Gdy skończyłam książkę o konflikcie kobieta/matka, przez kilka dni czułam w ciele, jak wielką cenę zapłaciłam za życie w poprzek społecznym oczekiwaniom — byłam zła, wściekła i zrozpaczona, że tyle energii na to musiało pójść. Ale nawet gdyby możliwe było cofnięcie czasu, nie zmieniłabym nic. Nie myślałam o tym, że zapłaciłabym niebotycznie dużo wyższą cenę, gdybym była czarna.
Gdy zaczęłam tę książkę, przypomniało mi się moje pierwsze warsztatowe spotkanie z rangami dziewięć lat temu i oburzenie jednej z uczestniczek, że mężczyzna ma wyższą rangę niż kobieta. Podzielałam to oburzenie. Bo tak już oryginalnie jesteśmy skonstruowani, że doskonale wiemy, gdzie mamy niższą rangę (mniej przywilejów), gdzie inni mają wyższą rangę (więcej przywilejów). Jesteśmy również zaopatrzeni w doskonałą ślepą plamkę na temat swojej wyższej rangi (swoich przywilejów). Każda i każdy z nas — zawsze mamy jakieś przywileje.
Napatoczyłam się na tę książkę dzięki audycji i krótkiej wzmiance w Polityce. Klik, klik jeszcze w sobotę wieczorem. W poniedziałek było po książce, ale wrażeń na słowa nie szło zamienić.
To książka obowiązkowa dla białych, by ślepą plamkę rangową ciut „uwzrocznić”. Nawet jeśli jesteś hop do przodu i uważasz, że wprowadzenie parytetów to dobry pomysł, ta książka pomaga zrozumieć, dlaczego to jest najlepszy pomysł. Mi pomogła.
Pozostaję pod wrażeniem, w jaki sposób Autorka opisała ślepą rangową plamkę. Bo czy wiesz, że? Jeśli jesteś mężczyzną, twoja płeć milcząco wspomaga cię w drodze przez życie. Jeśli jesteś matką, ten fakt milcząco wspiera cię w drodze przez życie rodzinne. Jeśli jesteś wykształcony, masz wysokie stanowisko, dopuść do siebie myśl, że osiągnąłeś to nie tylko swoją ciężką pracą — co wspierało cię w drodze przez życie zawodowe — ludzie? czas, miejsce, okoliczności?
Ślepą plamkę rangową ma się bez względu na to, jak bardzo się nad nią pracuje. Zapominam, że mam przywilej bycia białą, wykształconą, ze sporym kapitałem kulturowym wyniesionym z rodzinnego domu, żyjącą w stolicy kraju, którego jestem obywatelką, mającą rodzinę i przyjaciół, mogącą dbać o zdrowie, planować wakacje, mogącą rozwijać się i żyć w pokoju. Zapominam o nieoczywistości posiadania tych przywilejów. Zapominam, bo je mam.
Przypomniałam sobie, że w moim kraju (i w każdym innym zakątku Europy i świata) łamane są prawa człowieka, a rasizm, seksizm, eidżyzm mają się kwitnąco i moja ślepa plamka rangowa dokłada swoje pięć groszy do tego stanu rzeczy. Co mogę z tym zrobić ja — ziarenko społecznego piasku? Mój pomysł: zawsze w drugim widzieć człowieka.
Biel ustawia się na pozycji normy. Nie daje się poznać jako to, czym jest naprawdę. Tak zwany „obiektywizm” i „rozsądek” są jej najskuteczniejszymi i najbardziej podstępnymi narzędziami podtrzymywania władzy.
*
Politykę w dużej mierze tworzą biali mężczyźni w średnim wieku przekazujący sobie pałeczkę. Co jakiś czas, w ukłonie wobec różnorodności, do gry wprowadzana jest biała kobieta w średnim wieku. Tym, co jednoczy różniące się perspektywy polityczne, jest kategoryczna odmowa podważania białego konsensu.
*
Jak mogę zdefiniować „biały przywilej”? Trudno opisać nieobecność. A biały przywilej to nieobecność skutków rasizmu. Nieobecność dyskryminacji instytucjonalnej, nieobecność rasy postrzeganej przede wszystkim jako problem, nieobecność myśli: „trudniej mi odnieść sukces z powodu mojej rasy”. Nieobecność dziwnych spojrzeń kierowanych na ciebie przez tych, którym się wydaje, że znalazłeś się nie tam, gdzie trzeba, nieobecność oczekiwań kulturowych, nieobecność historii przemocy zadawanej twoim przodkom z powodu ich koloru skóry, nieobecność trwającej całe życie subtelnej marginalizacji i naznaczenia jako „inny” – wyłączenia z narracji o człowieczeństwie.
*
Kiedy mówię o białym przywileju, wcale nie mam na myśli, że biali mają łatwo, że nigdy nie zmagali się z losem albo że nigdy nie zaznali biedy. Biały przywilej to fakt, że jeśli jesteś biały, twoja rasa niemal na pewno wpłynie pozytywnie na bieg twojego życia w taki czy inny sposób. A ty przypuszczalnie nawet tego nie zauważysz.
*
Ktoś zdefiniował kiedyś rasizm jako „uprzedzenia plus władza”. Również osoby pokrzywdzone przez rasizm mogą być okrutne, mściwe i mieć uprzedzenia. Każdy może być przykry dla innych ludzi, oceniać ich po pozorach. Ale mówiąc wprost, nie ma wystarczająco dużej liczby czarnych na wpływowych stanowiskach, aby mogli oni zadekretować rasizm w stosunku do białych na tak ogromną skalę, w jakiej działa on dziś przeciw czarnym. Czy czarni są nadreprezentowani gdzieś, gdzie ich uprzedzenia mogłyby odmienić czyjś los? Odpowiedź prawie zawsze brzmi: nie.
*
Jeśli wierzysz w zniewieścienie, musisz wierzyć, że istotą męskości są władza, siła oraz dominacja. Te cechy są rzekomo wspaniałe u mężczyzn, ale bardzo nieatrakcyjne u kobiet. Szczególnie tych gniewnych i czarnych. Kobiety zresztą w ogóle nie powinny się gniewać. Mamy się uśmiechać, zachowywać swoje uczucia dla siebie i poświęcać się dla innych. Władcza równa się brzydka, a oczywiście brzydota to najgorsza cecha, jaką można przypisać kobiecie. Co do czarnych kobiet – nasza czarność już na wstępie sytuuje nas wyżej na skali brzydoty. Nie daj Boże, żebyśmy jeszcze były grube.
*
Gdy jesteś kobietą i zabierasz głos, zostajesz napiętnowana; jeszcze bardziej wówczas, gdy jesteś kobietą czarną.
*
Chaos, w którym żyjemy, nie jest dziełem przypadku. Skoro stworzyli go ludzie, to również oni mogą zaprowadzić porządek, przebudować struktury w taki sposób, aby służyły wszystkim, nie tylko garstce samolubnych wybrańców. […] niepełnosprawni nie są „wadliwymi egzemplarzami”, ale raczej to pełnosprawni zawiedli w tym sensie, iż świat przez nich tworzony nie służy wszystkim.
*
Białość to stanowisko polityczne […].
Polityka białości wykracza poza czyjkolwiek kolor skóry. Pełni w umyśle funkcję okupanta. To ideologia polityczna, której zamysłem jest utrzymanie władzy poprzez panowanie i wykluczenie. Każdy może ją przyjąć za swoją, tak jak każdy może się jej przeciwstawić.
*
[…] gdyby każdy, kto czuje urazę do swoich sąsiadów-imigrantów, zadał sobie trud porozmawiania z nimi i dowiedzenia się czegoś o ich życiu, niemal z całą pewnością przekonałby się, że ludzie ci nie dostają wszystkiego na tacy, żyją raczej w biedzie i ciasnocie, ale i tak w lepszych warunkach niż tam, skąd przyjechali.
*
[…] moja znajoma poczyniła kiedyś uwagę, która była jednocześnie uderzająco oczywista i boleśnie nieuchwytna. Struktury – powiedziała – składają się z ludzi. Gdy mówimy o rasizmie strukturalnym, mówimy o zintensyfikowaniu osobistych uprzedzeń, o syndromie grupowego myślenia. Ono się szerzy. Lecz zamiast osądzać obecną sytuację jako straszliwą tragedię, powinniśmy wykorzystać ją jako szansę na przybliżenie się do wspólnej odpowiedzialności za lepsze społeczeństwo, z uwzględnieniem wewnętrznych hierarchii i skrzyżowań na naszej drodze.
Wcale nie musi być tak już zawsze, a rozwiązanie zaczyna się od nas.
*
Nie ma sprawiedliwości — jesteśmy tylko my.
Terry Pratchett
*
Czy mogę mówić wprost, co naprawdę myślę?
Reni Eddo-Lodge, Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry,
przeł. Anna Sak, Karakter, Kraków 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz