Niedzielne kilkutygodniowe odliczanie literek, raz. Istnienie tej książki wyjęłam podczas czytania tej. Klik, klik i miałam. To nie jest książka na dwa wieczory, bo możliwe jest przeczytanie jej w niecałą noc. Oznaczałoby to jednak jednocześnie utratę możliwości przeglądania się w zdaniach, akapitach i rozdziałach.
Nie, nie wszystko, o czym mowa w tej książce, będzie z Tobą rezonować; może być tak, że niewiele stwierdzeń postawi Ci przed oczami wydarzenia z Twego życia, których nie zaszczycił_ś swoją uwagą od wieków, ale… Stawiam dolary przeciwko orzechom, że przynajmniej jeden fragment da Ci do myślenia/czucia i zderzą się w Twej głowie kulki z godnym pozazdroszczenia dźwiękiem: bingo!
Nie śpieszyłam się, czytając. Nie śpieszyłam się, wybierając fragmenty, które chcę tu mieć. Cała przyjemność mądrość obcowania z tą lekturą była po mojej stronie.
Kiedy już złapiesz się na haczyk alkoholizmu, wydaje ci się, że świat wygląda właśnie tak, jak sobie ustaliłeś. A ustalać musisz, bo przecież tak naprawdę nie widzisz rzeczywistości, do czego pod żadnym pozorem nie możesz się przyznać.
[…].
Właśnie to zaślepienie, przejawiające się w kompletnym braku kontaktu z rzeczywistością, jest cechą tej choroby.
[…] Zanim jednak znalazłam rozwiązanie, przewędrowałam z zawiązanymi oczami, mimo że już na trzeźwo, szmat drogi, przewracając się, raniąc, gubiąc trop i znowu wracając na szlak. Ostatni odcinek przed metą przebyłam w całkowitej beznadziei.
🖇
Tajemnica i zarazem tragedia tej choroby polega na tym, że zło jest i nie jest zawinione. A granica jest płynna. W żadnym razie nie zdejmuje to odpowiedzialności z alkoholika. Pokazuje tylko jego zagubienie.
🖇
Na terapii poznałam dziewczynę, która jednym tchem potrafiła wymienić piętnaście sławnych nazwisk branżowych. Piętnastu trupów, którzy załatwili się alkoholem. Ale zanim to się stało, osiągnęli szczyty intelektualne i artystyczne. London, Faulkner, Fitzgerald, Hemingway, Chandler, Hłasko, Osiecka, Kofta, Wojaczek, Kaczmarski, Jerofiejew, Fallada, Lowry, Hammett, Capote. Tasowała te nazwiska niczym wizytówki wpływowych przyjaciół, a może nawet krewnych. […] na zewnątrz wyglądało to jak zaczepna deklaracja: tak, jestem niegrzeczna i nieznośna, ale przecież Hemingway też był. I Bukowski. I Baudelaire. Wielcy ludzie mogą być nieznośni.
🖇
Półśrodki – gwóźdź do trumny emocjonalnych kloszardów, tych, którzy nie mają nic do stracenia, bo niczego już nie posiadają, ale wciąż jeszcze udają, że są panami sytuacji.
🖇
Miałam być grzeczną i czystą dziewczynką. Niesprawiającą kłopotów. Pomocną. Rezolutną. Taka dziewczynka to prawdziwy skarb dla rodziców i dziadków. I w ogóle dla całej okolicy, dla lokalnej społeczności. Właściwie grzeczna dziewczynka to skarb narodowy. Można się nią pochwalić i sporo rzeczy załatwić sobie w życiu. Grzeczne dziewczynki mówią dzień dobry, przepraszam i dziękuję. Wdzięcznie się uśmiechają, nie zadają kłopotliwych pytań, w ogóle nie odzywają się nieproszone. Są uważne i w najbardziej odpowiednim momencie wkraczają do akcji, przejmując nieswoje obowiązki i odpowiedzialności.
🖇
Grzeczne dziewczynki są wyprodukowane na potrzeby innych. Są oddzielone od swoich ciał, zatem można zrobić z nimi wszystko, nie zareagują, nie odpowiedzą, bo nie czują. A nawet jeśli czują, i tak nic nie powiedzą, są wyszkolone, mają świadectwo ukończenia kursu dla milczących, zawsze chętnych dziewczynek. Dyplom, oprawiony w śliczną pozłacaną ramkę, do powieszenia na ścianie pomiędzy pozostałymi niepotrzebnymi i komplikującymi życie trofeami, zdobytymi na dodatkowych kompletach, seminariach i szkoleniach na kogoś innego niż prawdziwa ja.
[…]
Człowiek bez „nie” ma w rękach, w głowie, potężną broń, wymierzoną przeciw krzywdzicielom i światu, a tak naprawdę skierowaną przeciwko sobie.
[…]
miotam się, ale znoszę. Nikt by nie zniósł, a ja znoszę. Tak oto jedno splatało się z drugim, nieumiejętność wyrażania własnych potrzeb i strach przed odrzuceniem z łatanym byle czym poczuciem niższości i mściwością. Z tego złożony jest człowiek bez „nie”.
🖇
Nie mówić, nie pytać, nie komunikować, nie pokazywać. Udawać, że wszystko jest w porządku, że nad tym panuję, mam kontrolę. Nad niczym oczywiście kontroli nie miałam, ale nikt nie powinien o tym wiedzieć. Potrafiłam ją zagrać. Zorientować mógł się tylko ktoś, kto dobrze wiedział, o co chodzi. Ktoś, kto sam kiedyś tak udawał, zrozumiał dlaczego, a potem przestał.
🖇
Myślałam, że wiem o co chodzi. Nie miałam pojęcia. Bo w tej kwestii wystarczyło drobne przesunięcie, by niby precyzyjnie wyznaczone linie równoległe spotkały się w chaotycznej kolizji. […] grałam w ulubioną grę tych, którzy niby chcą, ale jednak wcale nie, a na pewno nie tego, o co pytają i o co jakoby proszą. Zawracają ci głowę, żeby się poużalać, pokotłować w swojskim, wygodniutkim błotku, wciągnąć cię do tej ponurej zabawy, a nie żeby poznać rozwiązanie, zastosować się do rady i wyjść z bajorka. Gra w „tak, ale” […].
🖇
Poczucia odrzucenia, niespełnienia, pustki, rozpaczy, ogromnego żalu, koszmaru poczucia winy, zadziwiającego braku siły woli, zupełnego nieliczenia się mnie ze mną.
🖇
Kiedy jesteś w środku pędzącego na zatracenie pojazdu, niewiele widzisz. […] Dopiero pod przymusem zaczęłam […] widzieć. Nie był to przyjemny widok, ale bez wysiłku przedzierania się przez moje bagno, nie mogłabym dojść tam, gdzie dziś jestem.
🖇
„O co chodzi, nie chcesz pić, to nie pij! Wystarczy powiedzieć nie”. Otóż nie, nie wystarczy. Czy ma to związek z silną wolą? Wątpię, by to pojęcie miało jakiekolwiek odniesienie do uzależnienia. Nie chodzi o brak woli. Chodzi o brak siły, by tę wolę wprowadzić w życie, by decyzję utrzymać i zrealizować. Zwłaszcza gdy pojawia się sygnał, zagra łowiecka trąbka. Ogary ruszają i już nic nie masz do powiedzenia. Później się dowiedziałam, że muszę zrobić wszystko, by nie dopuścić do usłyszenia tego sygnału, zdradzieckiego śpiewu syren. Póki te mityczne suki milczą, jestem bezpieczna. Muszę trzymać się poza polem rażenia ich głosu, zatykać uszy.
🖇
[…]
lęk nie znosi konkretów, faktów i realiów,
lęk karmi się niewiadomą.
🖇
Aż zrozumiałam, że czekanie jest stanem umysłu, że jest wielu takich jak ja, którzy ślizgają się zaledwie po powierzchni teraźniejszości, wypatrując następnego momentu i oczekując, że właśnie on będzie bardziej satysfakcjonujący, że za następnym zakrętem zdarzy się coś wartego uwagi, coś ciekawszego niż to teraz, dopiero za kolejną górą odsłoni się prawdziwie zapierający dech w piersi widok. Jeszcze nie ten, jeszcze nie to, jeszcze nie teraz.
[…]
Okazało się, że to tylko kwestia zmiany perspektywy. Aż. Bo zajęło mi to zbyt wiele czasu.
🖇
Już nie mogło być tak, jak dawniej, już wiedziałam, że tym razem ten numer nie przejdzie. Coś trzeba zrobić. Coś muszę zrobić. Coś. Niech coś się wydarzy. Boże, gdybym teraz miała umrzeć… w takim głupim miejscu. Taka… niezrobiona, nawet niezaczęta.
No, to się ulitował, postanowił mnie dokończyć. Nie osobiście, przecież ten, którego imienia wolałam nie wypowiadać, podobno mówi i działa przez innych ludzi. Potrzebny był podstęp, czyli tak zwany przypadek. Szereg przypadków, bo komuś tak niezwykłemu, tak nienasyconemu i tak niedowierzającemu jak ja nie wystarczył jeden. […] Gdzieś, przy okazji, mimowolnie, natknęłam się na informacje, których nie szukałam, szukając czegoś całkiem innego – moc jungowskiej synchroniczności (określanej też jako serendipity) nie przestaje mnie zadziwiać – a wylądowałam z czymś, co odmieniło moje życie.
🖇
Musiałam odkryć ten błąd, niedokręconą śrubkę. Stos źle zainstalowanych podzespołów, wciśniętych na siłę, wepchniętych byle gdzie, przytwierdzonych byle jak, w pijanym widzie przez niedouczonych monterów, udających wysoko wykwalifikowanych specjalistów. Żeby ruszyć z miejsca, musiałam rozplątać cały mechanizm, moje poczucia i przekonania o wszystkim, o mnie, ludziach, świecie, Bogu. Musiałam zacząć w tym na serio i z uwagą grzebać, wyciągać na wierzch każdy, najmniejszy nawet kabelek, włosowate naczynko myśli i sądów. […]
Anonimowi Alkoholicy mówią, że na samym początku potrzebne są tylko trzy rzeczy: gotowość, uczciwość wobec siebie i otwarty umysł.
Gotowość, jakakolwiek i do czegokolwiek, wynikała u mnie zawsze z cierpienia, z dojścia do muru i walenia weń głową do krwi, do strzępów skóry znaczących ceglaną powierzchnię niedyskretną pieczęcią rozpaczy i bezsiły. I, prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek alkoholik zaczął robić cokolwiek z własną chorobą bez tego przymusu. Nie spotkałam nigdy prawdziwego alkoholika, który przyszedłby na terapię do ośrodka leczenia odwykowego czy mityng do Anonimowych Alkoholików, bo nie miał lepszego pomysłu, bo noc taka piękna, a on się nudził, bo miał taki kaprys, bo przygoda wzywa.
🖇
Zdałam sobie sprawę, że dokonując dowolnego wyboru, zawsze pozbawiam się innego rozwiązania. Strata zatem jest pewna. Nie chciałam już dłużej udawać, że mogę mieć wszystko, wystarczy się tylko bardziej postarać albo poczekać na lepszy moment.
🖇
Nie jest łatwo porzucić […] komfort, nawet jeśli pod prześcieradłem wyczuwasz lekko uwierający kamyczek. A potem drugi i trzeci.
🖇
Zmiana perspektywy była możliwa dopiero wtedy, gdy przyjęłam, że każdy rozwój wymaga wysiłku, że aby coś osiągnąć, muszę coś zrobić, choćby wspiąć się na palce. Czasem, później, ten wysiłek okazywał się tak niewielki. Chodziło tylko o to, żeby zacząć, podjąć działanie…
🖇
Zdzieranie przekonań trwa latami,
warstwa po warstwie,
nie da się tego przyspieszyć.
🖇
Słyszę „Bóg”, czytam „Bóg” i wiem doskonale, że to nie ma znaczenia, bo niewykluczone, że wszyscy mówimy lub myślimy o tej samej Sile, albo chociaż ją przeczuwamy, nawet jeśli nie umiemy nazwać.
🖇
Potrzebowałam pomocy tej ogromnej Siły, w którą wierzyłam. Trzeba było tylko rozprawić się ze starymi przekonaniami, dostrzec w Niej pomoc i wsparcie, a nie bezduszną Moc, idącą jak taran przez moje życie, karzącą za każde odstępstwo od Jej wielkiego planu stworzenia. Wina i kara? Nie. Nie istnieje nic takiego. Są tylko odpowiedzialność i konsekwencje. Odkąd zaczęłam drążyć i badać, prostować definicje, wiedziałam, że odpowiedzialność jest pojęciem podstawowym, że jest czymś, co mi służy (choć wcześniej z całego serca jej nienawidziłam), co jest dla mnie, a przede wszystkim, co po prostu jest. Jak rzeczywistość.
🖇
Nieruszana, nieużywana gotowość,
dezaktualizuje się i wietrzeje.
🖇
To, jak o czymś, o kimś mówię, nie tylko ujawnia mój do tego stosunek, ale też modeluje go, w pewien sposób stwarza.
🖇
Opiekuńczy. Hojny. Nieograniczony. Wspólny. Dlaczego wspólny? Skąd mi się to wzięło? Czuję, że jest bardziej wspólny niż osobisty i prywatny. Że więcej daje wszystkim, jako całości, niż pojedynczym stworzeniom.
[…]
Gdy staję się częścią całości, mogę czerpać z mocy.
🖇
Miłość to wierność, odpowiedzialność, wiara, zaufanie i troska.
🖇
Nie miałam wtedy pojęcia, bo i skąd, jakie owo nieszczęście daje mi możliwości. Wypadały mi z rąk kolejne podpórki […]. Zostałam sama ze sobą. Z sobą-nikim. Teraz mogłam coś zacząć. Jeszcze nie wiedziałam co ani jak, ani nawet, że to ten moment. Nadal poruszałam się jakby na oślep, nieświadomie, ale z perspektywy czasu sądzę, że byłam prowadzona od zdarzenia do zdarzenia, od przypadku do przypadku. Od upadku do ratunku.
🖇
W życiu nie ma prób. Żyjesz i już. Twoje decyzje i wybory płyną dalej, rozlewają się na innych, na rzeczywistość.
🖇
Kobiety w ogóle uzależniają się szybciej niż mężczyźni i alkohol ma na nie dużo bardziej szkodliwy wpływ. Uzależnione poważniej chorują i szybciej się degradują. Ta teoria jak najbardziej mnie przekonuje, znajdując potwierdzenie w biologicznej budowie kobiecego ciała: alkohol rozpuszcza się w wodzie, nie w tłuszczu, procentowa zawartość tłuszczu w ciele kobiety jest większa niż w ciele mężczyzny, zatem ta sama ilość czystego alkoholu wprowadzona do organizmu ważących tyle samo kobiety i mężczyzny uzyska większe stężenie w ciele kobiecym. Większe stężenie to większa trucizna. Jeśli dodać do tego, że u kobiet metabolizm alkoholu zachodzi wolniej, czyli dłużej przebywa on (a dokładniej aldehyd octowy, dużo bardziej toksyczny niż sam etanol, produkt rozkładu alkoholu) w ich ciałach, wychodzi dość proste równanie. Bardzo niekorzystne dla kobiet. Nie ma to nic wspólnego z dyskryminacją, to rzeczywistość, banalne fizjologiczne fakty. A z faktami się nie dyskutuje, choć ja próbowałam. Długo i zażarcie. Przegrałam. Na szczęście na tyle wcześnie, że
nie zdążyłam przegrać życia.
Alkoholizm to cholernie demokratyczna choroba. Być może kobiety, przynajmniej niektóre, muszą mierzyć się z boleśniejszymi stereotypami i pokonywać większe przeszkody w trzeźwieniu – żony alkoholików same wysyłają mężów na mityngi AA czy spotkania terapeutyczne, mężowie alkoholiczek… O ile jeszcze przy nich są, mówią raczej: „Bierz się za dom i rodzinę, nadrabiaj, sobą już się zajmowałaś, chlając”. Jednak jeśli chodzi o samą istotę alkoholizmu, a mówiąc ściśle owo duchowe zwichnięcie, które pcha do poszukiwań ulgi za wszelką cenę, nie ma specjalnych różnic. Ducha mamy jednakiego rodzaju. Wierzę, a wiara ta poparta jest doświadczeniem, że uzdrawia się go metodami niezależnymi od płci, wieku, rasy, wyznania, wykształcenia i stanu posiadania.
Mika Dunin, Alkoholiczka,
Wydawnictwo WAM, Kraków 2020.
(wyróżnienie własne)
Nikt nie był przecież w stanie
uratować mnie… przede mną.
🖇
[…] dotrzeć do […] najgłębszego sensu. Patrzeć pod światło, jak w źdźbło trawy, które rozpływa się w jarzących promieniach słońca, ale dzięki temu, że gubi swój kontur, odsłania nowy wymiar, wewnętrzny, zagadkowy.
🖇
[…]
jest głęboki sens
w przyznaniu się do siebie […].
🖇
Usłyszałam kiedyś, że alkohol był nie tylko lekarstwem, ale też ratunkiem. Być może uchronił mnie przed szaleństwem, więzieniem lub samobójstwem […]. Gdyby nie alkoholizm i to, do czego mnie doprowadził, gdyby nie stan, który był nie do zniesienia i nie do uniesienia, nigdy bym nie szukała czegoś innego. Możliwe, że grzecznie i bezrefleksyjnie tkwiłabym w […]. A jednak przytrafiła mi się ta przypadłość i sprawy potoczyły się inaczej.
🖇
Anonimowi Alkoholicy mówią, że w rękach Boga ciemna przeszłość jest największą wartością, jaką posiadamy. Jest kluczem do szczęśliwego, wartościowego życia innych. Ktoś może się czegoś na moich błędach nauczyć. Z prawdziwą, niezafałszowaną retuszem i lukrem przeszłością staję się żywym dowodem na działanie Boga. Albo, jeśli kto woli, sił opiekuńczych, naturalnego porządku świata, kosmicznej energii. Zobaczcie, gdzie byłam, jaka byłam i kim byłam. Zobaczcie, jaka jestem teraz. Cuda się zdarzają.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz