środa, kwietnia 22, 2020

3782. Męskie pisanie // rodzinne czytanie

Pani Maria tydzień przed świętami poleciła tę książkę — chwilę po tym, gdy skoń­czyłam Macochę i miałam (po damskim przegięciu) dość beletrystyki (w szcze­gól­ności czeskiej). Zaznaczyłam tylko do upolowania. Upolowałam jakiś czas później i udającemu się do sauny Białemu Krukowi poleciłam. Zajrzałam na chwilę do środka, za głowę się chwyciłam, co ja temu Krukowi… no ale dodałam przecież, że pani Maria poleciła.

A Biały Kruk zainspirowany rekomendacją pani Marii długo nie czekał i dobrze przy książce się bawił, informując mnie, że puenta dobra. Zaciekawiona, przeczytałam i ja ten drobiazg książkowy, szowinistyczny do łez (i co z tego, że ze śmiechu). To nie jest wielka czeska literatura i dlatego dobrze się czyta między innymi poważnymi książkami.

A ten, co rozwozi psie żarcie, mówi:
     — Jak tak pana słucham, panie doktorze, to widzę, że z babami nigdy nie było lekko.
     — Nie było. Ale z nami też nie. Wiecie co, ja nie wiem, skąd to się bierze w ludziach, że wszystkim się wydaje, że ma być lekko
.

*

Bo tu nic nie może się stać. Tu w saunie jesteśmy zabezpieczeni przed światem, my, faceci. Tu nie mają wstępu ani baby, ani problemy, ani choroby. Zostają grzecznie za ścianą.

*

A ten, co ma przejść na emeryturę, mówi:
     — Słuchaj, i tak myślę, że go mam.
     A ten, co jest lekarzem chorób kobiecych, mówi:
     — Co znowu?
     — No tego alzheimera.
     — Jakbyś go miał, tobyś nie wiedział, że go masz. Ludzie, jesteście mistrzami świata. Wiecie co, nie czytajcie tych internetów. Do mnie ciągle przychodzą baby, co gdzieś coś przeczytały, i od razu, że to mają, tak samo jak wy. To potworna choroba, te internety. Myślałem, że tylko baby to mają
.

*

Kolego, czasem słyszę rzeczy, których nie chciałbym nigdy widzieć.

*

     — […] Panie doktorze, to woreczek żółciowy, co nie?
     A ten, co jest najmłodszy z nas, mówi:
     — Ale pan doktor jest lekarzem chorób kobiecych.
     A ten, co jest na emeryturze, mówi:
     — Kobiety mają takie same narządy, oprócz jednego.
     A ten, co był mistrzem kraju w tenisie stołowym, mówi:
     — Oprócz dwóch, zapomniałeś o mózgu
.

*

A ten, co jest na emeryturze, mówi:
     — Uwielbiasz balet, co?
     — No, strasznie lubię chodzić na balet. Ale spróbuj to powiedzieć głośno, no. Tu co najwyżej może ci się podobać piłka nożna.
     — Ja tam lubię popatrzeć na piłkę, ale poza tym czytam wiersze. Tego też nie można tu powiedzieć na głos. A poezja to też jest taki balet, taki taniec między słowami
.

*

A ten, co jest najmłodszy z nas, mówi:
     — O, też już chciałbym być na emeryturze.
     — Słuchaj, miałbyś właśnie depresję i jeszcze zacząłbyś czytać książki.
     — Ja nie czytam.
     — No to jest dla mnie jasne jak słońce, że nie czytasz.
     — Nie bawi mnie to.
     — Mnie to też nigdy za bardzo nie bawiło, a widzisz, teraz czytam
.

Jaroslav Rudiš, Czeski raj, przeł. Katarzyna Dudzic-Grabińska,
Książkowe Klimaty, Wrocław 2019.

A ten, co był mistrzem kraju w tenisie stołowym, mówi:
     — Ciekawe, co tam jest po drugiej stronie, jak to wygląda u bab.
     — A jak miałoby wyglądać? Tak samo jak tu, w naszym świecie.
     — Byłeś tam?
     — Nie.
     — A co, jak tam mają inaczej?
     — No to mają inaczej. Przecież to wszystko jedno.
     — To nie jest wszystko jedno.
     A ten, co sprzedaje ubezpieczenia, podchodzi do nich i mówi:
     — Jest tak samo. Te same problemy. Ta sama mordęga. Ja wiem, bo je też ubezpieczam. Wszystko jest wszędzie takie samo
.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz