wpis przeniesiony 8.04.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Wiedziałam o tej książce. Wiedziałam, gdy była jeszcze zapowiedzią wydawniczą, ale dopiero rozmowa z młodą kobietą w autobusie na jej temat spowodowała, że zaznaczyłam ją jako książkę do upolowania. Owa dziewczyna, będąc w środku papierowej wersji, powiedziała: to straszna książka, ale nie można się od niej oderwać.
Upolowałam i niezbyt długo leżała na czytelniczym stosiku. Jest książką przejmującą, poruszającą do szpiku kości. Dopiero czytając ją, dotarło do mnie, że wszystko, co kocham w Japonii albo podały mi Cudzoziemki kochające jakoś ten kraj, albo Japończycy, których męskie doświadczenie ma się do tego kobiecego jak pięść do nosa.
W przeciwieństwie do wszystkich moich japońskich wypadów w głąb, przy tej książce trzeba było wynurzać się i brać głęboki oddech. Jako kobieta jestem zachwycona, że jestem gaijin (cudzoziemką), że los oszczędził mi urodzenia się w Japonii — zrozumiałam to od pierwszych zdań i akapitów tej książki.
Historia zatacza koła — Japonia wstawała z kolan ciut ponad sto pięćdziesiąt lat temu; teraz podobno wstajemy my; ciekawe, że w obu przypadkach nie skończyło się to najlepiej dla kobiet.
Kobietom, które nie spełniają społecznych oczekiwań, przykleja się różne łatki, jak choćby „przegranego psa” — makeinu. Każdy rok bez męża sprawia, że wiele z nich stacza się, w mniemaniu niektórych, do poziomu zwierząt.
*
Największą hańbą jest jednak zostanie umazume — kobietą kamieniem. Tą, która nie wydała na świat potomka. Do tej pory wielu uważa, że płodność zależy głównie od kobiety. „Żona powinna odejść, jeśli po trzech latach nie urodzi dziecka” — mówią.
*
[…] zdradziła swoje marzenie ojcu.
— Co za głupi pomysł! To nie miejsce dla kobiet i dzieci! — oburzył się.
Kiedy powiedziała mu, że pragnie uczyć się dalej, sprzeciwił się od razu.
— Zbyt dużo nauki zrobi z ciebie nieszczęśliwą kobietę!
Nie dyskutował z nią. Nie czuł takiej potrzeby.
*
Japoński rząd nie przeprowadził oficjalnych badań na temat analfabetyzmu od 1948 roku. Mimo to media wciąż powtarzają, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent Japończyków potrafi czytać i pisać. Według Hikari to mrzonki. […]
— Wielu z moich uczniów nie rozumie nawet idei zeszytu w linie. Traktują je jak losowy wzorek na kartce. Niektórym z trudem przychodzi zapisanie własnego imienia — tłumaczy, lekko zawstydzona.
— Nie umieją liczyć ani rozwiązywać nawet prostych równań. Zamiast matematyki mają zajęcia z szybkiego wykonywania rachunków na kalkulatorze.
*
Ze słownika wykreślono słowo „dyskryminacja”, zastępując je „osobistym wyborem”.
— Przecież teraz każda kobieta może wybrać własną drogę kariery — tłumaczono.
*
Aż trudno uwierzyć w to, że w Japonii istnieją miejsca, gdzie prawie każda osoba homo-, bi- czy transseksualna nigdy nie poznała nikogo, kto otwarcie mówiłby o swojej odmiennej seksualności. Miejsca, gdzie ludzie nie są sobie w stanie wyobrazić, kim dla kobiety może być kobieta, jeśli nie jest ani siostrą, ani kuzynką, ani koleżanką.
*
Jak tworzy się stereotyp czegoś, co nie istnieje? Jak wyobrazić sobie kogoś, kogo się nigdy nie widziało, nie słyszało ani nie spotkało?
— Ludzie powtarzają ciągle, zwłaszcza w firmach o tradycyjnym podejściu: „Wśród nas nie ma takich ludzi”. Tak jakby byli w stanie nas rozpoznać po wyglądzie czy po oczach.
Może właśnie z tego wynika cisza nad problemem? Z braku stereotypów, a raczej przekonania o ich braku? Z poczucia, że każdy może być tym, że nigdy nic do końca nie wiadomo? Że lesbijką może być kobieta z dzieckiem, córka, ciocia, babcia?
*
Hakuo Yanagisawa, minister zdrowia, pracy i opieki społecznej, nie owijał w bawełnę [w 2007] — kobiety od piętnastego do pięćdziesiątego roku życia nazwał „maszynami do rodzenia dzieci” i stwierdził, że powinny postarać się wyprodukować więcej dzieci na głowę.
Dwieście lat wcześniej podobne stwierdzenie wymknęło się Napoleonowi.
*
„Powinnaś”. „Lepiej by było”. Lista rad jest długa.
— Jak mam sprawić, żeby ludzie w urzędzie przestali mówić do mnie jak do głupka? — pyta Eriko, kiedy zostajemy same. — Żeby się mnie nie brzydzili? Traktowali poważnie? Przestali ignorować?
Nie ignorują jej całkowicie. Dają jej pieniądze. Gdyby umarła na ulicy, popsułaby statystyki.
*
Bezdomnym, którzy po zwolnieniu z dorywczej pracy, po chorobie, śmierci bliskiego czy innej życiowej katastrofie stanęli jakoś na nogi, podcina się je raz jeszcze. I jeszcze. Zbieranie puszek? Gazety? Butelki? Papier? Cokolwiek, co można zanieść własnymi siłami do skupu? Zakazane w siedemnastu z dwudziestu trzech dzielnic Tokio. Nielegalne także w wielu miastach — w Kamakurze, Jokohamie czy Odawarze — ponoć w trosce o bezpieczeństwo tych, którzy nie życzą sobie, aby w ich okolicy kręcili się bezdomni. Żeby nie zbrukali swoją obecnością wypolerowanych na błysk ulic, nie zbezcześcili spojrzeniem przytulnych domów.
*
[…] kobiety nie mogą wejść między innymi na górę Ōmine. Główny kapłan świątyni na jej szczycie nie widzi w tym jednak problemu: „Japonia ma długą tradycję, zgodnie z którą są góry dostępne tylko mężczyznom, a inne tylko kobietom. […] Na górze Ōmine żyją samice zwierząt i zarówno żeńskie, jak i męskie drzewa. Więc to nie dyskryminacja”.
*
Gdy się buntują („nie będę mówić o sobie watashi, nie będę uległa, nie będę usługiwać mężczyźnie!”), są spychane na margines. Ludzie mówią wtedy: Onna datera ni — mimo że jest kobietą. Bo kobiety mają czelność być takie, jakie (w ich mniemaniu) nie powinny być.
Nikt nie mówi: otoko datera ni — mimo że jest mężczyzną.
*
Mimo dyskryminacji w pracy i poza nią, mimo seksualizacji ich ciał, mimo ekonomicznego marazmu, zmęczenia, nieprzyjaznego im prawa.
Są różne: biedne, bogate, chore, zdrowe, młode, stare, z pracą, bezrobotne. Ale każda z kobiet, z którymi rozmawiałam, miała w sobie jedno: siłę.
Karolina Bednarz, Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018.
(wyróżnienie własne)
* * *
W tej książce znalazłam imię dla Heniutkowej „siostry” — teraz już tylko potrzebuję zacząć biegać, by mogła do nas przyjść. Też będzie czarna…