poniedziałek, marca 07, 2022

4560. Machaj!

Ta historia wydarzyła sie dokładnie tydzień temu, piątego dnia wojny. Wciąż ma mnie w swoim posiadaniu. Nie traci swej mocy. Uwielbiam ją, więc muszę ją mieć tu, zaw­sze pod ręką.

*

Samochód stał na światłach. Siedziałam na miejscu pasażera. Po szerokim pasie zie­le­ni obok szedł człowiek z czwo­ro­no­giem na smyczy. Pies — jeśli chodzi o wiel­kość gdzieś w po­łowie dro­gi między małym a śred­nim psem — czarny, rasowy kun­de­lek. Nie mogłam od niego oder­wać wzroku. Bardzo poważnie czytał psie wia­do­mo­ści, su­mien­nie obwąchując każdą kolejną kępkę trawy, gdy w tym samym czasie jego ogon — co nie po­win­no specjalnie dziwić psiarzy — nie prze­sta­wał radośnie się kołysać.

Ten zachwycony życiem koniec psa zahipnotyzował mnie. Wojna, a z nią niemoc, bezradność, przewartościowanie wszystkiego i… psi ogon, niczym modlitwa dzięk­czyn­na za życie, które wciąż trwa.

W czasie po końcu dobrego świata jak „machać ogonem”, gdy jest się tylko czło­wie­kiem? Znalazłam sposób!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz