niedziela, listopada 28, 2021

4455. Czytane na gigancie (III)

Supełkami połączone sznureczki słów ponad dwa lata temu doprowadziły mnie do Autora. Ponieważ gatunek ten w moim świecie nie ma szczególnych przywilejów, wiadomość o publikacji tej książce przyjęłam do wiadomości bez gorączkowania się. Zaznaczyłam do upolowania, biernie oczekując na dzień, w którym ibukosknera zo­sta­nie po­in­for­mo­wany, że za naście złotych może wejść w posiadanie tej — w więk­szo­ści na­pisanej w pan­de­micz­nym czasie (są jakieś plusy covida!) — książki.

Tydzień przed gigantem miałam ją na czytniku i dorzuciłam do turnusowych pla­nów czytelniczych, a gdy przyszła jej kolej, nie mogłam się od niej oderwać. Wybór cytatów, jak zwykle przy tym gatunku literatury, był wyzwaniem, ale dałam radę. I co? I nic, czekam na kolejną książkę Autora. Na koniec pandemii też czekam.

     – Myślisz, że go znała?
     Skinął głową.
     – To dość prawdopodobne. Zwykle rezerwujemy taki poziom gniewu dla naszych najbliższych, nie sądzisz?

*

[…] zdołała, krok po kroku, pokonać zakręt smutku […].

*

Gdy zdarzało się jej poczuć, że ktoś pali fajkę, natychmiast czuła się podniesiona na duchu, bo kojarzyła wonne ciemne kłęby dymu z wiedzą i nauką, a także z życzliwością.

*

     – […]  Niewyrobiona, samotna… Zgadza się?
     – Mówi pan o mnie czy o sobie?

*

     – Nie poszło ci najlepiej.
     – Nie. – Mariana pokręciła głową. – Nie poszło.
     – Co teraz?
     – Nie wiem.

*

     – Intryguje mnie pani – oznajmił. – Zastanawiam się, co pani myśli.
     – Nie myślę… Słucham.

*

     – Nie wiem, jak się z tym czuję.
     – Na pewno dziwnie.
     Mariana pokiwała głową.
     – To dobre słowo.
     […]
     – Zrobi się łatwiej – zapewniła ją Clarissa.
     – Tak?
     – Ważne jest, by patrzeć do przodu. Nie wolno ci się oglądać za siebie.

*

Mariana się uśmiechnęła. A potem udawanie, że nie dzieje się nic złego, przestało działać.

*

Psychopatia lub sadyzm nigdy nie biorą się z niczego. Nie są roznoszone przez atakującego znienacka wirusa. Mają długą historię, która zaczyna się w dzieciństwie.
     […]
     Lecz przecież mnóstwo dzieci dorasta w potwornie brutalnym śro­do­wi­sku, a jednak nie zostaje mordercami. Dlaczego? Cóż, jak mawiała dawna superwizorka Mariany: „Nie trzeba wiele, by ocalić dzieciń­stwo”. Wy­star­czy odrobina życzliwości, zro­zu­mie­nia lub uznania; jeżeli ktoś zro­zu­mie i uzna rzeczywistość dziecka, uratuje jego zdrowie psychiczne.

*

Zabawne, jakie rzeczy się zapamiętuje.

*

     – Płaczesz, ponieważ czujesz się bezradna.
     – Zgadza się.
     – Tyle że to nieprawda. Przecież to wiesz. Mam rację? – Ruth zachę­ca­ją­co kiwnęła głową. – Możesz znacznie więcej, niż przypuszczasz.

*

Chcesz mojej rady? Zapomnij o tym „kto”. Zacznij od „dlaczego”.

*

     – Widzisz – odezwał się, dolewając też wina sobie. – Śmierć matki nakierowała mnie na matematykę teoretyczną i światy równoległe. Właśnie tego dotyczy moja praca.
     – Chyba nie rozumiem.
     – Nie mam pewności, czy sam rozumiem. Jeśli jednak istnieją inne światy, identyczne z naszymi, to znaczy, że gdzieś tam istnieje taki, w którym moja matka nie umarła. – Wzruszył ramionami. – No więc… wybrałem się na poszukiwanie jej. […]
     – Znalazłeś ją? – spytała.
     Wzruszył ramionami.
     – W pewnym sensie… Odkryłem, że czas nie istnieje tak naprawdę, więc ona nigdzie nie odeszła. Jest tutaj.

Alex Michaelides, Boginie,
przeł. Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka-Gaik,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

     – Masz na myśli szyszkę? […]
     – Nie chodzi o szyszkę sosnową jako taką, ale o to, co symbolizuje.
     – Czyli?
     Uśmiechnął się i znowu przyglądał się jej przez moment.
     – Chodzi o nasiona znajdujące się w środku. I na­sio­no w nas, ducha w ciele. O otwarcie umy­słu. Sku­pio­ne wejrzenie w głąb i znalezienie własnej duszy.

*

[…]  chwile skrajnej jasności w pewnym sensie przypominają upojenie.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz