sobota, maja 04, 2013

732. Ukochany Osiatyński

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Może dwa tygodnie temu włączyłam radio w okolicach 19.56, a może 20.56. Załapałam się tylko na końcówkę audycji „O pomaganiu”. Gdy rozpoczął się już blok reklam dotarło do mnie, że znam głos zaproszonego gościa, który należy do jednego z dwóch moich ulubionych Profesorów. Z tyłu głowy zapamiętałam, że na pewno nie przez przypadek pojawił się w radio. Prawie tydzień temu przypomniał mi się ów incydent. W ulubionej księgarni klik, klik... zdziwiłam się milusińsko... klik, klik i trzy nowe książki już szły na poczet majowego czytania. Jedna już za mną. Stanowi kontynuację Rehaba. Prawdziwa, mądra, ludzka...

Zapisał w dzienniczku, że po to, by być w dobrym stanie ducha, musi narzucić sobie codzienną dyscyplinę: chodzić wcześnie spać i rano wstawać; robić to, co do niego należy, nie odkładając nic na potem; nie planować za dużo i realistyczniej mierzyć czas potrzebny na każde zadanie; robić jedną rzecz naraz; codziennie trochę pisać i nie pisać wieczorami. Niemal nic z tego mu się nie udało. Nigdy.

*

Przypomniał sobie rozmowę, jaką przeprowadził siedem lat wcześniej z Janem Szczepańskim. Rozmawiali o sensie życia i o szczęściu. Profesor mówił o tym, że w życiu trzeba mieć cele i trzeba mieć dyscyplinę, by te cele realizować. W. porównał cele do mety i zapytał, czy dobiegnięcie do mety daje szczęście. „Nie” — odpowiedział profesor. „Szczęście to rozkoszować się pełnią sił podczas tego biegu”.

*

Zapomniałem o tym, że ludzie mają prawo być neurotyczni i pokręceni.

*

Nikt mu nie mówił o uczuciach — ani w szkole, ani w kościele, ani w domu. Słowo „uczucie” było synonimem miłości, oprócz tego były „emocje”, głównie zresztą złość.

*

Postanowił zapamiętać, co ma robić, jeśli nie chce cierpieć.
     1. Szanować siebie;
     2. Kochać siebie;
     3. Nie mówić do siebie bez przerwy „muszę”;
     4. Przestać się bać i wyzbyć poczucia winy;
     5. Wybierać i selekcjonować swoje plany i zobowiązania;
     6. Mniej mówić i słuchać innych;
     7. Nie krytykować;
     8. Akceptować innych i tolerować ich poglądy:
     9. Pomagać innym;
     10. Żywić uczucie rewerencji wobec świata, natury i ludzi.
     To było jego własne dziesięć przykazań. Tamte dostał od Boga po to, by być dobrym. Te dostał od siebie, z własnego życia, po to, by być szczęśliwym. A najpierw po to, by nie być nieszczęśliwym. Nauczył się ich na pamięć i włączył do codziennej porannej medytacji.
     Po jakimś czasie poczuł, że czegoś ważnego mu brakuje. Dopisał jedenaste przykazanie: Bądź radosny.

Wiktor Osiatyński, Litacja,
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz