znamy. Nasze doświadczenia projektujemy na innych, zarówno te dobre, jak i te złe. Dlatego uznajemy za miłość przede wszystkim to, co odpowiada naszej wizji miłości. Chcemy, by nas kochano tak, jak sami kochamy. W każdej inne formie czujemy się niezręcznie. Reagujemy wątpliwościami, podejrzliwością, źle odczytujemy jej oznaki, nie rozumiemy jej języka. Oskarżamy. Twierdzimy, że dana osoba nas nie kocha. Ale być może kocha, tylko na swój własny sposób, którego nie potrafimy rozpoznać.

Jan-Philipp Sendker, Sztuka Słyszenia Bicia Serca,
Wydawnictwo Amber, Warszawa 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz