samotność w grupie — znam i wybieram; samotność w rodzinie — znam i od niej nie stronię; samotność w związku — znam i wiem, gdzie prowadzi. samotność, wynikająca z postępującej choroby, jest tylko czubkiem góry lodowej, z którą trzeba osobiście się zmierzyć. jedynym pocieszeniem jest pewność: to się kiedyś skończy.
208/365
Nie sposób się z Panią nie zgodzić. Nie pierwszy raz zresztą. Jestem jedną z tych wielu zapewne osób, które kiwają potakująco głową, po przeczytaniu Pani wpisów. Które się zamyślają, zaglądają w siebie, płynąc strumieniem Pani myśli. Jak już pisałam wcześniej, potrafi Pani mocno wzruszyć, zmusić do zastanowienia, kiedy indziej rozbawić, bywa że do łez. Czasem myślę nad tym, że tak mało tutaj komentarzy i dochodzę do wniosku, że może większość czytających jest podobna do mnie, w sensie że czytają 'po cichu', nie zostawiając śladu, w obawie przed tym, że może ten ślad nie pasowałby, że może byłby nie w temacie, albo w ogóle wyjęty 'z kosmosu'. Ja osobiście mam to chyba w genach, o zwichrowanym zwariowaniu mówię. ;) Liczyłam na to że gdy już będę w wieku gdy "człowiek wie, na co stać go, na co nie" - nabędę więcej tej tzw. mądrości życiowej. Cóż, myliłam się ;) Śmiech, nawet przez łzy, śmiech wieczny śmiech. Bo ja proszę Pani, optymistyczna pesymistka jestem :) Ale do rzeczy! jak powiedział(a)by sejmowy(a) marszałek. Wspomina Pani o czubku góry lodowej. Życie nie jest bajka, tak napisane jest na murach (i nie tylko) w wielu miastach. Przepraszam jeśli to zabrzmiało zbyt obcesowo, chłodno, sztywno, czy moralizatorsko. Tak właśnie mam pisząc, sama siebie blokuję zastanawianiem się czy kogoś czymś nie urażę. Dlatego w tym miejscu z góry chciałabym zaznaczyć, że absolutnie nie mam, nie miałam i nie będę miała zamiaru ani w tym, ani w kolejnych komentarzach u Pani (jeśli się na nie ośmielę). No i proszę, znowum poza tematem, ale już wracam. Życie nie jest bajka. A skoro nie bajka, to real, a w realu jak wiadomo dziać się potrafią rzeczy przykre, niemiłe, bolesne, trudne. Po części rozumiem co Pani może czuć z racji zmagania się z chorobą. Nie będę pisać że będzie dobrze, że lada chwila się poprawi, że czas wszystko leczy, że może byśmy w zielone zagrały. Ale jeśli Pani pozwoli zaproszę Panią na kawę, nie mam jak tutaj wrzucić zdjęcia, więc musi mi Pani uwierzyć na słowo, że ta kawa już gotowa, w dwóch filiżankach, białych. Są śliczne, cudnie pomalowane, z motywem kwiatów jaśminu i jaśminowymi liśćmi. Lubię je, mówię o filiżankach, z jakiegoś powodu odnoszę wrażenie, że Pani też by się spodobały. Skąd do zaproszenie? Bo gdy przeczytałam Pani dzisiejszy wpis, pomyślałam że chciałabym Pani coś opowiedzieć.
OdpowiedzUsuńMój wpis jest zbyt długi i żeby móc go opublikować musiałam podzielić ;)
OdpowiedzUsuńByłam dziś w ogrodzie należącym do znajomych. Mają własną małą pasiekę, więc ich ogród jest bogaty w wiele rodzajów cudownych kwiatów. Królowe tego ogrodu to zdecydowanie Lilie. Zrobiłam im mnóstwo zdjęć. I parę z nich 'wrzuciłam' dziś w poście na fb. A na końcu dodałam zdjęcie kapsla z tymbarka. Z napisem - "To jeszcze nie koniec". :)
Nie koniec moich wypraw do ogrodu, nie koniec zdjęć, nie koniec zauroczeń, nie koniec 'ukorzeniania się', a później patrzenia jak strumień Losu te korzenie wymywa, by znowu rozpoczynały od nowa... i od nowa.
Jedna z 'fejsbukowych' znajomych, zapytała, mając na myśli zdjęcie z kapslem, - czy to moje takie cuda?
Odpisałam jej, dodając fotkę z innym kapslem, tym razem z napisem " No raczej!"
A to co napisałam, chciałabym skopiować tutaj Pani.
/"No raczej. Raczej :) Nie byłabym sobą, gdybym nie ulegała tej zwariowanej stronie mojego 'jestestwa' :) A swoją drogą mam tego masę, mówię o kapslach z tymbarków. Kilka lat temu byłam na przyjęciu komunijnym dziecka przyjaciół. Mają własną kawiarenkę, więc lokal tamtej niedzieli służył tylko celom rodzinnym. Biesiadowaliśmy do późnego wieczora. Na stołach było mnóstwo różnego rodzaju napojów, ale ja otwarłam tymbark , na kapslu był napis - "zaczynamy?" Rzuciłam jakimś żartem, pośmialiśmy się trochę wszyscy. Po mniej więcej półgodzinie jedno z dzieciaczków obecnych na imprezie przyniosło mi kapsel z wypitego przez siebie tymbarka. Później ruszyła lawina, tego przynoszenia mi kapsli. Okazało się że dzieci i to wszystkie naraz, są ogromnie spragnione, piją tymbark za tymbarkiem, a z kapslami biegają do mnie. Musiałam się wcześniej zmyć stamtąd, żeby to przerwać. Nie wiem jaka byłabym jako matka, ale jako ciocia jestem nieskromnie powiem - zajebista :) Działam jak magnes, wszystkie dzieci moje są. :) A jeśli chodzi o te kamyki ze zdjęcia. To łupki. Są ze mną od początku czerwca tego roku. Dwa większe, kolorowe i jeden biały z szarymi iskierkami. Tamtego dnia tata lepiej się poczuł. Został pod opieką swojej żony, a ja się 'urlopowałam' na kilka godzin. Wsiadłam w auto i pojechałam tak po prostu przed siebie, bez konkretnego celu. Ruszyłam z Brzeska i zatrzymałam się po prawie 60 km. w miejscowości Bobowa. Wysiadłam na parkingu pod jakimś sklepem, żeby rozprostować nogi. I wtedy je zobaczyłam. Pomiędzy sklepem a parkingiem był pas wysypany cudnie mieniącymi się w słońcu łupkami. Uwierzysz, jeśli Ci powiem że dwa z tych łupków do mnie zagadały? I to czystą polszczyzną. Zabrałam je oczywiście, czytaj. ukradłam, porwałam, przywłaszczyłam, jak zwał tak zwał. Przy sklepie były kamery, ale jak dotąd władze Bobowej nie zgłosiły się do mnie po swoją własność. Kolejny, trzeci łupek, leżał tuż obok mojego samochodu, i też się prosił żeby go zabrać w świat. No jak miałam odmówić? Po powrocie pokazałam je tatce, głaskał je, obracał w palcach, zanim poszliśmy spać, zastanawialiśmy się oboje, jak długo musi być głaskamy kamyk, żeby wpuścił człowieka do środka, razem z całym, zbieranym przez lata bagażem. Tatko jest zdania, że jeśli ktoś trafi na właściwy kamyk, we właściwej chwili, to wystarczy tyle czasu ile trwa jedna piosenka. My tak teraz przeliczamy czas, w dzień, a coraz częściej i w nocy. Na piosenki. /
Teraz się Pani do czegoś przyznam. Otóż wklejając to Pani, miałam w głowie bardzo sensowne wytłumaczenie dlaczego to robię, miało do czegoś nawiązać, i to coś przez tę chwilę zupełnie wyleciało mi z głowy. Niech wytłumaczeniem moim będzie to że bywam ostatnio zmęczona ponad siły, i owa głowa moja jakby traciła własną tożsamość. Nie poznajemy się czasem nawzajem.
OdpowiedzUsuńSkończę ten 'elaboratowy' wpis nawiązując do Pani wpisu. To pocieszenie o którym Pani pisze, ta 'pewność', to oczywiste i nieodwracalne że wszystko się kiedyś kończy, ale liczę na to że Pani nie wygląda tego końca i wcale nie liczy na jakąś szczególną jego rychłość?
Spokojnej, dobrej nocy.
D.
P.S.
Pije Pani czarną czy z mlekiem?
Słodzi? :)
dziś tylko tu i ekspresem (z filiżanek musiałam ulać, by jutro ruszyć po nową zawartość): kamyki — zachwyt mój; niekoniec — kupiony; kawa — z mlekiem owsianym i słodzoną, ale nie białym cukrem.
Usuńi przy kawie właśnie, po rehabce czytałam, i… życzę sobie na niekoniec więcej :))))))) +moc serdeczności, .d.
No tak, muszę przyznać, że nad większością wpisów nad blogu kiwam głową, myśląc: "to o mnie". Czasem ślad drobny jakiś zostawiam, ale w jest to promil tego, co myślę, niestety zrobiłam się trochę leniwa, zwyczajnie nie chce mi się dużo pisać ...
OdpowiedzUsuńSamotność? Tak, w każdym wymiarze jej doświadczam, praktycznie przez całe swe życie, ale, może niestety - chyba ją też lubię i potrzebuję. Jest po prostu częścią mnie. Więc nawet, gdy czasem zaczyna mi trochę dokuczać, to za chwilę myślę, że gdyby było inaczej, to szybko by mnie ten stan zmęczył ...
ha! ja z tym zmęczeniem mam identycznie! też lubię i potrzebuję — min. 2–3 godziny dziennie. :)))))
Usuńuścisków moc, .d.
Czytając blog, boję się czasem głośno odetchnąć, by nie zepsuć magii, jaka płynie z pojawiających się na nim wpisów. Uparcie więc towarzyszę Ci po cichutku. Słowa są zbyt niedoskonałe, by można było komentować nimi to, o czym piszesz. Każda myśl porusza mnie wewnętrznie i prowadzi do jakichś wniosków, za co oczywiście dziękuję.
OdpowiedzUsuńJest też samotność, o której się nie mówi, i ból, o którym trzeba milczeć.
Przytulam.
że tęsknię do Twoich słów komentarza powinnaś już dawno wiedzieć, wiesz?
Usuń