środa, lipca 28, 2021

4325. Przeczytane na gigancie (III)

Poetę wyjęłam z audycji. Jednej z niewielu, których przynajmniej fragment wy­słu­cha­łam, łapiąc oddech między jedną a drugą aktywnością na gigancie, próbując uciszyć skowyt w sobie. Późnym wie­czo­rem klik, klik, a cichymi, nieskończenie czarnymi nocami nieśpieszne kłap, kłap. I było po tomiku. I przez chwilę było tak przyjemnie, jakby nikt bliski mi nie umarł.

Nic nie widać.
Popatrzcie.

*

Wszystko inaczej,
chociaż trochę tak samo.

Teraz tylko tę mądrość oprawić.

*

To jest ważne, a tamto nieważne.
To nieważne, bo zdarzyło się mnie.

*

Technika wspominania
technik wypominania

*

Noc liczy sobie nas na palcach

*

Co się panu nie podobało w mojej nowej książce?
To było jedyne pytanie profesor Staniszkis na egzaminie,
który, dawno temu, zdaliśmy z Cezarem na pięć.

*

Nie bądź vege, zjedz kolegę.

*

Ale jak radziłem sobie bez telefonu?
Kiedy odeszły monety, a wkroczyły żetony? karty?
Nic się nie wie.
Żenada.
Na legalu żenada.

Marcin Sendecki, W,
Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2017.

Było
jak było

ale mężczyźni nie chadzali
w klapkach
po ulicy

rowerzyści
nie pruli
chodnikiem

tatuaże
mieli marynarze
bandyci
i Beckham

nie istniały
słowa youtuber
blogerka
modowy

cywilizacja śmierci
dopiero zmieniała się
w cywilizację śmieci

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz