wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
W sobotę, gdy już było wiadomo, że nie minie, że nie mamy czarodziejskiej różdżki, ani niczego, czym moglibyśmy cofnąć czas, Sadownik (grożąc sankcjami) zmusił mnie do wykonania telefonu do Niej-Anioła, by poradzić się, co dalej z tym nieszczęściem robić. Dziś pomyślałam o tym, że gdy Ją tak nazwałam przeszło miesiąc temu, by na moim blogu uszanować jej prywatność, nie miałam jeszcze pojęcia, że właśnie teraz, od pełnych dwóch dni będą holować mnie Jej-Anioła skrzydła. Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
To niewiarygodne jak wiele ciepła, troski i uwagi spotkało mnie od momentu, gdy pewna sekunda stała się namacalną, szybką przeszłością. Wszystkim za ciepło, troskę i uwagę dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Za komentarze również bardzo dziękuję. :)))
Nudny refren, ale głęboko wierzę, że to wszystko musi mieć jakiś sens. Znana jestem z niecierpliwości, tak bardzo chciałabym go już znać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz