wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
Myślę o Niej od środy, gdy po prostu mnie „zastrzeliła”. Spadła jak z nieba, na początku semestru, który w zeszłym tygodniu się zamknął. Nie musiała chodzić na moje zajęcia, ale chodziła. Pilniejsza od niejednego mojego studenta czy studentki.
Przez połowę semestru zastanawiałam się, czy coś zyska na tych zajęciach, czy weźmie dla siebie coś, co mogłoby się Jej przydać w dalszej pracy. A może… wtrącał się dbający o mnie zawsze i wszędzie mój wewnętrzny Krytyk… straci tylko czas?
Na szczęście nie traciła czasu, choć mój wewnętrzny Krytyk pozostawia sobie wciąż kilka procent niepewności w tym względzie.
W zeszły wtorek, w ramach dziękuję, co zabiło mnie ogromnie, bo studenckie „acha” jest już dla mnie wystarczająco wielką nagrodą, otrzymałam od Niej książkę. Właśnie dlatego od zeszłego tygodnia widzę w niej nie tylko delikatność, ale również siłę. Większość ludzi nie znajduje odwagi by kupić mi książkę. To, co ich hamuje to często myśl, że albo książkę-kandydatkę już mam, albo wcale jej nie chcę. I proszę… Silna Delikatność po prostu mnie zastrzeliła pomysłem i wykonaniem.
Patrzyłam na tę książkę przez wiele dni tęsknym okiem. Marzyłam, by już po egzaminach usiąść i poczytać coś innego niż lektury egzaminacyjne, nie na akord, tylko dla czystej przyjemności. Zaczęłam wczoraj i już nie mogę się powstrzymać, by nie umieścić fragmentu, choć najgorsze i najlepsze w tej książce wciąż przede mną:
Znacie to miejsce, gdzie człowiek jest sam… i może jeszcze Bóg, jeśli w niego wierzycie. Oczywiście Bóg może być w nim obecny, nawet jeśli w niego nie wierzycie. To do niego podobne.
Young W. P., Chata, Nowa Proza, Warszawa 2009.
Delektuję się i nie śpieszę. Między rozdziałami myślę o Silnej Delikatności. Mam ogromne szczęście do ludzi wokół mnie.