czwartek, czerwca 10, 2021

4268. W drodze do ula (II)

Dwa tygodnie na nią czekałam, nim się ukazała. W dniu premiery miałam, zaj­rza­łam, dwa akapity i odłożyłam. Wracałam do niej wielokrotnie, wielokrotnie od­kła­da­jąc. Długo czekała na moment, gdy chwyciłam i nie mogłam już puścić.

A gdy skończyłam, wszystko zaczęło się od nowa, nie zmieniając swojego cha­rak­te­ru. By wybrać cytaty, wracałam, odkładałam, wracałam i znów odkładałam. A może już nigdy, z żadnej książki nie wybiorę żadnego cytatu? Może coś się we mnie skoń­czy­ło? Wracałam, odkładałam. Do dziś. Zaskoczyłam — już wiem, które cytaty chcę tu mieć, które mnie poruszają, które wciąż wywołują mój uśmiech, które rodem z nie­zna­ne­go mi z autopsji, męskiego świata przeniesione. Już wiem, już je tu mam.

     — Zobacz, wyrzucają dzieci na tory! Po co to robią?
     — Żeby nauczyły się w życiu czegoś konkretnego.
     — Ale czego?
     — Uników.
     — Nie można tego zrobić mniej drastycznie?
     — Pewnie można, ale wtedy niczego by się nie nauczyły. Wiesz, jak bar­dzo dzieci są oporne na wiedzę. Uników można się nauczyć tylko w sy­tu­acjach ekstremalnych.
     — A co z rodzicami? Nie boją się o nie?
     — Boją się, lecz wiedzą, jak tego unikać.
     Moje sny były krótkie i rozmawiały między sobą.

*

Miłość do drugiego człowieka to dziwne uczucie. Jeżeli przyjrzeć się wni­kli­wie, kochamy w sześćdziesięciu procentach wodę, która jest głównym skład­ni­kiem ludzkiego ciała. Miłość jest wzajemnym zaufaniem wody do wody, bez żadnych racjonalnych podstaw. Ma to sens.

*

Z całego matematycznego działania najbardziej niepokoiło mnie zero – pustka, coś, co nie istnieje, co nigdy się nie zaczęło, jest cienką granicą między plusem a minusem. Czy wieczność już się rozpoczęła? Nad tym zastanawia się zero, stojąc w szeregu i nie mogąc się z nikim zamienić na miejsce. Z punktu widzenia zera wszystkie liczby wydają się urojone.

*

[…] nie miałem pretensji do ograniczeń mojej wyobraźni. Czekałem na to, co się wydarzy w rzeczywistości. Nie musiałem wszystkiego wiedzieć z wy­prze­dze­niem. Dzięki niewiedzy byłem przygotowany na wszystko, a nie tylko na to, co zaplanowałem.

*

Zrozumiałem to po latach, bo mądrość przychodzi najczęściej po czasie. Spóźniona, zmęczona, z przepraszającym wzrokiem, staje na wycieraczce i wymaga, żeby się cieszyć z jej powrotu.

*

Wyglądało to tak, jakby dziadek widział rzeczywistość, a ta go ignorowała.

*

Nigdy nie mówił: „Idź do diabła!”. Dużo częściej przeklinał ludzi, wykrzykując: „Obyś żył w ciekawych czasach, chuju!”. Słowo „chuju” brzmiało w tym zdaniu najmniej obelżywie.

*

Być może więzi rodzinne są piękne, ale u innych. Ja widziałem w nich zagrożenie. Ród był jak betonowe chodaki, ściągające na dno jeziora.

*

Byłem kimś, kto bał się ustawić plecami do własnego cienia, przeczuwając, że nie ma pokojowych zamiarów.

*

Młodość jest jak bomba zegarowa. Nie wiadomo, jak się w niej rozgościć, bo ani nie posiada się mądrości osób starszych, ani nie jest się naiwnym jak dziecko. Walka pomiędzy młodością a dojrzałością sprawiała, że czuliśmy się zakłopotani tym, że żyjemy.

*

Łatwiej jest mówić, kiedy nie wiesz, do kogo kierujesz swe słowa.

*

Na początku było słowo, które stało się przekleństwem. Dzięki niemu wielu z nas do dzisiaj musi smażyć się w piekle za grzechy lekkie, ale nagminnie popełniane.

*

Czasami człowiek ma marzenie, żeby wszystko to, co ma zrobić do śmierci, zrobić dzisiaj i mieć to z głowy. Nie da się ukryć, że to dobry plan.

*

Czy słowo może zmienić świat? Nie mam pojęcia, lecz na pewno może zmienić człowieka.

*

Z niemocy okłamałem go i powiedziałem, że Szczepan umarł. […] Tylko tyle miałem odwagi. Łudziłem się, że dzięki temu będzie jak dawniej – źle, lecz w kontakcie z rzeczywistością.

*

Przeczuwałem, że może się wydarzyć więcej, niż jest w sta­nie pomieścić czas. Są takie momenty, w których pojawia się pewność, że nastąpi coś strasznego, jednak tak się nie dzieje. To się nazywa męska intuicja.

*

     – Brzydcy mężczyźni nie istnieją. Są tylko tacy, którzy tego nie rozumieją i się nad sobą użalają. Ale to słabe. Facet nie ma być ładny czy dobrze zbu­do­wa­ny. Nie. Ma być taki, jaki jest, i się tym zachwycać.

*

Łagodna przemoc – to wspaniałe usprawiedliwienie. Stopniowanie okrucieństwa uspokaja oprawcę, a myśl o byciu zrównoważonym i opanowanym ułatwia życie. Sprawia, że czujemy się niewinni. Przecież tak naprawdę nic złego ci nie zrobiłem, więc nie rozumiem, dlaczego płaczesz.

*

Nie płakałem. Byłem na to za twardy i za stary. Dzięki temu dowiedziałem się, że jedną z najbardziej niebezpiecznych rzeczy jest odgrywanie bohatera przed samym sobą.

*

[…] chciałem tylko powiedzieć, że dusza jest tym, co nas otacza, a nie tym, co ukrywamy wewnątrz.

*

„Nie, to nie jest niestosowne pytanie, ale nie jestem gejem. Cieszę się, że ci ulżyło, chociaż nie rozumiem, z jakiego powodu”. […] Gdzie jest balans między łgarstwem a obrażaniem kogoś?

*

„Normalność”. Bardzo niebezpieczne słowo, oznaczające życie według ustalonych znanych praw i zwyczajów. Dzięki normalności jesteśmy w stanie zrozumieć, czym jest młodość, starość czy śmierć, i tylko dzięki niej możemy zwariować.

*

Przerażało mnie, że jesteśmy podobni. Jeżeli tak się czuje większość ludzi, to dlaczego niemal wszyscy chcą być częścią rodziny? Przecież to instytucja najskuteczniej ściągająca w dół.

*

Jak tęsknisz za tym, czego nigdy nie będziesz miał?

*

Z jednej strony oczerniałem przeszłość, z drugiej – prowokowałem ją, żeby atakowała: „Zobacz, tu jest czerwona płachta! Jesteś wkurzona. Biegnij!”. Ona jednak stała i patrzyła z politowaniem, a ja, żeby pokonać krępującą ciszę, rozpędzałem się wściekły i trykałem głową pustkę. Była miękka i spra­wia­ła wrażenie, jakby chciała się mną zaopiekować.

*

W cuda ciężko uwierzyć, jednak można je obserwować.

*

Znajdę coś niedługo,
     nie kłamię,
     zaufajcie mi,
     ostatni raz,
     jestem waszym synem czy nie?
     nie musicie się za mnie wstydzić,
     jeszcze tylko jeden dzień –
     to zwroty, których należy użyć, żeby zyskać na czasie i mieć chwilę spokoju, aby kolejny raz zastanowić się, jak żyć.

*

Ludzie mają niewiele mechanizmów obronnych chroniących przed myślami.

*

Potem trzeba w myślach policzyć do dziesięciu i znowu nastawić uszu, żeby z szacunkiem słuchać głupot, słuchać ich z poszanowaniem dla wojny i dla starości, słuchać ze złości i z zemsty, słuchać z grzeczności, w którą się nie wierzy, i z powodu wielu innych rzeczy, które nie mają nic wspólnego z uwagą.

*

To, co się dzieje w teraźniejszości, jest do zniesienia, jednak przyszłość potrafi człowieka przerazić.

*

Bóg stworzył zło pierwszego dnia. Przyglądał mu się przez chwilę i tworzył dalej. Kiedy szóstego dnia Adam i Ewa zgrzeszyli, usiadł pod drzewem i postanowił odpocząć. I robi to do dzisiaj. Jaki interes miałby w tym, żeby na świecie było lepiej? Czy nie jest mu na rękę, żeby było tak sobie, średnio, do zniesienia, letnio czy po prostu jak zwykle?
     […]
     I wtedy Bóg przemówił z niebios do swojego syna: „Cierpienie przyniesie ci ulgę”. Ale syn przechodził fazę buntu. Postanowił nie słuchać Ojca Niebieskiego i cierpiał dalej tak samo jak wcześniej, a przecież mógł to robić inaczej. Lepiej.

*

Byłem zmuszony do posiadania dzieciństwa.

Filip Zawada, Zbyt wiele zim minęło, żeby była wiosna,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)

Czy myślenie, ten monotonny ciąg wyrazów, zdań, ma sens? Czy idee wyrwane z kontekstu – jak większość przecież – prowadzą do czego­kol­wiek? Nie mam pojęcia. Jedyną pewność, którą mam, to ta, że myśleć i wypowiadać zdania można tylko, jeżeli się zapomni o tych dylematach.

*

Moja supermoc tkwiła w tym, że się nie poddawałem.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz