czwartek, października 02, 2014

(1138+1). Za życie! (II)

 wpis przeniesiony 11.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Na eFce był, a może wciąż jest, nie śledzę, łańcuszek — nie przytoczę dokładnie, ale mniej więcej brzmi on tak: 10 najważniejszych książek w moim życiu. Owa zabawa i mnie bezskutecznie próbowała dosięgnąć. Dziesięć? Jak to możliwe, że ktoś żyje 20+, 30+, 40+, 50+ lat i nie ma problemu z wybraniem dziesięciu książek, które dla niego są ważne? Co robi z resztą znaczących pozycji książkowych? Czy zdarza mu się ubolewać, że najważniejszych książek w dziesiątce zamknąć się nijak nie da?

Traktuję tę zabawę jako świetną dla tych, co przeczytali w życiu nie więcej niż setkę książek, w tym Krzyżaków, Potop i Naszą szkapę. Mają nieocenioną, może jedyną okazję, by wykazać się czytelnictwem. Podobno statystyczny Polak czyta 0.5 książki na rok. Fantazji mi nie starcza, by oczyma wyobraźni ten wskaźnik zobaczyć i zrozumieć. Może właśnie stąd mój imperatyw czytania, spotykania ludzi, ich myśli i uczuć, ich przemyśleń i przeżyć zatopionych w bursztynie literek.

*

Czytając drugą, odnotowałam fakt istnienia trzeciej. Zamówiłam. Odebrałam. Dwa dni i w poniedziałek było po wszystkim. Po raz pierwszy mam trudność pewną, która polega na tym, że książka miałaby stać wśród tych, które Autor krytykuje.

Panie Anatolu, napisał Pan wspaniałą książkę dla tych, co przy życiu wciąż są. Uśmiałby się Pan, gdyby się Pan dowiedział, ile razy doprowadził mnie Pan do łez bardzo różnego rodzaju od wzruszenia po czystą radość. Życie jest cudem, tajemnicą, przygodą — myślę sobie nieustannie od momentu, gdy zaczęłam Pana czytać. Nie sądzę, by chciałby Pan mieszkać na tej samej półce co Elizabeth Kübler-Ross czy Susan Sontag. Obiecuję Panu, pomyślę, jak to rozwiązać. Zastanawiam się, czy Panu łatwo byłoby wybrać 10 najważniejszych książek w Pana życiu?

Jeśli idzie o mnie, po tym jak otarłem się o śmierć mam wrażenie, że samo pozostawanie przy życiu to nieustanny orgazm.

*

Czas przestał być niewinny, już nic nie było zwyczajne. Zrozumiałem, że mam w życiu nieprzekraczalny termin.

*

Nie jestem lekarzem, do roli pacjenta także dopiero się wprawiam. Ale jestem krytykiem i jako chory w stanie  k r y t y c z n y m  powinienem spożytkować mój zawód. Początkowo choroba była dla mnie serią niepowiązanych wstrząsów i w pierwszym odruchu próbowałem okiełznać ją, budując dla niej narrację. W sytuacjach skrajnych zawsze tworzymy narracje. Opisujemy to, co się dzieje, jakbyśmy chcieli zapobiec katastrofie. Gdy inni dowiadywali się, że jestem chory, opowiadali mi o własnych chorobach i o chorobach przyjaciół. [...] Milczenie jest w sensie dosłownym zamknięciem sklepu z człowieczeństwem.

*

Płacząc z radości, zrozumiałem, jak cudownie jest po prostu funkcjonować. Moje ciało, które od dziesięciu, dwudziestu lat było już tylko moją przebrzmiałą miłością, dobrym, ale niepodniecającym znajomym, stało się na nowo przedmiotem mego zadurzenia.

*

Ochota sama w sobie jest odmianą nieśmiertelności.

*

To, że człowiek postanawia się oszukiwać, to jedna sprawa; jako rodzaj praktycznego solipsyzmu odpowiada to pewnej wyobrażonej rzeczywistości. Ale jeśli ktoś inny, kto ma bez porównania słabsze powody, by kłamać, zacznie mu przytakiwać, wszystko, co powie, zabrzmi jawnie fałszywie.

*

Powiedziałem mu [ przyjacielowi] zatem: „To, czego dokonałeś i kim jesteś, to przeciwieństwo porażki. Skoro budzisz  m ó j  podziw — dodałem nieskromnie — nie poniosłeś klęski.

*

Becker nie oczekuje rzeczy niemożliwych: „Zdaje się, że to, co każdy z nas może w najlepszym razie zrobić, to coś  u l e p i ć  — jakąś rzecz albo samego siebie — by następnie porzucić to, że tak powiem, na pastwę siły życia”.

*

Każdy pacjent potrzebuje reanimacji metodą usta-usta, a rozmowa jest pocałunkiem życia.

*

Chciałbym umrzeć po swojemu. To jest mój dom, moje życie, moja śmierć, moi przyjaciele. Czemu nie?

*

Śmiertelnie chory chce przede wszystkim, by go zrozumiano. Umieranie jest nieporozumieniem, które trzeba wyjaśnić, nim odejdziemy. A nie będzie nas można zrozumieć — nasza sytuacja pozostanie niepojęta — dopóty, dopóki bliscy, którzy wpatrują się w nas z zakłopotaniem i miłością, nie dowiedzą się do końca, czym jest nasza choroba.

*

[...] tylko uczuciowość przemawia na naszą obronę.

Anatole Broyard, Upojony chorobą. Zapiski o życiu i śmierci,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz