wpis przeniesiony 11.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Bez ściemy. Blog. Ten blog. Z założenia jest o moim punkcie widzenia, o moich wrażeniach, o tym, co przytrafiło się mi lub mojej głowie, co uznałam za ważne bądź znaczące. Krócej, o mnie. Filtrowane przez moje doświadczenie. Dla mnie. By zrozumieć. By zachować od zapomnienia. Wlazłeś tu człowieku na własną odpowiedzialność. Nikt cię tu siłą nie trzyma. Jeśli czytasz, spotykasz swoje wrażenia, reakcje, przekonania.
Kontakty z żywymi ludźmi rządzą się innymi regułami. Pozornie, bo niby rozmawiamy, ale on czy ona mówią do mnie, dla mnie lub mojego dobra. Niby stoją, siedzą obok mnie, twierdzą, że się ze mną widzieli, że mnie spotkali i wiedzą na mój temat wszystko. Przy takich zawodnikach odwracam się na pięcie i już mnie nie ma. Pozostawiam ich pewność w towarzystwie właścicieli tej ułudy.
Po 1560 dniach z okładem rozumiem do samej podszewki, widzę warstwy i umiem z łatwością radzić sobie z sytuacjami, w których, przykro mi to pisać, ale zwykle ona ni stąd ni zowąd zaczyna:
— Wiesz, kobiety, które nie mają dzieci to [wpisz, co chcesz, ale nic dobrego]… a matki to [wpisz, co chcesz, ale samo dobro i uniesienie]…
Kiedyś takie rozmowy kończyły się ranami. „Łykałam jak leszcz”, a potem w gąszczu prawd najprawdziwszych musiałam szukać siebie, swojego życia i sensu.
Dziś. Patrzę na delikwentkę i wiem, że właśnie straciła z oczu mnie jako osobę. Niby mówi, ale daje wykład. Staję się w mgnieniu oka jednoosobowym gremium słuchaczy. Niby dla mnie cały ten wywód, ale tak naprawdę mówi do… siebie. Kiedyś doprowadzało mnie to do furii. Dziś, patrzę z lubością na samozwańczą wykładowczynię, na jej, rozkwitający jak na dłoni, konflikt wewnętrzny, który mi tak ładnie w kilku słowach wyłożyła na stół. Ona nie chce mnie oświecić, choć tak twierdzi. Ona przede wszystkim chce przekonać… siebie! To nie jest rozmowa. Ona o sobie, na swój temat do mnie nawija. Myślałam, że to spotkanie z człowiekiem, a nie odwiedzenie żywego bloga, którego czytać nie chcę.
Jeśli jednak człowiek-blog mnie ciekawi, ma u mnie kredyt zaufania lub mam bardzo dobry dzień, próbuję razem z nim zwiać z tego wykładu. Pytam, a jak to jest, tak konkretnie w twoim życiu? Jak doświadczasz siebie jako kobiety? Jak doświadczasz siebie jako matki? To mnie ciekawi. Interesujesz mnie jako człowiek. Wykład nie interesuje mnie wcale. Co ty na to?
Smutne w tym jest tylko jedno, gdy zrozumiałam tego typu sytuacje... przestały mi się przytrafiać.
Dojrzewałam do napisania tych słów. Dojrzałam. W zeszłym tygodniu na marginesie strony, na której znajdują się poniższe słowa, dopisałam »dotyczy też dzieci«.
Wszechświat może też nie być zainteresowany tym, czy mamy męża czy żonę, a bardziej naszym przeżywaniem miłości. Może nie interesować się naszym zdrowiem, a bardziej doświadczaniem życia, niezależnie od warunków, w jakich ono się odbywa. Wszechświat interesuje to, kim jesteśmy, i niezależnie od sytuacji i czasu wniesie do naszego życia wszystko, czego potrzebujemy, by stać się, kim powinniśmy być.
Elizabeth Kübler-Ross, David Kessler, Lekcje życia. Specjaliści od śmierci
i umierania zdradzają tajemnice życia, Media Rodzina, Poznań 2014.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz