piątek, lipca 31, 2015

(1392+5). Książkowa kanikuła weselna (II)

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Coś mnie tknęło przed wyjazdem na wesele. Sprawdziłam. Bach! Autor popełnił jeszcze jedną książkę, którą przetłumaczono na język polski. Załadowałam obie na kundla, po raz enty nie mogąc uwierzyć, że tak długo nie można mnie było na niego namówić.

Między przygotowaniami do wesela, samym weselem i poprawinami, skończyłam Egipt i na ząb wzięłam oba Doktorki. Fajnie było spotkać potrzebę dobra, potrzebę sensu, potrzebę życia — wszystko to, co wyznacznikiem człowieczeństwa jest.

To ona przypomniała mi kiedyś: „Talent, którym nie dzielimy się z innymi, którego nie przekazujemy dalej, staje się dolegliwy jak ziarnko grochu pod materacem księżniczki”.

*

To bardzo ważne, żeby od czasu do czasu pobyć sam na sam ze sobą. Dzięki temu można przyjrzeć się sobie, wyjść samemu sobie na spotkanie (dodała, puszczając oko): Dowiedzieć się, kim jest Mark.
     — Co za absurd…
     — Jak życie.
     — Sądzi pani, że życie jest absurdalne?
     — Jestem stara, ja już nic nie sądzę, jestem pewna.

     […] Solą życia jest to, co nieznane, czyż nie?

*

     — Lekiem na rasizm jest panda — stwierdziła ni z tego, ni z owego. — Niech pan sobie wyobrazi ludzi zmienionych w pandy… Każdy z nas byłby grubym, białym i czarnym Azjatą. Obowiązkowo.

*

[…] zastanawiałam się, jak to jest: kiedy człowiek znudzi się sam sobą, czy pana zdaniem jest możliwe, żeby poszedł zobaczyć, czy nie ma go gdzie indziej i nie zgubił się przy tym po drodze?

*

     — Szczęście istnieje, mój chłopcze! Choć tylko wariaci potrafią je odnaleźć!

*

     — Śniłaś mi się — powiedział jej w środku nocy, siedząc samotnie w kuchni.
     — I jak było? — odpowiedziała.
     — Sam już nie wiem.
     — To skąd wiesz, że ci się śniłam?
     — Obudziłem się i przez krótką chwilę byłem szczęśliwy.

*

A ja lubię i wulgarność, i poezję, bo mam wrażenie, że jedna i druga zawsze są prawdziwe.

*

     — Jesteśmy tu po to, żeby porozmawiać ze światem, zanim się z nim rozstaniemy. […]
     — Świat jest pełen magii. Kocha nas i opłakuje.

Baptiste Beaulieu, Już nigdy Pan nie będzie smutny,
(tłum. Wojciech Prażuch),
Wydawnictwo Amber, Warszawa 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz