piątek, kwietnia 05, 2013

712. Kudłata i ja

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

W parku pół metra śniegu. Wydeptana przez właścicieli psów ścieżynka. Heniutka kilka metrów przede mną. My Dwie sam na sam z Panem Parkiem. Co kilka kroków wyłania się — zaskakująca mnie — rodząca się Heniutkowa Dorosłość. Sierściuch zatrzymuje się na chwilę, obraca głowę, by upewnić się, że mnie jeszcze nie zgubiła. Oczywiście, „powinnam” pomyśleć, że się pilnuje ten lepiej lub gorzej wychowany pies. Jednak wolę myśleć, że Ona opiekunem moim na chwilę się staje, zadbać o mnie chce. Sprawdza, czy nadążam, czy daję radę. Och, jak dobrze mieć psiego przyjaciela...

W świecie, w którym ludzie pompują swoje „ja” byle czym, byle jak, byle szybko, byle mocniej, tak miło mi stanąć w poprzek tej mentalnej grypie i krzyknąć: patrz, Ona, Ona, Ona!

Smutno dziś. Umęczyło mnie cudze „ja, mi, mnie!”... Rozumiem! Słyszę! Ale widzę nadmuchany balon, a nie człowieka. Lubię Ludzi, nie balony...

*

Podarunek od Coni The Wind in The Sun:

...i jest lepiej, dużo lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz