Niedzielne odliczanie literek, raz. W zeszłym roku starczyło mi energii na to, by po zachwyceniu się tytułem, być święcie przekonaną, że jak tylko będę tę książkę miała na czytniku, natychmiast rzucę wszystko inne, co czytałam, by móc wsiąknąć w tę historię.
Ugrzęzła w kolejce setek tych książek, które mam w planie przeczytać i tkwiłaby tam jeszcze długo, gdyby nie wakacyjny plan czytania z półek oddalonych znacząco od tych, na których zwykle przesiaduję.
Na szczęście dopiero na koniec, czytając podziękowania — czy to nie jest przypadkiem przestroga na przyszłość, by je zwyczajowo omijać? — dowiedziałam się, skąd wziął się pomysł na strukturę tej fantastycznej opowieści. Autorka przytoczyła żelazny dowód w postaci popełnionego przez siebie esemesa: Chcę napisać taką książkę jak Russian Doll, tylko z pchnięciem nożem. Byłam zaskoczona. Umówmy się, ta książka jest według mnie niewyobrażalnie lepsza od Russian Doll. Znam takich, co byliby mniej radykalni i powiedzieliby, że jest po prostu ciut inna. Ja jednak pozostanę przy swoim zdaniu: jeśli ktoś miałby w planie przeczytać w tym roku tylko jeden kryminał — bo to chyba jest kryminał — to koniecznie niech będzie to właśnie ta historia.
Im bardziej jestem po trzydziestce, tym mocniej zdaję sobie sprawę z tego, że niczego bym nie osiągnęła bez moich przyjaciół.
Gillian McAllister
🖇🖇
Przez całe swoje życie zawodowe zawsze szukała zarówno braku, jak i obecności różnych rzeczy. Dowodami często jest to, czego ludzie nie mówią. Co pomijają.
🖇
Przez całe życie była tak bardzo skupiona na tym, jakie wszystko się wydaje. […] Po co to wszystko było?
[…] A więc to jest ta chwila, chwila, w której Jen zdaje sobie sprawę, że to nie w tym rzecz.
🖇
Jakie to złowieszcze, przeżywać swoje życie wstecz. Dostrzegać rzeczy, które wcześniej się przegapiło. Zdać sobie sprawę z przerażająco istotnych wydarzeń, o których nie miało się pojęcia, że dzieją się wokół ciebie.
🖇
– Nie wchodź mi pod nogi – odzywa się Kelly. Zwraca się do ich kota, Henryka VIII, który dostał takie imię, bo jest otyły od dnia, w którym go uratowali.
[…] Potem się poddał, nakarmił Henryka i dodał: „Dobra, ale wiedz, że ja cię oceniam”.
🖇
– Jaką chorobę może mieć osoba, która wpadła w pętlę czasu? […]
– Powiedziałbym, że to… stres – odpowiada w końcu, ostrożnie składając dłonie w piramidę. – Albo guz mózgu. Yyyy… padaczka skroniowa. Amnezja wsteczna, poważne obrażenia głowy…
– Nic dobrego.
Rakesh […] nie odpowiada, tylko robi wyczekującą, lekarską pauzę […].
Jen się waha. Jeżeli jutro będzie wczoraj, to czy cokolwiek w ogóle ma znaczenie?
[…]
– Myślisz, że oszalałam?
– Nie – odpowiada spokojnie Rakesh. – Nie zapytałabyś o to, gdyby tak się stało.
[…]
– Słuchaj. To pewnie stres – odpowiada szybko Rakesh. – Jesteś komunikatywna. I znasz właściwą datę. Powiedziałbym, że to coś… sam nie wiem. Niepokój. Jesteś na to trochę podatna, nie? Albo depresja, może sprawić, że dni wydają się takie same, jakbyś do niczego nie zmierzała… To nie jest psychoza.
– Dzięki. Mam nadzieję, że nie.
– To znaczy… muszę przyznać – dodaje Rakesh, a jego ton staje się żartobliwy – że nie mam, kurwa, zielonego pojęcia.
[…]
– Może po prostu się zagubiłaś – mówi on. – Mnie się to ciągle zdarza na różne drobne sposoby. Ostatnio nie mogłem sobie przypomnieć, jak tu jechałem. Za nic nie potrafiłbym ci powiedzieć, którą drogą. Przecież to nie jest dysocjacja. To życie. Śpij więcej. Jedz trochę warzyw.
🖇
Więc jak to się stało? Jak ona to zrobiła? […]
I co musi zrobić, żeby się z tego wydostać?
[…] Musi chodzić o to, że powinna coś zmienić: zmienić coś, żeby to powstrzymać.
🖇
– Co byś zrobił, gdybyś utknął w takiej pętli? – pyta go.
– Och, to prawie zawsze chodzi o jakiś mały szczegół – odpowiada lekko Todd.
– Co masz na myśli?
– No wiesz, efekt motyla. Jedna drobna rzecz, która zmienia przyszłość. […]
[…] Jeżeli to się rzeczywiście, naprawdę dzieje, to jej zadaniem jest powstrzymać morderstwo. Zrozumieć prowadzące do niego wydarzenia i przeszkodzić im. A potem, pewnego dnia, kiedy jej się to uda, obudzi się i to nie będzie znowu wczoraj.
🖇
– A… załóżmy tylko, że tego nie rozwiążę.
– Myślę, że to się wyjaśni. Nie trać wiary, Jen. Istnieje porządek rzeczy, o którym my czasami nie mamy nawet pojęcia.
🖇
Jen przychodzi coś do głowy. Potrzebuje wyłącznie zmiany. Musi zdmuchnąć jedną zapałkę w całym długim rzędzie. Utrzymać domino, które w innym wypadku się przewróci. A potem może się zbudzi i będzie jutro.
🖇
– Rozumiemy, że, no wiesz… […]
– Naprawdę? Rozumiemy to? – pyta Jen. Patrzy na niego zaskoczona.
🖇
– Nowy zajmuje się herbatą. – Wskazuje na salę odpraw. – Dowiedz się, co kto chce. – Poklepuje go po ramieniu i wychodzi.
– W porządku.
Dam radę, mówi sobie Ryan. Potrafi parzyć herbatę.
Ale jak się okazuje, herbata jest skomplikowana. Piętnaście kubków. Różne moce, różne słodzidła. Kurwa, nawet różne mleka. Słodzik, zwykły cukier – to nie jest proste.
🖇
– A ty, jak myślisz, dlaczego ci się to przytrafia?
[…]
Myśli o pętlach czasu, o efekcie motyla, o zmianie jednej, drobnej rzeczy.
🖇
– Nie muszę pytać o to, czy wierzysz, że mówisz mi prawdę – stwierdza Andy po chwili namysłu.
To w pewnym stopniu pasywno-agresywne „czy wierzysz” porusza Jen. To język lekarzy, przeciwników w rozprawach, pasywno-agresywnych krewnych, coachów dietetycznych…
– Tak – odpowiada. – O ile to ma jakieś znaczenie.
Jen przez chwilę pociera oczy, próbując myśleć. No, dalej – mówi sobie. Jesteś mądrą kobietą. To nie jest takie trudne. To taki sam czas, jaki znasz, tylko wstecz.
🖇
[…] znajomość przyszłości jest gorsza od niewiedzy.
🖇
– Czy dni, w których lądujesz, mają ze sobą coś wspólnego?
– Czasami… Zawsze się czegoś dowiaduję. Ale… […] Tyle rzeczy, które powinny zadziałać, żeby to powstrzymać, nie sprawdziło się.
– Może tu nie chodzi o powstrzymanie.
[…]
– Może nie chodzi o to, żeby to powstrzymać, tylko zrozumieć.
🖇
– Czasami – mówi łagodnie, kiedy ona kończy – emocje przeżywania czegoś po raz pierwszy nie pozwalają nam zobaczyć prawdziwego obrazu, prawda? – Pociera sobie brodę. – Gdybym mógł się cofnąć… do rzeczy, przy których mógłbym po prostu stanąć i prawdziwie, w pełni ich doświadczyć, kiedy już wiem, jak się skończą…
Jen patrzy na Andy’ego, na tę jego młodszą, mniej znużoną, bardziej sentymentalną wersję.
– Może o to chodzi – odpowiada mu. Uważność. Doświadczanie życia w najdrobniejszych szczegółach, tak jakby z pewnego oddalenia.
I może tylko tyle musi wiedzieć.
🖇
To dlaczego jest brakującym elementem układanki.
🖇
Myślimy tylko o złych rzeczach, które nas spotykają, a nie o tych, których dzięki szczęśliwemu losowi unikamy.
[…]
nigdy nie widzimy tych wypadków, które nas omijają o włos, tych strzał, które ledwie muskają naszą skórę.
🖇
[…] myśli o dzisiejszym dniu. W końcu to wszystko, co ma.
Gillian McAllister, Nie to miejsce, nie ten czas,
przeł. Anna Tomczyk, Wydawnictwo Znak, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)
Musi być jakiś sposób, żeby Kelly jej uwierzył: jej największy sprzymierzeniec, kochanek, przyjaciel, mężczyzna, z którym jest najgłupszą i najprawdziwszą wersją siebie.
🖇
Musi się stąd wydostać. Ale skąd? Z wczoraj?
🖇
– Och – mówi do nikogo, taki maleńki kawałek słowa, ogromna sylaba zrozumienia.
🖇
Rozgląda się, szukając dowodów. Nie wie, czego szuka; prawdopodobnie nie będzie wiedziała, dopóki tego nie znajdzie.
🖇
Cokolwiek teraz czuje, nie zdoła to jej powstrzymać.
🖇
Będzie się po prostu cieszyła resztą dnia. Może jeśli przestanie próbować, coś z niego wyciągnie, coś się wydarzy.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz