wpis przeniesiony 15.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
— Jestem introwertykiem zsocjalizowanym — powiedział.
Ryknęliśmy śmiechem. Bo wszystko było jasne. Przy jednym stole spotkali się ludzie, którym praca nad sobą oraz mądra miłość do zwierząt, w szczególności do psów i kotów, nie są obce.
Onka i Onek, bo mają dwa owczarki niemieckie, Braszka, Sadownik i ja. Wczoraj. Świętowaliśmy. Pysznie jedząc. Kilka godzin wcześniej byliśmy dla siebie zupełnie o b c y. Ogniwem łączącym była Braszka, która miała nosa, że wspólny czas może być magiczny.
*
— Jak tam dzieło twego życia? — zapytał.
Brzmiał fragment opowieści. Na pewno nie drwił, był ciekawy, życzliwy — założę się.
I przyszło mi do głowy, że nie wiadomo dlaczego upieramy się, że dzieło naszego życia musi być namacalne: posadzone drzewo, wybudowany dom, spłodzone dziecko, napisana książka, zajęte przez nas miejsce w encyklopedii.
A przecież dziełem życia może być zadanie właściwego pytania we właściwym czasie właściwej osobie. Dotarło do mnie. Dzisiaj.
***
Pozostawiam tu te historie, miejsca, ludzi.
Z wdzięcznością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz