niedziela, kwietnia 07, 2013

714. Ahoj! Seksualne śmichy, chichy!

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

W sobotnim matriksie cyferka dziewięć przesuwając się z górnej części monitora na dół wykonała niespodziewany obrót o sto osiemdziesiąt stopni zamieniając się w szóstkę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Jabłoń wróciła z pracy o prawie trzy kwadranse wcześniej i miała szczęście z hamaka podziwiać resztki dnia. Sadownik, wiedziony nieznanym pędem, studiował repertuar kina. Robił to w sposób, jak na niego, zbyt metodyczny, by Jabłoń mogła nazwać to działaniem w stylu „a tak chciałem wiedzieć, co się na świecie dzieje”. Wszystko, co nakreślone do tej pory, przypominało czeski film — nie wiadomo było, o co chodzi, w jakim kierunku potoczy się szósty dzień tygodnia. Gdy nie wiadomo, o co chodzi, Polakom zdarza się mówić czeski film, Czesi zaś mówią hiszpańska wioska. A jak mówią Hiszpanie? Dziś nie wiemy, ale się dowiemy...

Utrzymując ton, nastrój i niedookreślony kierunek podarowanego późnego popołudnia Dwunożne Stada udały się do kina. Na czeski film właśnie. Jednak nie w przenośni, a dosłownie. Od początku było wiadomo, o co chodzi. Pierwsze sceny przedstawiają bohaterów w jedyny, możliwy sposób, aby widz nie miał wątpliwości, że kibicuje każdemu z nich. Jest miłość, przyjaźń, wierność i dwadzieścia lat pożycia małżeńskiego. Film absolutnie doskonały. Stety, niestety, Dwunożne śmiały się najgłośniej i najczęściej. Jeśli więc wczoraj byliście w jednym z warszawskich kin i dwoje ludzi w ostatnim rzędzie średniej sali rżało prawie co chwilę, to byliśmy my i bardzo przepraszamy. Scena finałowa, o którą martwiła się troszkę Jabłoń, perfekcyjna i bezcenna! Można by nawet powiedzieć, że komedia ta ma pewien morał.

Dziś przy śniadaniu wiedliśmy dysputy: jak to jest że bratni, czeski naród nie utknął w dołkach, w których my jako naród pozostaliśmy uprawiając martyrologię i zawistny egalitaryzm. Nie da się tego usprawiedliwić marną historią i kiepskim położeniem geopolitycznym. Ba, nawet dostęp do morza mamy, a oni nie. Jak to się stało, że w ich matriksie nie ma aż tylu wykrzykników i znaków zapytania, którymi można bezkarnie usprawiedliwiać statystycznie zbyt wysokie, współczynniki niechęci, niewiary i dbania tylko o siebie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz