wtorek, grudnia 28, 2010

154. Święta, Święta i... czas w obiektywach dwóch

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

O Świętach nic nowego powiedzieć się nie da. Nasze trwały pięć bezblogowych dni. Pozostało z nich kilka wspomnień zaklętych w obrazkach.

Wigilijna pogoda: Pan Śnieg szarzał, łapał gorączkę i jak stuprocentowy mężczyzna ciężko chorował. Wynik badania psimi łapami poniżej:

Masaż psich łapek pomógł, w nocy przyszła lecząca zamieć i zgodnie z moim Świątecznym Marzeniem, Śnieg zmężniał, napiął mięśnie i ryknął: no to mnie zdobądź! Heńka uwielbia takich twardzieli. Było Go do połowy łydki. W pierwszy dzień Świąt, w czasie gdy Sadownik pomagał doprowadzić dom swoich Rodziców na przyjęcie licznej Rodziny my z Heńką szłyśmy ścieżką przy jeziorze... jako pierwsze tego dnia stawiałyśmy stopy i łapki w wysokim śniegu wyznaczając ścieżkę. Czy trzeba pisać, że Kudłata była zachwycona?

Drugiego dnia Świąt, świętując już pełnym Stadem obeszliśmy pół jeziora, by znów móc podziwiać Heńkę u szczytu bożonarodzeniowego psiego szczęścia:


Ach, ten patyk! Ach, te uszy!

Dla Heniuty każdy wystający ze śniegu badyl to potencjalne trofeum do podrzucania i noszenia w pysku. Czasem jednak trafił się krzaczek lub małe drzewko --- nie mogła bidulka zrozumieć co jest grane, taki chudy badyl a taki silny i nie do porwania:

W domu... czekała na Heńkę pierwsza w jej życiu choinka:

Pierwsze Święta z Heńką za nami. Zasnęła w wigilijny wieczór zamiast z nami pogadać, złożyć protest, omówić sugestie zmiany. Zostało więc po staremu: Pan, Pani i Pies... (Suka). Niezapomniane Święta!


Zostało już tylko małe, fotograficzne, banalne coś na kształt przesłodzonej pocztówki, ale, ale...

Kudłata życzy
razem z Dwunożnymi Stada
(Sadownik robił zdjęcie, Jabłoń zajmowała uwagę Sierściucha)

Szczęśliwego Nowego Roku, gdy już przyjdzie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz