wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
Wczoraj.
Kawiarnia,
(zanim polecę do mojej pacjentki),
dzbanek dobrego Earl Greya
i... książka w łapkach:
Mam pewną skromną receptę, którą podsuwam przyjaciołom pytającym mnie, jak żyć, aby nie obudzić się pod niewłaściwą ścianą. Radzę im, żeby szli za własną błogością, bez względu na to, jak wygląda ich autentyczna błogość wewnętrzna, jak wygląda poczucie harmonii. A jeśli zboczymy z kursu --- co jest nieuchronne --- i stwierdzimy, że jesteśmy na błędnej drodze, cofnijmy się, postarajmy odnaleźć właściwą drogę, odkryć błogość. Nawet ludzie w wieku średnim, którzy znaleźli się u szczytu drabiny i odkryli, że ta stoi oparta o niewłaściwą ścianę, powinni się zastanowić, jak wygląda ich błogość wewnętrzna. Może to wędkowanie? W porządku, w takim razie kup sobie wędkę. Czymkolwiek jest ta błogość, należy do niej dążyć! I wówczas zaczynamy ją odczuwać.
J. Campbell, Kwestia bogów,
Santorski & Co, Warszawa 1994.
i... wspaniała piosenka,
którą dzisiaj po słowach tekstu odnalazłam
(Burt Bacharach, Raindrops Keep Falling On My Head):
Burt Bacharach, Raindrops Keep Falling on My Head.
i… moja błogość,
i… wdzięczność za życie, które mam z tymi, którzy chcą je ze mną dzielić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz