środa, października 02, 2019

3471. Pechowe czytanie (I)

Bo dwuwyrazowy blurb Finna. Bo niecodzienna sytuacja wymagała niecodziennego wyboru lektury. Bo psychoterapeutyczny sznyt, więc będę coś rozumiała. Mimo tych wszystkich argumentów i tak przeleżała pierwsze dwa tygodnie urządzania się.

Dobra! Jednym zdaniem — bez spojlerowania — można ją podsumować tak: nie zawsze ktoś powinien usłyszeć to, co ty myślisz, że on musi wiedzieć — nie musi, nie musi dziś, a może nie powinien dziś, a może nawet nigdy, nie od ciebie, nie w tej formie… I kto jak kto, ale terapeuci powinni mieć to zdanie z tyłu głowy zawsze.

Nazywam się Theo Faber. Mam czterdzieści dwa lata. Zostałem psychoterapeutą, bo byłem popieprzony. Taka jest prawda — chociaż nie wyjawiłem tego w czasie rozmowy o pracę, gdy mnie o to zapytano.
     
[…]
     — Przypuszczam, że chciałem pomagać ludziom — rzuciłem i wzruszyłem ramionami. — To wszystko.
     Bzdura.
     To znaczy, oczywiście, że chciałem pomagać ludziom. Było to jednak celem drugorzędnym — zwłaszcza wtedy, gdy podjąłem naukę. Kierowała mną czysto egoistyczna motywacja. Dążyłem do tego, by pomóc sobie. I uważam, że dotyczy to większości ludzi, którzy zajmują się zdrowiem psychicznym. Ten konkretny zawód przyciąga nas, bo jesteśmy zepsuci — studiujemy psychologię, by uzdrowić siebie. Czy jesteśmy gotowi się do tego przyznać, to już zupełnie inna sprawa
.

*

[…] wydawało mi się, że jestem wolny.
     Myliłem się.
     Wtedy o tym nie wiedziałem, ale było już za późno – zinternalizowałem ojca, wpisałem w siebie, zakorzeniłem głęboko w nieświadomości. Bez względu na to, jak daleko biegłem, wszędzie nosiłem go w sobie. Gonił mnie piekielny, niezmordowany chór furii, a wszystkie miały jego głos — piszczały, że jestem bezwartościowym, przynoszącym wstyd śmieciem
.

*

W sercu każdego dzieła sztuki leży tajemnica.

*

Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową. Zaśmiał się.
     — Będę cię dalej pytał, w nadziei że zmienisz zdanie. Wszystko można mi zarzucić, ale nie brak wytrwałości
.

*

Wiedziałem, że nie mogę tego tak zostawić, musiałem coś zrobić. Tylko co? Pomimo moich najśmielszych fantazji nie byłem mordercą. Nie mogłem go zabić.
     Będę musiał wymyślić coś mądrzejszego
.

*

Powoli, z namysłem, uważnie dobierając słowa, jakby pociągała pędzlem po płótnie.

Alex Michaelides, Pacjentka,
przeł. Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz