wtorek, kwietnia 13, 2021

4197. Z mentalnego Trzeciego Świata

Czytana powolutku od dnia premiery przy porannych kawach, których z przyczyn zdrowotnych było mniej. Odkładana często, gdy nie ruszając się z fotela, nie lecąc na Sycylię, dopadała mnie świadomość, że mafijność i mentalność Trzeciego Świata mam tu na śniadanie, obiad i kolację w ramach endemicznej polskości.

To wspaniała książka-quiz: po pierwszym zdaniu lub akapicie zgadnąć, kto jest autorem danego tekstu. Pomyliłam się tylko raz.

Dopóki każdy tłumaczy sobie świat po swojemu i nazywa jego tajemnice językiem własnych kołysanek, warto podróżować i poznawać. Kultywować w sobie święte podejrzenie, że wieloimiennym Bogiem jest jednoimienna ludzka natura, zagrzewająca do miłości bliźniego, do bycia razem z innymi, którzy są nami samymi.

*

W każdym spotkaniu chodzi przecież o coś innego niż o jego cel bezpośredni i wypowiedziany.

*

Oczywiście, w klimat przeszłości nie wchodzi się tak, jak do basenu — na słupek i hop do wody — lecz pomalutku, dodając wspomnienie do wspo­mnie­nia, okruszek do okruszka. Gdy się uzbiera cała garstka, nie ma rady. Pamięć nakazuje porównywać to, co się widzi, z tym, co już znamy.

*

Wiedzieć że teraz jesteś tutaj w tym czasie
Wiedząc że zawsze tu byłeś
Wiedzieć że masz korzenie pradawne i mocne
Wiedząc że powstałeś z kwiatów
Wiedzieć że płacz jest nasieniem
Wiedząc że miłość jest prawem większym
Wiedzieć że byłeś, że byliśmy
że my jest może tym słowem
którym mówimy jest tym kim jesteśmy
ze stopami wrośniętymi w ziemię
// Biagio Guerrera

*

[…]   jestem, kim jestem, i jestem, kim byłem, a tak naprawdę to jestem również wszystkimi, którymi będę.
     […] Każdy moment, pozbawiony granic dzielących od innych momentów jest nie tylko okazją do zmiany, lecz również zmianą nieuchronną. Nawet potwierdzenie tego, kim byliśmy, jest zmianą.

*

[…] uczyć się nawzajem względności historii i perspektyw, przetłumaczyć jedno drugiemu fragmenty swoich rzeczywistości.

*

Albatrosy, czaple, żurawie. Istoty ciemne i jasne, pastelowe i posągowe. Akwarele. Stany skupienia wody.
     […]
     Odchodzimy z poczuciem nienapatrzenia, ale też z pewnością, że na tym świecie — bo to jest ten świat, ten sam, w którym jestem teraz, na pe­ry­fe­riach Warszawy — nie można się napatrzeć, nacieszyć. Jesteś z kimś, wobec kogoś i czegoś — i tyle. Patrzysz, jesteś nienapatrzony — i tyle.

*

Jestem pewien, że w tym natrętnym hałasie i rozgardiaszu musi istnieć jakiś nieuchwytny dla mnie porządek.

*

Nigdy nie możemy być pewni, czy jesteśmy wystarczająco gotowi na spotkanie ze sztuką, nawet najbardziej wyczekiwaną.

*

[…] ktoś na nas jednak czeka tam, gdzie, jak się zdaje z perspektywy drogi, jest tylko pustka.

*

Sebastiano [Burgaretta]  – Iano – jest cały ze spiżu. Ma nienaruszony etos człowieka honoru. A przy tym, w każdym swoim włóknie, jest chrze­ści­ja­ni­nem. Wierzy, iż do słowa powołuje go Bóg, żeby przypadkowi nadać logikę zbawienia. Ach, jak bardzo wkurwia to Franca [Arminio]! Mówię „wkur­wia” świadomie, bo inaczej tego oddać nie można.

*

Język – mówiono mi na studiach – to dialekt, który zrobił polityczną karierę.

Jarosław Mikołajewski, Paweł Smoleński, Czerwony śnieg na Etnie,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021.
(wyróżnienie własne)

Walka z posłuszeństwem wobec fatum, życiem zadekretowanym w chwili urodzenia i niepodlegającym przemianie, uległym do odległych, lecz istnie­ją­cych granic wytrzymałości, zwieńczonym wreszcie skrajnym w swej po­sta­ci wybuchem gniewu i niepokory, należy do naj­waż­niej­szych, naj­bar­dziej wyrazistych wątków sy­cy­lij­skiego świata, sycylijskiej kultury i sy­cy­lij­skie­go losu.

*

     — Powiedz, co zrobiliśmy źle — pyta na powitanie Ignazio, dyrektor szkoły, poeta. — Co zaniedbaliśmy? O czym nie pomyśleliśmy?
     Ma na myśli zmiany klimatyczne, ksenofobię, przemoc, prymat kultury masowej.

*

Pytam, czy Włosi wolni są od rasizmu.
     Andrea [Camilleri] zaciąga się przez dłuższą chwilę.
     – Jesteśmy – mówi – rasistami wobec siebie, a co dopiero w stosunku do innych…

*

     — Staliśmy się zakładnikami własnych słabości. Nasze wady to dzisiaj jedyna nasza siła. Kiedy wchodzisz do morza, zawsze zamoczysz spodnie. Sycylijskie morze to równoległe, ukryte państwo, które jest silniejsze od państwa realnego. Nie sposób tego nie zauważyć, chyba że celowo za­mkniesz oczy. […] Sycylijskie elity mówią, że cały świat jest jednym glo­bal­nym państwem, wszędzie dzieje się to samo. Ale trafiają się też ludzie, któ­rzy uważają, że tej patologicznej sytuacji już dłużej nie da się nie zauważać.

*

[…] walka z mafiosami nie jest tak ważna, jak walka z mafijnością. […] Ludzi można pokonać, lecz tym, czego nie udaje się zwalczyć, jest mafijna mentalność, to zaś dwie różne rzeczy. Mafijność przenika całe spo­łe­czeń­stwo sycylijskie, bogatych i biednych, arystokratów i mieszczan. No­si­cie­la­mi mentalności mafijnej są tutaj nawet ci, którzy deklarują, że są wrogami mafii.

*

Każde spotkanie z Kasią do czegoś prowadzi. Ma w sobie coś znaczącego i wciąga w potrzebę sensu, którą żyje ona.


[dostęp 13.04.2021], źródło.

     — Jak to jest, kiedy Etna się zaczyna gotować? – pytam Kasi-Cateriny z hotelu Palladio w Giardini-Naksos.
     — Śpiewa…
     — Jak śpiewa?
     — Pięknie.
     — Ale jak?
     — Przecież nie powtórzę…
     Pytam nazajutrz pracownika Kasi, Emilia.
     — Etna?… — zamyśla się Emilio. — Śpiewa.
     — Jak? — dopytuję.
     — No… Takie nagłe „łup!”.
     — „Łup!” to nie śpiew – oponuję. – To bęben… Kocioł…
     A Emilio swoje: to śpiew.
     — Jeszcze kilkoro znajomych w Katanii potwierdza mi, że Etna śpiewa. Niektórzy dodają, że ten śpiew jest piękny.

*

Patrzę mu w twarz: jego kraj ma na imię Depresja. Smutek. Beznadzieja. Przypominam sobie, kiedy po raz pierwszy usłyszałem słowo „mu­zuł­ma­nin”, a raczej przeczytałem. Jako dziecko, w stojącej na półce rodziców książ­ce — obozowym wspomnieniu Abrahama Kajzera Za drutami śmierci. „Muzułmanin” znaczyło tyle, co wykończony człowiek; „zmuzułmanić” — doprowadzić do rozpaczy; „zmuzułmanieć” — rozpaczy i wycieńczeniu ulec.

*

[Matteo Collura, pisarz i dziennikarz] Kiedy jadę na Sycylię, zawsze wiem, że zobaczę samochody zaparkowane na przejściach dla pieszych; a cwa­nia­cy będą się wciskali do kolejek w urzędach… Na Sycylii żyje się jak w Afry­ce Północnej. Pod względem zachowań społecznych należymy do Trzeciego Świata.

*

Uchodźcy są, powtarza, prośbą, która zmienia się w krzyk: pomóżcie nam posprzątać to, co sami nabałaganiliście.

*

Niech zabrzmi to jak fraza z bajki, lecz czasami po prostu się przelewa. Leoluca uważa, że słowo „mafia” sprzedawało się lepiej niż „prawo”, a „nienawiść” lepiej niż „miłość”. Kto występował przeciwko mafii, był co najmniej komunistą i ateistą, bo za mafią stali chrześcijańscy demokraci, Kościół, biskupi, czyli ci od zastanego porządku, ustalonych raz na zawsze reguł, rycerze wolności broniący świat przed nihilizmem, bezbożnictwem, rewolucją i wszelkimi zboczeniami. Albo był obcy, a to też był wielki grzech.
     […]
     — Zacząłem walczyć z mafią, bo jestem Sycylijczykiem – opowiada burmistrz Orlando. – Występowałem przeciwko biskupom zachowującym się jak mafiosi, bo jestem katolikiem, choć przyznaję, był moment, iż w bez­sil­ności chciałem przejść na protestantyzm. Z tych samych powodów odszedłem od chrześcijańskich demokratów, a obecnie jestem przeciwko włoskiej prawicy, populistom, Lidze Północnej i naszemu faszyście Matteo Salviniemu.

*

Ludzie stają się agresywni, gdy muszą się ukrywać. Dlatego w Palermo odbywa się największa w tym regionie Morza Śródziemnego, wielodniowa Gay Pride, oczywiście pod patronatem burmistrza, wiernego syna Kościoła katolickiego. I co? I nic. Wspierają go tutejsi księża i mianowani przez Fran­cisz­ka nowi biskupi. Leoluca udzielił pierwszego ślubu homo­sek­su­al­nego w mieście i w regionie. Czy ucierpiała na tym jego wiara? Prze­ciw­nie, gdyż wiara rośnie w człowieku, kiedy widzi szczęście in­nych ludzi. Powtarza, że do niedawna chciał zmienić wy­zna­nie. Anty­ewan­ge­licz­na bezduszność Kościoła katolickiego prawie zmusiła go do tego. Tymczasem jednak przyszedł papież Franciszek i bur­mistrz może być kato­li­kiem zgodnie ze swoim sumieniem. Katolickim, ewangelicznym ojcem miasta.

*

     — [Leoluca Orlando, burmistrz Palermo] Nie ścigam się z nikim, tylko ro­bię swoje – tłumaczy. – Nie mam armii ani mennicy jak państwo, nie mo­gę stawiać granic ani rozdawać pieniędzy. Ale mogę pracować w Pa­ler­mo na rzecz równości, szczęścia i wolności. Z przytupem, głośno.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz