Autorka przyjechała do Warszawy ostatniego dnia nieistniejącego już świata na promocję tej książki, która właśnie tego dnia ukazała się w polskim przekładzie.
Pierwszego dnia wojny wiedziałam, że do moich obowiązków należy przeczytanie tej pozycji. Długo i bardzo powoli czytałam, nie łudząc się, że wojna skończy się, nim mnie poruszą ostatnie słowa tej lektury. Skończyłam dwunastego dnia wojny. Musiałam odłożyć na dłużej, skończyć inną książkę, kończyć kolejną, by móc do niej wrócić i wybrać cytaty, które chcę tu mieć.
Lektura obowiązkowa na ten czas, ale trudna, gdy nie jest się erudytą w zakresie literatury — nie jestem. Trudna, ale warta czytania, choćby nie wiem jak długo. Warta czytania, by rozumieć, a nie tylko przeczuwać.
[…] nasza cywilizacja za nic nie jest w stanie nie tylko zareagować na śmiertelne niebezpieczeństwo, ale wręcz go rozpoznać, kiedy „już tu jest”, i że najbardziej precyzyjny (najmniej zdegradowany) instrument poznawczy, który nam pozostał – intuicja – jest w tej cywilizacji beznadziejnie zmarginalizowany i do niczego nieprzydatny.
*
[…] w ramach starego paradygmatu cywilizacyjnego – tego tradycyjnie nazywanego renesansowo-humanistycznym, dzięki któremu Zachód odnosił nieustające zwycięstwa w ciągu ostatnich pięciu wieków – donikąd już więcej nie dojdziemy. I żadne zmiany systemów politycznych, w które naiwnie wierzono pod koniec lat osiemdziesiątych, w niczym tu nie pomogą: potrzebna jest „reforma człowieka” – przynajmniej w zakresie odrzucenia „nowotworowej logiki” dotychczasowego antropocentryzmu.
*
[…] od nauczycieli, tak jak od rodziców, przejmujemy we wspólnym „pakiecie genetycznym” nie tylko to, co się nam podoba, ale także i to, czego nie zauważamy […].
*
Kłopot z historią polega jednak na tym, że wagarowicz, który nie przyswoi w porę jej lekcji, wcześniej czy później nieuchronnie wraca do tej samej klasy, aby ponownie zaliczać oblany egzamin. I właśnie to obecnie przeżywamy – ze wszystkimi naszymi nieodrobionymi lekcjami z XX wieku i naszą kompletną niezdolnością do rozpoznania w materiale reportaży z „problematycznych regionów” (których liczba, notabene, ciągle wzrasta) odradzania się – a nawet, częściej, bezpośredniej kontynuacji – tych samych historycznych scenariuszy, które przez kilka pokoleń zatarły się w naszej pamięci kulturowej. Stoimy przed nimi ślepi i głusi, niezdolni pojąć: co tu się, do cholery, dzieje?…
*
Zło mogło kryć się pod kanapą, w łazience, póki ktoś nie włączy tam światła, w schowku na zabawki, póki jest zamknięty (oczywiście kiedy ma się cztery lata, zbyt trudno jeszcze sobie wyobrazić, że najwięcej zła kryje się w ludzkich umysłach i że tam właśnie znajduje się najciemniejsze i najrzadziej wietrzone miejsce na Ziemi!).
*
Dziś [2016] ukraińska literatura łamie sobie głowę, jak ubrać w słowa najbardziej palące ludzkie doświadczenie na Ziemi – rzeczywistość wojny.
*
[…] potrzeba upewnienia się, że ich życie ma sens, przynajmniej na tyle, aby warto było o nim opowiadać (samo opowiedzenie jest już uznaniem znaczenia).
*
„I już” […] – tak, to wystarczyło. I było jasne, że dla niego [Leonida Pluszcza] to naprawdę „i już”, i nie ma co więcej o tym mówić: wybór raz dokonany, by stanąć po stronie poniżonego, na zawsze odcina pędy wszystkich możliwych wątpliwości i kompromisów, tak jak w matematyce – znalezione prawidłowe rozwiązanie automatycznie posyła do kosza wszystkie wcześniejsze próby.
*
[…] nasz upór (jak u wołu, za Wasylem Symonenką), raz po raz powtarzany (kto jeszcze nie usłyszał?!), zbiorowy brak zgody na uznawanie prawa silniejszego za normę, jest dobrem i całkiem prawdopodobne, że stanie się w tej nowej wojnie światowej kapitałem moralnym, złotą akcją na szalkach historii – która zadecyduje o losach ludzkości… Jeśli tylko my sami jej nie splugawimy.
*
[…] stary i z rosyjskich mediów zapożyczony mem, jakoby „niepodległość dostała się nam za darmo”, też można uważać za anulowany przez wojnę: za to, co dostaje się darmo, nie walczy się na śmierć!
*
Miłości do ziemi, miłości do pracy, miłości do siebie nas oduczano: czy ma sens siać, jeśli przyjdą i skonfiskują plony? Ma sens budować na wieki, skoro jutro wywiozą w tiepłuszkach? Ma sens pisać prawdę, skoro przyjdą z rewizją i wszystko napisane zabiorą?…
Nie udało się oduczyć. Jak mówił T.S. Eliot, można nauczyć naród mówić cudzym językiem, ale dopóki nie nauczycie go odczuwania w innym języku, ten naród pozostanie niezwyciężony.
*
Jako nadzieja dla całej ludzkości: my wygramy tę wojnę. Nie możemy nie wygrać, bo nie ma na świecie siły mocniejszej od tej. I nie można złamać narodu, który ją zachował – jeśli tylko on sam się jej nie wyrzeknie…
*
[…] „tata-mama-dziadek-babcia, ci spośród naszych poprzedników, których zdążyliśmy poznać i pokochać wraz z całym chaosem ich dorobku życiowego […].
*
Bo przecież to nie jest podróż: z podróży się wraca. Nie emigracja: emigrację się wybiera. W obu wypadkach jesteście podmiotem tego działania. A tu kluczowe jest słowo – „transport”, wy zaś jesteście bagażem, statystyczną jednostką w masowych przewozach, tak jak pogłowie bydła albo metr sześcienny drewna. Cudza, niewidoczna wola wyrywa was jak drzewo z korzeniami z waszego jedynego na świecie domu, rodzinnego (własnego drogiego), jak przedłużenie waszego ciała, krajobrazu pamięci rodowej, i przenosi gdzieś po mapie w kierunku braku wiadomości, w nieznane: teraz wasz dom jest tutaj, ukorzeniajcie się na nowo. Jeśli się nie ukorzenicie, uschniecie – no cóż. Wasza wina.
Gdy powtarza się ten eksperyment na kilku pokoleniach, człowiek-drzewo oduczy się głębokiego zapuszczania korzeni. Nie zżyje się tak naprawdę z żadnym miejscem, niczym ofiary brutalnie zdeptanej pierwszej miłości, które przez całe życie boją się pokochać po raz drugi.
*
Dopiero kiedy ostatnie drzewo zostanie ścięte, ostatnia rzeka zatruta, ostatni ptak schwytany, człowiek zrozumie, że pieniędzy nie można jeść.
// Tȟatȟáŋka Íyotake (Siedzący Byk)
*
Nie pozwól uwierzyć w oszustwo, zamknij na nie uszy. Nie pozwól przestać kochać siebie. Bo to by było już zupełnie głupie – tyle wytrzymać, i to wytrzymać z godnością, i zaledwie w „pół pokolenia przed zwycięstwem” ulec przed „niczym”, tak, zupełnie niczym: przed chmarą nasłanych na nas obcych słów o odwróconych znaczeniach, zgniłych i obłudnych, jak błotnista mgła…
Nie daj nam zdradzić naszych martwych. I żywych. I tych, którzy jeszcze mają się kiedyś urodzić.
Tylko tyle i nic więcej.
Bo więcej nie mamy się czego bać.
*
pierwiastek kwadratowy z wieczności = miłość
Oksana Zabużko, Planeta Piołun,
przeł. Katarzyna Kotyńska, Anna Łazar, Joanna Majewska,
Agora, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)
Z dzieciństwa zapamiętałam, że do klasyki można zaliczyć książkę, która przetrwała trzy pokolenia. Bo trzy pokolenia to dystans tak zwanej żywej pamięci.
*
[…]
jak powiadali przodkowie,
„duch wieje, kędy chce”.
*
Odmowa uczestnictwa w rozmowie […] jest aktem czysto etycznym. […] znacznie łatwiej jest przebić się przez mur milczenia niż przez hałdy kłamstw. Im wyżej rośnie więc taka hałda, tym atrakcyjniejszym z moralnego punktu widzenia wyborem wydaje się milczenie.
(tamże)
* * *
Patsyki z Franeka & Meyer, Україна 2022.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz