niedziela, grudnia 05, 2010

142. Na zakręcie

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

Nieszczęścia nigdy nie chodzą pojedynczo. Dziś nie byłam w pracy. Jutro nie ma pracującego poniedziałku, po którym nie będzie również pracującego wtorku i środy. Niewiele mogę. Trzasnął mi kręgosłup jak nigdy dotąd, ale nie chce mi się o tym ani rozmawiać, ani pisać. Stało się. Aby być w tym stanie potrzebna była tylko niecała sekunda.

W efekcie, dziś cały dzień leżę na podłodze z nogami na krześle i ciężarem książek na brzuchu. Kudłata zachwycona, że całym Stadem znów razem urzędujemy w saloonie. Leżymy i oglądamy filmy, bo nic innego nie wchodzi w zakres moich możliwości. Właśnie takich okoliczności trzeba było, by wydarzyło się:

(Kudłata układa się obok Jabłoni, dotykając jej boku.)

Sadownik:
(do Jabłoni, która wyraża zachwyt ciepłem
darowanym przez Heńkę
)
Może kupimy kota, będzie koło ciebie leżeć
i wyciągnie to paskudztwo z ciebie.

Jabłoń:
Nie spodziewałam się, że zgodziłbyś się na kota w naszym domu.

Sadownik:
Przyniósłbym i jeża, jeśli miałoby to pomóc.



Jestem. Mój świat zmienił się nie do poznania, skrócił, zmniejszył. Sadownik gotuje na jutro obiad i krzyczy z kuchni, że jestem kriplem (z ang. cripple). No... jestem kriplem na zakręcie... ale nie mogę nic poradzić na to, że mimo wszystko ciekawa jestem jak to dalej będzie... i to wydaje się Sadownikowi bardzo dziwne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz