piątek, czerwca 05, 2015

1353. Książki chorując (I)

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Kilka. Kilkanaście osób. Dorosłych. Rozmowy. Poważne. Niepoważne. Dorosłe. Lub mniej. Z poobiedniej drzemki budzi się trzy– czterolatek. Genialny, oczywiście, dodać należy. Od dziesiątek lat nikt już nie robi zwykłych dzieci. Staje w drzwiach. I koniec. Śladu po dorosłych nie uświadczysz. Latorośl rządzi. Matka, która jeszcze przed chwilą dawała radę w roli kobiety, żony w mgnieniu oka przeistacza się w matko-bosko-wszystko-wiedząco wywołując u niektórych odruch wymiotny. Nie pogadasz. Już. Za podajnik do zabawek też nie chcesz robić. Jeszcze. Wychodzisz. Ewakuujesz się do świata rządzonego przez istoty dorosłe.

To jest moje doświadczenie od momentu, gdy w cieniu dorosłych siadałam, gdy do świata dorosłych aspirowałam, gdy już legalnie ten świat zamieszkiwałam. Doświadczenie z cyklu makabrycznych. Doświadczenie, które jest komplementarnych do doświadczenia Autorki, która jako Mama czwórki wchodzi do pokoju i wszyscy traktują ją jak półgłówka, czy w najlepszym razie jako osprzęt pielęgnacyjno-organizacyjny. Czytałam o Jej doświadczeniu z zapartym tchem.

O tej książce dowiedziałam się w Dniu Matki, nie mając pojęcia, jak bardzo zadba o mój dobrostan trzy dni później, gdy w pociągu relacji Kraków–Warszawa nabierać będę kolorków i temperatury.

Książka wyjątkowo ciepła, pełna miłości i… z hepiendem. Książka, która pozostawiła mnie z refleksją, że kobiety, bez względu na etykietki na plecach, nie mają łatwo. Pięknie napisała Tłumaczka w przedmowie van Laak ukazuje, jak cienka granica dzieli nas „normalnych ludzi, od osób, które często z nonszalancką swobodą szufladkujemy jako margines społeczny.

Kiedy nagle brakuje pieniędzy, wprawdzie nie można sobie pozwolić na wiele rzeczy, ale można zadbać o to, by nadal było przyjemnie.

*

Dziwne, jak bardzo człowiek staje się spokojny, gdy nie ma już nic do stracenia.

*

Jeśli chodzi o samotne matki, tolerancja wynajmujących w sprawie liczby dzieci kończy się na dwójce. Szybko się o tym przekonałam, szukając dla nas mieszkania.

*

[…] jeszcze nie przyzwyczaiłam się do naszej nowej sytuacji. A tę można by określić w skrócie tak: kobiecie bez męża albo mężczyzny ufać nie wolno.

*

Kiedy kobieta opuszcza męża, zabierając ze sobą czwórkę dzieci, sprawa jest prosta: znalazła sobie kogoś nowego. Kiedy jednak tajemniczy nieznajomy nie pojawia się przez całe tygodnie, a i w szkole niewinne dzieci nie potrafią niczego powiedzieć o nowym kochanku mamy, wówczas w głowach dorosłych, związanych ze szkołą i sąsiedztwem, powoli rodzi się myśl: ona nie ma nikogo nowego, nie, odeszła od męża, bo chce się realizować. Kosztem dzieci. No i oczywiście kosztem tkwiącego w finansowych tarapatach męża.

*

Postanowiłam od teraz przyglądać się własnym uprzedzeniom. (Nie zawsze mi się to udawało). Starałam się nikogo z góry nie osądzać i dzięki temu przeżyłam niesamowite spotkania, których nigdy nie żałowałam. Jeśli jestem w podróży i mam jakieś pytanie, zwracam się z nim do szczególnych ludzi: punków, inwalidów, otyłych, bardzo wiekowych itd. — często muszą się najpierw otrząsnąć ze zdziwienia, nim udzielą mi bardzo grzecznej i kompetentnej odpowiedzi, wskażą drogę, poinformują mnie o godzinie odjazdu pociągu lub polecą jakiś sklep. Bardzo rzadko spotyka mnie przykrość, jej można się spodziewać po normalnych ludziach.

*

     — Mamo, Nadine powiedziała, że jesteśmy żulami.
     — A to dlaczego?
     — Bo u nas wszystkie dzieci śpią w jednym pokoju i nie mamy telewizora.
     — Ach tak. A ty też tak uważasz?
     — Niee, żulerskie to jest to, że kot sąsiadów sika pod naszymi drzwiami.

*

Czymże jest materia? To niesamowite, jak szybko przedmioty tracą na znaczeniu, jeśli gra toczy się o własną egzystencję.

*

Kiedy pęka jedwabna nitka, na której wisiała nasza uprzywilejowana egzystencja, wówczas nadarzają się okazje pozwalające nam zastanowić się nad naszą dawną  p o z y c j ą  w społeczeństwie i naszym ówczesnym  z a c h o w a n i e m. Ciekawe. I frapujące.

Petra van Laak, 1 kobieta, 4 dzieci, 0 kasy (prawie),
(przeł. Agnieszka Piekarowicz-Tilk),
PWN, Warszawa 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz