Niedzielne odliczanie literek, raz. Znalazła mnie ta książka. Skusiłam się z powodu tytułowego gatunku jabłek, z powodu sadu. Trochę poezja prozą napisana. Trochę obserwacji polskiego czasu po transformcji lat dziewięćdziesiątych, błyskotliwie i wyjątkowo w punkt podanych, bez choćby jednego zbędnego słowa. To drobiazg książkowy o bardzo specjalnym momencie kobiecego życia, gdy wszystko, co do tej pory było najważniejsze, jest już niemożliwe. O tej chwili, co potrafi trwać miesiącami lub latami, gdy nie wierzymy jeszcze, że to, co najlepsze, wciąż jest przed nami. Dobra jest, ale nie polecam na czytanie w listopad-opad-u czas.
Znajduję drzewo, które będę najbardziej lubić, tak postanawiam. Gałęzie starej renety układają mi się nad głową w parasol, w dach. W kępie trawy obok spotykam dwa jeże, z pyska jednego z nich wystają wierzgające odnóża. Przez ile lat uczono mnie o jeżach w sadzie? Przez ile kolejnych musiałam wyganiać z głowy obrazki połówek jabłka na kolcach? Co to znaczy, że uczysz się czegoś od zera? Gdzie to zero? Ile razy da się wykonać taką sztuczkę? Ilu byłych kochanków idzie ze mną do łóżka, kiedy tam trafiam z kimś nowym? I jakie to są właściwie liczby: skończone?
*
Jest piąta rano, do kuchni szłam niemal całą noc, od chwili, w której stało się jasne, że póki co nie potrafię spać w jednym pokoju z taką ilością kolczastych roślin.
*
[…] przyszłam, bo takie jest życie, bo zapomina się przecież nie po nic, a po coś, bo wszystko, to też, niech mi się liczy od zera, przyszłam, żeby zacząć i jeszcze dlatego, że trzeba gdzieś chodzić, takie jest życie, bo ani czas, który spędziłam gdzie indziej, ani wszystko, co udało mi się zobaczyć i zrobić, raczej nie pomogą mi utrzymać się na powierzchni, a skoro tak, to przyszłam, żeby się czegoś chwycić i trzymać, trzymać tak długo, jak tylko się da, aż rozbolą mnie dłonie.
*
I potem może być potem już zawsze, choć zawsze raczej nie ma, wiadomo. Nie mam pewności, czy się udało, czy jestem dostatecznie zachęcająca, z wierzchu gładka, czy wystarczająco solennie zapomniałam, co było konieczne do zapomnienia, żeby udało mi się znów zacząć od zera.
*
– No wiesz, jak to na początku – mówię i przychodzą mi do głowy wszystkie początki, wszystkie, które kiedykolwiek drżały mi przed oczami […].
*
– Normalnie, jak zawsze… Dopiero się rozglądam i wiesz, jeszcze nie czuję się pewnie, ale z drugiej strony początki to może jedyne, na czym naprawdę się znam. – Śmieję się i dziwi mnie, że się śmieję.
*
Szłam długo, żeby rzeczy miały okazję i czas się wydarzyć, ale nie skorzystały.
*
Kiedy zanurzam dłonie w pierwszej mięsistej kałuży tkanin, myślę o nozdrzach zebry, których dotykałam kiedyś, mijając ręką pręty ogrodzenia. W ogrodzie zoologicznym była wiosna, wiedziałam, że zebr nie powinno się karmić chrupkami kukurydzianymi, że to dla nich niezdrowe i bardzo tuczące, więc z drugiego końca ogrodu przynosiłam tej jednej, która podchodziła najbliżej, kępki dopiero co wyrosłej, bladozielonej trawy, chodź do mnie, mówiłam, jakby szło o osobę, którą wtedy byłam, nie o roślinność, którą trzymałam w dłoniach, chodź do mnie, i ona przychodziła, wciskała głowę między pręty, wyciągała ją w moim kierunku i zajęta gryzieniem dawała mi dotknąć czarnego nosa, trochę gładkiego, trochę wilgotnego, jak żywy aksamit, jak wodorost wyciągnięty na brzeg.
Od czasu do czasu zerkam na innych. Oni też są raczej nie tu, raczej w miejscach z przeszłości, w których zdawało im się, że mają ręce pełne czegoś, że między palcami przepływają im czyjeś włosy.
*
Nasze CV nie chcą się zmieścić na trzech stronach znormalizowanego maszynopisu, bo przez lata pracowaliśmy za to, żeby móc coś tam wpisać.
*
– Górnicy, Mira. Ci są w stanie uzyskać wszystko od wszystkich. – Zawiesił wtedy głos, przez chwilę czekał na mnie, podjął dopiero, kiedy zorientował się, że nie zamierzam dołączyć. – To jest, Mira, proste. Chodzi o siłę, tylko o nią. No, sama powiedz, komu chciałabyś skuteczniej zamknąć twarz – kulturalnemu człowiekowi z dowcipnym transparentem czy komuś, kto bluzga i napierdala ci pod oknem w wuwuzelę?
*
– Chodzi tylko o to, żeby to zrobić w odpowiednim momencie, Mira. – Robert ma przy sobie każdą pewność, o której zdołałam kiedykolwiek pomyśleć.
*
[…] nauczono nas, że sojusze są tylko na chwilę, że należy z nich korzystać w ograniczonym zakresie, robić tak, żeby zaraz potem można się było z nich wydłubać, […] dobywaliśmy każdą najbzdurniejszą umiejętność z impetem, […] proszę bardzo, reiki, masaż klasyczny, księgowość w podstawowym zakresie, kurwa, nasze podania o kolejne posady po wielokroć opasałyby ziemię, to nami się robi projekty, to nami się autsorsuje, to do nas spływa średnio trzydzieści osiem pitów, a imię każdego z nich to czterysta czterdzieści i cztery, to my, każde samo, ciągle robimy to dzieło i jesteśmy śmiertelnie zmęczeni.
*
Nie mam pewności, nie ma mnie tyle, żebym mogła ją mieć.
*
– Przecież możemy też zmienić zawód, gdyby to się stało całkiem nie do wytrzymania – mówiłam, a on łapał niepewność, która wytrącała się z mojego głosu, brał ją w ręce i pieścił.
– Tak? A z jakiego na jaki? I skąd będziesz wiedziała, że to już?
– Co: już?
– Już nie do wytrzymania.
*
Łykaliśmy kiedyś bardzo wiele, bardzo wiele braliśmy do siebie, prawda? Do środka, do środka, pamiętasz? Ale i tak, jak by to powiedzieć, nic się nam nie zgadzało. Mam na myśli środek i wierzch, rozumiesz, wnętrze z zewnętrzem.
*
– Ale wiesz, że nas potem zamkną?
Nabieram wina w usta, nic nowego się nie okazuje.
– Wiem. W końcu będzie można wstawać i kłaść się o stałej porze.
*
– Rozumiem. – Co się robi z lekką urazą, jeśli akurat nie ma się do dyspozycji twarzy?
*
Już dawno powinnam wejść do środka […]. Tymczasem sinieją mi usta, bo od dawna oparta o swoje drzewo, gapię się przez ciemne na dom. […] teraz chłodne powietrze kołysze mną razem z drzewem.
Barbara Klicka, Reneta,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)
Samo tylko stawanie na starcie, nawet podniesione do potęg, słabo się opowiada.
*
Wróć w to miejsce, z którego przed chwilą ruszyłaś, myślę, to nietrudne na szybko znów zrobić w sobie ten ranek […].
*
Przygląda mi się, ja tylko na niego patrzę.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz