wpis przeniesiony 6.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Może dwa tygodnie temu włączyłam radio w okolicach 19.56, a może 20.56. Załapałam się tylko na końcówkę audycji „O pomaganiu”. Gdy rozpoczął się już blok reklam dotarło do mnie, że znam głos zaproszonego gościa, który należy do jednego z dwóch moich ulubionych Profesorów. Z tyłu głowy zapamiętałam, że na pewno nie przez przypadek pojawił się w radio. Prawie tydzień temu przypomniał mi się ów incydent. W ulubionej księgarni klik, klik... zdziwiłam się milusińsko... klik, klik i trzy nowe książki już szły na poczet majowego czytania. Jedna już za mną. Stanowi kontynuację Rehaba. Prawdziwa, mądra, ludzka...
Zapisał w dzienniczku, że po to, by być w dobrym stanie ducha, musi narzucić sobie codzienną dyscyplinę: chodzić wcześnie spać i rano wstawać; robić to, co do niego należy, nie odkładając nic na potem; nie planować za dużo i realistyczniej mierzyć czas potrzebny na każde zadanie; robić jedną rzecz naraz; codziennie trochę pisać i nie pisać wieczorami. Niemal nic z tego mu się nie udało. Nigdy.
*
Przypomniał sobie rozmowę, jaką przeprowadził siedem lat wcześniej z Janem Szczepańskim. Rozmawiali o sensie życia i o szczęściu. Profesor mówił o tym, że w życiu trzeba mieć cele i trzeba mieć dyscyplinę, by te cele realizować. W. porównał cele do mety i zapytał, czy dobiegnięcie do mety daje szczęście. „Nie” — odpowiedział profesor. „Szczęście to rozkoszować się pełnią sił podczas tego biegu”.
*
Zapomniałem o tym, że ludzie mają prawo być neurotyczni i pokręceni.
*
Nikt mu nie mówił o uczuciach — ani w szkole, ani w kościele, ani w domu. Słowo „uczucie” było synonimem miłości, oprócz tego były „emocje”, głównie zresztą złość.
*
Postanowił zapamiętać, co ma robić, jeśli nie chce cierpieć.
1. Szanować siebie;
2. Kochać siebie;
3. Nie mówić do siebie bez przerwy „muszę”;
4. Przestać się bać i wyzbyć poczucia winy;
5. Wybierać i selekcjonować swoje plany i zobowiązania;
6. Mniej mówić i słuchać innych;
7. Nie krytykować;
8. Akceptować innych i tolerować ich poglądy:
9. Pomagać innym;
10. Żywić uczucie rewerencji wobec świata, natury i ludzi.
To było jego własne dziesięć przykazań. Tamte dostał od Boga po to, by być dobrym. Te dostał od siebie, z własnego życia, po to, by być szczęśliwym. A najpierw po to, by nie być nieszczęśliwym. Nauczył się ich na pamięć i włączył do codziennej porannej medytacji.
Po jakimś czasie poczuł, że czegoś ważnego mu brakuje. Dopisał jedenaste przykazanie: Bądź radosny.
Wiktor Osiatyński, Litacja,
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz