Gdzieś w środku tej książki zostałam półsierotą i straciłam umiejętność przetwarzania pisma. Zamiast czytać, gapiłam się w okna i przestrzeń. Utrzymywał mnie przy życiu widok dużych, zielonych braci i sióstr, w których konarach ptaki z uporem maniaka śpiewały psalmy o kruchości i cudzie życia. Zamiast, bo nic mądrzejszego do zrobienia nie przychodziło mi do głowy.
Kilkanaście dni i tomik poezji były potrzebne, by zaufać, że zrozumiem, co czytam, że będę w stanie skupić się na zdaniu, akapicie, rozdziale, że odnajdzie mnie na nowo przyjemność czytania.
Nunez… jeśli nic tej Autorki nie czytaliście, to zazdroszczę, że tyle piękna, mądrości i magii przed Wami.
Nunez… mam nadzieję, że nie byłaby zachwycona (eufemizm), gdyby dowiedziała się, jak przetłumaczono oryginalny tytuł tej książki (What Are You Going Through). Nie jestem w stanie wypatrzeć ścieżki mentalnej, awruk, łączącej oryginalny tytuł z Pełnią miłości.
Wariatka. Czego boisz się najbardziej? Stara wariatka z torbami na parkowej ławce. Rzeczy błogosławione, rzeczy przeklęte. Typowa kobieca opowieść.
*
[…] wiele leży im na sercu i wiele siedzi w głowie […].
*
— To już koniec – mówił. Zacytował innego pisarza, tłumacząc z francuskiego: „Przed człowiekiem był las, po człowieku zostanie pustynia”. – Jeśli dawniej istniało coś, co mogło powstrzymać katastrofę, jakieś działania czy poświęcenie, stało się jasne, że ludzkości brakuje chęci, zbiorowej woli, by je przedsięwziąć.
*
[…] wyszłam z kina, myśląc o popularnym haśle motywacyjnym: „Bądź życzliwy, ponieważ każdy, kogo spotykasz, z czymś się zmaga”.
*
[…] mówi „przepraszam”. Ona rzuca wściekle coś, czego nie rozumiem, a on odpowiada: „Przecież przeprosiłem”. Ona pokazuje mu środkowy palec i idzie dalej. On woła za nią: „Przecież przeprosiłem!”. Ona, nie odwracając się, odkrzykuje: „Za późno, kurwa, na «przepraszam»”. „Doskonale! – odwrzaskuje budowlaniec. – W takim razie wszystko odwołuję. Wcale, kurwa, nie przepraszam!”.
*
Ale czyż miłość nie zawsze taka jest? Musi się wydarzyć, nieważne, jak jest nieoczekiwana, nieważne, jak niemożliwa.
*
Pamięć. „Potrzebujemy innego słowa, by opisać sposób, w jaki postrzegamy minione wydarzenia, które wciąż w nas żyją” – uważał Graham Greene.
Zgoda.
Zgoda również z Kafką. I jednocześnie z Camusem: „Dosłowne znaczenie życia jest tym, co powstrzyma cię przed odebraniem go sobie”.
*
[…] bezdzietna. Nie potrafiła pojąć, że to może być świadomy wybór, a nie kara boska.
*
George Balanchine powiedział: „Jeśli ustawisz na scenie grupę mężczyzn, dostaniesz grupę mężczyzn, ale jeśli ustawisz na scenie grupę kobiet, dostaniesz cały świat”.
Jeśli umieścisz grupę kobiet w książce, dostajesz „prozę kobiecą”. Której unikają niemal wszyscy czytelnicy płci męskiej i całkiem sporo czytelniczek.
*
Co jest sensem twojego życia?
— Rodzina.
— Miłość.
— Postępować właściwie.
— Być dobrym człowiekiem.
— Pozytywne nastawienie i spełnianie marzeń.
— Sensem życia jest to, że się kończy. Oczywiście taką odpowiedź musiał wymyślić pisarz. I oczywiście musiał to być Kafka.
— Ale własnymi słowami – prosi pracownica społeczna.
— To są moje słowa. Zgadzam się z Kafką.
— Ale pytanie brzmi: Jaki jest sens t w o j e g o życia?
— Że się kończy – mówi moja przyjaciółka. – Tak jak to ujął Kafka.
*
Wiesz, udawaj tak długo, dopóki się nie ziści.
*
A co, jeśli Bóg w istocie zrobił więcej? Co, jeśli, po pierwsze, dał własny język nie tylko innym ludom, ale także każdej istocie – język tak unikatowy jak odciski palców? A po drugie, by uczynić życie wśród ludzi jeszcze bardziej konfliktogennym i chaotycznym, co, jeśli zabrał im tego świadomość? I wtedy, choć pozornie rozumielibyśmy, że jest mnóstwo plemion mówiących wieloma różnymi językami, dawalibyśmy się zwodzić, że każdy w naszej grupie posługuje się tym samym językiem co my.
[…]
Każdy z nas mówi osobnym językiem, którego znaczenie jest jasne dla nas samych, ale poza tym dla nikogo innego.
*
Jak ty to przetrwasz? – pomyślałam.
Naprawdę nie wiem – odparła w myślach.
*
A każda historia to historia o miłości.
A każda historia o miłości to historia o duchach.
A każdy kiedyś kogoś kocha. Jak w piosence: Everybody loves somebody…
*
Wiesz, udawaj tak długo, dopóki się nie ziści.
Sigrid Nunez, Pełnia miłości, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)
„Quel est ton tourment?”. W tłumaczeniu: „Przez co przechodzisz?”. Kiedy Simone Weil twierdziła, że zadanie tego pytania oznacza prawdziwą miłość bliźniego, pisała w ojczystym francuskim. A po francusku sens tego wielkiego pytania brzmi: „Jaka jest twoja udręka?”.
*
[…] nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ci ludzie, zamiast mówić to, co naprawdę czują i myślą, mówią to, co chcieliby usłyszeć inni. Czyli to, co jest akceptowalne, właściwe – stosowne.
*
Czy nie to właśnie robią ludzie? Uśmiechają się, próbują się zachowywać normalnie, radośnie, ukrywają łzy – a po co? Bo uznali, że to ułatwi życie choremu i pomoże mu zachować dobry nastrój. Właśnie dlatego.
[…]
— No więc ta kobieta zrobiła coś, co nie było łatwe – opowiadała przyjaciółka. – Spojrzała prawdzie w oczy i nie drgnęła. Wypowiedziała niewypowiadalne. Nazwała to, co trzeba. A ci wszyscy ludzie nią manipulowali. Wcale nie byli szczerzy: ani z nią, ani z sobą. Bo oni nie potrafili zaakceptować prawdy, musieli pochować ją pod toną bzdur.
*
Na świecie istnieją dwa rodzaje ludzi: ci, którzy widząc czyjeś cierpienie, myślą: To mogło przydarzyć się mnie, oraz ci, którzy myślą: Mnie się to nigdy nie przydarzy. Ci pierwsi pomagają nam przetrwać, ci drudzy zmieniają życie w piekło.
*
Kto lepiej niż dziecko wie, jak to jest na łasce ukrytych i arbitralnych sił i że wszystko może się zdarzyć, nawet coś bardzo dziwnego, na dobre albo na złe.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz