środa, grudnia 08, 2010

145. Nowe słowo, nowe doświadczenie, nowe życie

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

Wczoraj, pierwszy raz od trzech dni wyszłam z domu. Załadowana w samochód byłam wieziona ku „nowemu”. Patrzyłam na miasto, moje ukochane miasto. Zachwycały mnie ulice, po których tak dawno nie chodziłam. Jak dobrze było móc na nie chociaż popatrzeć. Samochody, całe sznury, w lekkim korku też mnie zachwycały swoim motoryzacyjnym, wolnym tańcem w wielu rzędach.

No... i za mną. Słowo „osteopata” poznane i dotknięte po raz pierwszy. Ona-Anioł, czuwająca nade mną, by wszystko szło w dobrym kierunku. Błogosławię Ją-Anioła. Teraz również błogosławię Kudłatą za to, że podjęła się zadania zburzenia mojego dotychczasowego życia.

Wracaliśmy wczoraj do domu i...

Jabłoń:
Życie jest jednak niesamowite.

Sadownik:
Nie. Ludzie są niesamowici. Życie jest fajne.

Nie było wyjścia, pojechaliśmy świętować początek mojego nowego Życia. Do piątku pozostaję na podtrzymujących mnie ćwiczeniach i leżeniu z nogami na krześle, książkami na brzuchu. W piątek z Nią-Aniołem ruszamy na podbój drogi ku pływaniu, skakaniu, bieganiu... ku Życiu, które wciąż odkładałam na potem.

Mój Boże, cudowni ludzie są wokół mnie! Światełko w tunelu zaczęło lśnić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz