wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
Schemat I:
Można pełnić rolę domowej rady pieniężnej i mieć ciągle z tyłu głowy, że bilans wpływów i obciążeń w ciągu miesiąca musi być dodatni, nawet jeśli owa dodatniość wyniesie tylko 1 zł. Oczywistym jest, i dodatkowo wzmocnionym przez każde prawo Murphy’iego, że udać się to w każdym miesiącu nie może. Gdy już na dwa dni przed zamknięciem miesiąca jesteś na plusie i wierzysz, że tym razem na pewno się uda, następuje nieoczekiwane „coś”. Przykłady? Proszę bardzo. Samochód dowiedział się z osiedlowych plotek, że idzie ci całkiem dobrze i przypomniał się, że empatia empatią, ale on tę część za 1200 zł jednak musi mieć wymienioną, inaczej nie ruszy już z miejsca. Ostatniego dnia miesiąca pies pożera na podwórku nieznany obiekt organiczny… lecisz do weterynarza i wracasz o dwie stówki lżejszy. Nie wspominając o kręgosłupach, stawach, nagłych chorobach, które NFZ może by i obsłużył, ale za kwartał, a ty jesteś burżujem i nie chcesz tak długo czekać. Finał --- miesiąc zamknął się na minusie. Utyskujesz, złorzeczysz, masz pretensje i jedyne co ci pozostaje to cień dobrego nastroju, uzyskany dzięki wierze, że w przyszłym miesiącu MUSI być lepiej. To czy musi, okaże się jednak za trzydzieści dni…
Schemat II:
Nic nie zmienia się, jeśli chodzi o naturę wpływów i obciążeń. Nadal masz ochotę być na plusie. Gdy jednak zdarza się nieoczekiwane „coś” i... płacisz za samochód, weterynarza oraz wizytę u lekarza, zamiast utyskiwać, cieszysz się, że choć z debetu, to możliwe było opłacenie tych wszystkich nieznoszących zwłoki kwestii. Jakoś to będzie. E tam, jakoś. Będzie dobrze.
Epilog:
No właśnie. Nie musi się zmienić świat czy ludzie wokół by cudniej się żyło. Wystarczy zmienić coś w sobie. Przeskoczyło w głowie i mnie. Cieszę się, że przemieściłam się mentalnie ze schematu I do schematu II. Wydałam na swój kręgosłup w tym miesiącu 950 zł i… jestem bardzo zadowolona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz