środa, lipca 28, 2021

4324. Przeczytane na gigancie (II)

Gdzieś w środku tej książki zostałam półsierotą i straciłam umiejętność prze­twa­rza­nia pisma. Zamiast czytać, gapiłam się w okna i przestrzeń. Utrzymywał mnie przy życiu widok du­żych, zielonych braci i sióstr, w których konarach ptaki z uporem ma­nia­ka śpie­wa­ły psalmy o kruchości i cudzie życia. Zamiast, bo nic mądrzejszego do zrobienia nie przy­cho­dzi­ło mi do głowy.

Kilkanaście dni i tomik poezji były potrzebne, by zaufać, że zrozumiem, co czytam, że będę w stanie skupić się na zdaniu, akapicie, rozdziale, że odnajdzie mnie na no­wo przy­jem­ność czytania.

Nunez… jeśli nic tej Autorki nie czytaliście, to zazdroszczę, że tyle piękna, mądrości i magii przed Wami.

Nunez… mam nadzieję, że nie byłaby zachwycona (eufemizm), gdyby dowiedziała się, jak przetłumaczono oryginalny tytuł tej książki (What Are You Going Through). Nie jestem w stanie wypatrzeć ścieżki mentalnej, awruk, łączącej oryginalny tytuł z Pełnią miłości.

Wariatka. Czego boisz się najbardziej? Stara wariatka z torbami na parkowej ławce. Rzeczy błogosławione, rzeczy przeklęte. Typowa kobieca opowieść.

*

[…] wiele leży im na sercu i wiele siedzi w głowie […].

*

     — To już koniec – mówił. Zacytował innego pisarza, tłumacząc z fran­cu­skie­go: „Przed człowiekiem był las, po człowieku zostanie pustynia”. – Jeśli dawniej istniało coś, co mogło powstrzymać katastrofę, jakieś działania czy poświęcenie, stało się jasne, że ludzkości brakuje chęci, zbiorowej woli, by je przedsięwziąć.

*

[…] wyszłam z kina, myśląc o popularnym haśle mo­ty­wa­cyj­nym: „Bądź życzliwy, ponieważ każdy, kogo spotykasz, z czymś się zmaga”.

*

[…] mówi „przepraszam”. Ona rzuca wściekle coś, czego nie rozumiem, a on odpowiada: „Przecież przeprosiłem”. Ona pokazuje mu środkowy palec i idzie dalej. On woła za nią: „Przecież przeprosiłem!”. Ona, nie odwracając się, odkrzykuje: „Za późno, kurwa, na «przepraszam»”. „Doskonale! – od­wrza­sku­je budowlaniec. – W takim razie wszystko odwołuję. Wcale, kurwa, nie przepraszam!”.

*

Ale czyż miłość nie zawsze taka jest? Musi się wydarzyć, nie­ważne, jak jest nieoczekiwana, nieważne, jak niemożliwa.

*

Pamięć. „Potrzebujemy innego słowa, by opisać sposób, w jaki postrzegamy minione wydarzenia, które wciąż w nas żyją” – uważał Graham Greene.
     Zgoda.
     Zgoda również z Kafką. I jednocześnie z Camusem: „Dosłowne znaczenie życia jest tym, co powstrzyma cię przed odebraniem go sobie”.

*

[…] bezdzietna. Nie potrafiła pojąć, że to może być świa­do­my wybór, a nie kara boska.

*

George Balanchine powiedział: „Jeśli ustawisz na scenie grupę mężczyzn, dostaniesz grupę mężczyzn, ale jeśli ustawisz na scenie grupę kobiet, do­sta­niesz cały świat”.
     Jeśli umieścisz grupę kobiet w książce, dostajesz „prozę kobiecą”. Której unikają niemal wszyscy czytelnicy płci męskiej i całkiem sporo czytelniczek.

*

Co jest sensem twojego życia?
     — Rodzina.
     — Miłość.
     — Postępować właściwie.
     — Być dobrym człowiekiem.
     — Pozytywne nastawienie i spełnianie marzeń.
     — Sensem życia jest to, że się kończy. Oczywiście taką odpowiedź musiał wymyślić pisarz. I oczywiście musiał to być Kafka.
     — Ale własnymi słowami – prosi pracownica społeczna.
     — To są moje słowa. Zgadzam się z Kafką.
     — Ale pytanie brzmi: Jaki jest sens  t w o j e g o  życia?
     — Że się kończy – mówi moja przyjaciółka. – Tak jak to ujął Kafka.

*

Wiesz, udawaj tak długo, dopóki się nie ziści.

*

A co, jeśli Bóg w istocie zrobił więcej? Co, jeśli, po pierwsze, dał własny ję­zyk nie tylko innym ludom, ale także każdej istocie – język tak unikatowy jak odciski palców? A po drugie, by uczynić życie wśród ludzi jeszcze bar­dziej konfliktogennym i chaotycznym, co, jeśli zabrał im tego świa­do­mość? I wtedy, choć pozornie rozumielibyśmy, że jest mnóstwo plemion mó­wią­cych wieloma różnymi językami, dawalibyśmy się zwodzić, że każdy w na­szej grupie posługuje się tym samym językiem co my.
     […] Każdy z nas mówi osobnym językiem, którego znaczenie jest jasne dla nas samych, ale poza tym dla nikogo innego.

*

Jak ty to przetrwasz? – pomyślałam.
     Naprawdę nie wiem – odparła w myślach.

*

A każda historia to historia o miłości.
     A każda historia o miłości to historia o duchach.
     A każdy kiedyś kogoś kocha. Jak w piosence: Everybody loves somebody…

*

Wiesz, udawaj tak długo, dopóki się nie ziści.

Sigrid Nunez, Pełnia miłości, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

„Quel est ton tourment?”. W tłumaczeniu: „Przez co przechodzisz?”. Kiedy Simone Weil twierdziła, że zadanie tego pytania oznacza prawdziwą miłość bliźniego, pisała w ojczystym francuskim. A po francusku sens tego wiel­kie­go pytania brzmi: „Jaka jest twoja udręka?”.

*

[…] nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ci ludzie, zamiast mó­wić to, co naprawdę czują i myślą, mówią to, co chcieliby usły­szeć inni. Czyli to, co jest akceptowalne, właściwe – sto­sowne.

*

Czy nie to właśnie robią ludzie? Uśmiechają się, próbują się zachowywać normalnie, radośnie, ukrywają łzy – a po co? Bo uznali, że to ułatwi życie choremu i pomoże mu zachować dobry nastrój. Właśnie dlatego. […]
     — No więc ta kobieta zrobiła coś, co nie było łatwe – opowiadała przy­ja­ciół­ka. – Spojrzała prawdzie w oczy i nie drgnęła. Wypowiedziała nie­wy­po­wia­dal­ne. Nazwała to, co trzeba. A ci wszyscy ludzie nią manipulowali. Wca­le nie byli szczerzy: ani z nią, ani z sobą. Bo oni nie potrafili za­akcep­to­wać prawdy, musieli pochować ją pod toną bzdur.

*

Na świecie istnieją dwa rodzaje ludzi: ci, którzy widząc czy­jeś cierpienie, myślą: To mogło przydarzyć się mnie, oraz ci, którzy myślą: Mnie się to nigdy nie przydarzy. Ci pierwsi po­ma­ga­ją nam przetrwać, ci drudzy zmieniają życie w piekło.

*

Kto lepiej niż dziecko wie, jak to jest na łasce ukrytych i ar­bi­tral­nych sił i że wszystko może się zdarzyć, nawet coś bardzo dziwnego, na dobre albo na złe.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz