niedziela, listopada 28, 2021

4457. Czytane na gigancie (V)

Słowami Edith Eger poruszona — [s]iła i umie­jęt­no­ści naszych przod­ków są czę­ścią nas — postanawiłam, że nie chcę wrażeń po tej książ­ce trzymać w sobie ani dnia dłu­żej.

Piękna, mądra i… bebesząca do głębi książka. Pozostawia bolesny ślad i wra­że­nia, które zatrzymują, zamrażają, pozostawiając Duszę osłupiałą, ale wciąż bardzo żywą.

Nie sposób po tej lekturze pozbierać się, bez myślenia o sile przodków, którą każdy w sobie ma, choć czasem (eufemizm?) o tym zapominamy. Bo ta książ­ka jest rów­nież o tej pięknej sile. Czy ta siła rodzi miłość, czy może milość budzi tę siłę? Nie mam pojęcia. Wystarczy, że ją poczujemy.

1964. Rozpoczynając kampanię nalotów dywanowych w Wietnamie Pół­noc­nym, generał Curtis LeMay […] powiedział, że bom­bar­do­wa­nia­mi za­mie­rza cofnąć Wietnamczyków „do epoki kamienia łu­pa­ne­go”. Zatem zniszcze­nie ludzi oznacza cofnięcie ich w czasie. Armia amerykańska osta­tecz­nie spuściła ponad dziesięć tysięcy ton bomb na kraj nie większy od Kalifornii, przewyższając tym liczbę bomb zrzuconych podczas całej drugiej wojny światowej.

*

Piszę do ciebie z wnętrza ciała, które kiedyś było twoje. To znaczy piszę jako syn.

*

Tak, była wojna. Tak, wyszliśmy z jej epicentrum. Na tej wojnie kobieta na­da­ła sobie nowe imię – Lan – w tym imieniu ogłosiła się piękną, a potem uczy­ni­ła z tego piękna coś, co warto zachować. Z tego narodziła się córka, a z tej córki syn.
     Cały czas powtarzałem sobie, że urodziliśmy się z wojny – ale myliłem się, mamo. Zrodziliśmy się z piękna.

*

Ten człowiek. Ten biały człowiek. Ten Paul otwierający drewnianą furtkę ogrodu, która z metalicznym brzękiem się za nim zatrzaskuje, nie jest moim dziadkiem z krwi, ale z działania.

*

Być albo nie być. Oto jest pytanie.
Pytanie, owszem, ale nie wybór.

*

Kiedy kończy się wojna? Kiedy mogę wymówić twoje imię i mieć na myśli tylko twoje imię, a nie to, co zostawiłaś za sobą?

*

Co mamy na myśli, gdy mówimy o ocalałym? Może ocalały jest ostatnim, który wraca do domu, ostatni danaid, który wyląduje na gałęzi ciężkiej od duchów.

*

Mam odwagę powiedzieć ci, co było dalej, ponieważ szansa, że ten list do ciebie dotrze, jest niewielka – niemożliwość tego, że prze­czy­tasz to wszyst­ko, sprawia, że mogę mówić.

*

Ponieważ jestem twoim synem, to, co wiem o pracy, jest tożsame z tym, co wiem o stracie. A to, co wiem o jednym i drugim, wiem z twoich rąk.

*

Mamo. Powiedziałaś mi kiedyś, że wspomnienia są wyborem. Ale gdybyś była bogiem, wiedziałabyś, że są powodzią.

*

Z powodzeniem unikamy mówienia o przeszłości, otarłszy się o nią nad ranem.

*

Tak wiele chcę ci powiedzieć, mamo. Kiedyś byłem na tyle głupi, by wierzyć, że wiedza coś mi wyjaśni, ale niektóre rzeczy są tak znie­kształ­co­ne pod war­stwa­mi składni i semantyki, pod dniami i go­dzi­na­mi, nazwiskami za­po­mnia­ny­mi, uratowanymi i odrzu­co­ny­mi, że sama świa­do­mość istnienia ra­ny niczego nie wyjaśnia.

*

Mówią, że piosenka może być pomostem, mamo. Ja mówię, że to także grunt, na którym stoimy. A może śpie­wa­my, żeby nie upaść. Może śpie­wa­my, żeby się podtrzymywać.

*  *  *

Nie wiedziałem wtedy tego, co wiem teraz: być amerykańskim chłopcem, a później być amerykańskim chłop­cem z bronią to prze­nieść się z jednego końca klatki na drugi.

*

     – Kurwa, jak ja nienawidzę taty.
     Do tej pory nie sądziłem, że biały chłopiec może czegoś w życiu nie­na­wi­dzić. Przez tę nienawiść chciałem go poznać na wylot. Po­nie­waż właśnie to dajesz każdemu, kto cię widzi, pomyślałem. Bierzesz na klatę ich nie­na­wiść i przechodzisz przez nią jak przez most, żeby stawić im czo­ło, wejść do nich.

*  *  *

Jeśli mamy szczęście, koniec zdania jest miejscem, od któ­re­go możemy zacząć.

*

[…] czytanie to przywilej, który przyznałaś mi przez to, co sama straciłaś. Wiem, że wierzysz w reinkarnację. Nie wiem, czy ja w nią wierzę, ale mam nadzieję, że to prawda. Bo wtedy może wrócisz tu następnym razem. Może będziesz dziewczyną i może znowu będziesz Różą, i będziesz mieć pokój pe­łen książek i rodziców czytających ci bajki na dobranoc w kraju nie­tknię­tym przez wojnę. Może wtedy, w tym życiu i w tej przyszłości, znajdziesz tę książ­kę i dowiesz się, co się z nami stało. I będziesz mnie pamiętać. Może.

*

Poszukuję. Tym właśnie jest pisanie, oprócz tych wszystkich bzdur, scho­dze­niem tak nisko, że świat w końcu miłosiernie oferuje nowy kąt widzenia, szer­szą perspektywę złożoną z małych rzeczy […].

*

Czy tym jest sztuka? Wzruszeniem na myśl o tym, które uczu­cia są nasze, kiedy tak naprawdę znalazł nas ktoś inny, także stęskniony?

Ocean Vuong, Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę,
przeł. Adam Pluszka, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

Wiem, to też nic nie znaczy. Ale niektóre nic zmie­nia­ją się później we wszystko.
     W wietnamskim słowo oznaczające tęsknotę za kimś i pamiętanie go jest takie samo: nhớ. […]
     Tęsknię za tobą bardziej, niż cię pamiętam.

*

Pamiętaj: reguły, podobnie jak ulice, mogą za­pro­wa­dzić cię tylko do znanych miejsc. Pod siatką jest pole – zawsze tam było – gdzie zgubić się nie zna­czy się mylić, ale po prostu więcej.
     Z reguły bądź bardziej.
     Z reguły tęsknię za tobą
.

*

Przepraszam, że ciągle mówię „Jak się masz?”, kiedy naprawdę mam na myśli „Czy jesteś szczęśliwa?”.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz