Niedzielne odliczanie literek, dwa. Doczytałam pomysł na serię z żurawiem i w końcu mi się wszystko ułożyło. To nie jest seria pisarzy piszących krzaczkami, jak pierwotnie myślałam, gdy kilka z niej zalegało na stosiku czytelniczym.
Była pisarka, o której całe życie myślałam, że jest… Japonką — jeszcze w grudniu byłam o tym święcie przekonana, więc nie przyszło mi do głowy sprawdzić, bo przecież seria z żurawiem skośne oczy ma — a tymczasem jest to Włoszka, o czym dowiedziałam się w wakacje przez przypadek, czytając njusa na włoskim portalu.
Byli Japończycy i Japonka, więc, pomyślałam, czas na Baskijkę. Jej literki z wdziękiem ominęły utknięte na stosiku czytelniczym pozycje. Nie czytałam tej książki, ja ją połknęłam.
Czternaście iście kaskaderskich opowiadań o życiu na zakręcie, za którym teren zabudowany kryzysem wieku średniego. Na życiowych motocyklach mkną kobiety. Mocne i bez cukru opowieści. Przy dwóch popłakałam się ze wzruszenia.
Życie osoby, która pisze, skrada się po jej twórczości niczym jaszczurka pośród kamieni.
🖇
Obserwowanie poruszonego męża oglądającego mecz rozplątało supeł, który nosiłam w sobie od dawna i, ostatecznie, bohater mojej powieści buntuje się i rzuca wszystko, żeby zająć się tym, co go rzeczywiście porusza, czyli malarstwem.
🖇
[…]
było mi dobrze w jego obecności, od lat się tak nie czułam, siedzimy we dwoje i patrzymy w tym samym kierunku. Przypomniało mi to czasy, kiedy jeszcze jako narzeczeni zwykliśmy chodzić do kina.
[…]
Ten w czerwonej koszulce prowadzi piłkę prawą nogą w wielkim pośpiechu, pozostali biegną za nim, jakby wewnątrz piłki umykało, tocząc się, jego własne serce.
🖇📎
– Boli? – pyta pielęgniarka, nie jestem pewna, czy mnie, czy moją godność.
🖇
Za młodu, jeszcze w latach uniwersyteckich i potem, gdy rozpoczęłam pracę w wydawnictwie, żyłam, jakbym była kobietą bez piersi, mój intelekt był ponad te dwie jędrne gruszki i takie tam, a teraz, kiedy zaczęły obwisać, w panice szukam biustonosza, który je ocali, jakby to była sprawa życia i śmierci.
🖇
Zmiana wydarza się z dnia na dzień albo to ty z dnia na dzień ją dostrzegasz.
🖇📎
Wielokrotnie wyobrażała sobie jej bibliotekę. W jaki sposób układa książki? Alfabetycznie? Gatunkami? Wydawnictwami? Tu literatura piękna, a tam reportaże?
🖇📎
Popatrz na niego tak,
[…] jak się patrzy na kogoś, kogo się zna, ale nie można sobie przypomnieć jego imienia, jak na czyjegoś szwagra, sąsiada-piątą-wodę-po-kisielu, kolegę z dzieciństwa. Jak na zwykłego człowieka. Popatrz na niego z uniesionymi brwiami, przyjaźnie, niczego nie oczekując. Okaż mu sympatię organizacji pozarządowej.
[…]
Nie. Nie zamykaj oczu, żeby posmakować wspomnień, nie upajaj się nimi.
[…]
Przekonaj się, że nie ma nic wspólnego z twoim życiem. Jest przeszłością. Ty dla niego również.
🖇
Szybko. Połóż rękę na klatce piersiowej. Na sercu. Nie pozwól, by fala uderzeniowa, która wypłynie z jego ust, je rozstrzaskała. Nie pozwól, by znów rozpadło się w proch.
🖇📎
Światło, które odsłania i odkrywa, że jestem w parku, ale też gdzieś daleko.
🖇
Okno automatycznie się uchyla, a na zewnątrz wypływa śmiech. Delikatny. Pomimo że jest korek. Nie zwraca na niego uwagi. Wykorzystuje go na rozmowę. Robi to ze spokojem kogoś, kto wie, że kiedyś się stąd wydostanie, że nie można tak utknąć na całe życie.
🖇
[…] opowiadać o malarstwie to jedno, a zanurzyć ręce w farbie to zupełnie coś innego, pobrudzić je sobie.
🖇📎
Chciałaby kiedyś zobaczyć Landera jedzącego przynajmniej chleb pełnoziarnisty, wie jednak, że to niemożliwe. Lander na śniadanie je herbatniki i croissanty. Kroi je i smaruje masłem i marmoladą, a przełykając, czasem mówi coś w stylu, że Bóg istnieje.
🖇
– Czuję się pusta.
– Nie jesteś pusta, rzecz w tym, że musisz nauczyć się patrzeć do wewnątrz, nic więcej.
🖇
[…] wszystko wokół jest energią. […] Wszystko jest w ruchu, nieustannie się przeobraża.
🖇📎
Dla ciebie obecny dom jest jednym z wielu, ale dla twoich dzieci to Dom, pisany wielką literą, innego nie znają. Tobie również zdarza się zapomnieć, że miałaś kiedyś inne życie, że nie zawsze uczyłaś literatury w ogólniaku, nie zawsze byłaś matką, nie zawsze spałaś z tym samym facetem, który dziś czeka na ciebie w domu, żeby razem zjeść…, ale, jak co roku, z południa nadchodzi wiosenny wiatr, by ci przypomnieć, że kiedyś byłaś inna.
🖇
Przechodzi na twoją stronę ulicy, wyciąga rękę na powitanie i wasze dłonie zaczynają niezdarnie szukać się w powietrzu, w końcu się spotykają, ale nie prowadzone przez was, tylko same z siebie, niczym pchane siłą magnesu. Jego dłonie są rozgrzane. Twoje również. Jakby zachowały ciepło rąk złączonych w innym życiu.
– Ty tutaj…
🖇
[…] południowy wiatr zawsze przypomina ci o wierszu Idei Vilariño, w którym pisze o tym, że można „pragnąć tak cichutko, jak pozwala na to wiatr”.
🖇📎
– Nie gadaj głupot, znalazłam to w kieszeni twojego syna.
– Pokaż. – Raúl bierze kulkę owiniętą w przezroczystą folię i zaczyna ją wąchać. – Zajebiste, towar z Maroka.
– Co robimy?
Raúl zamyśla się nad kawałkiem haszyszu.
– A mamy bibułki?
Pół godziny później stoją razem na balkonie i palą jointa, którego skręcili z haszyszu własnego syna.
– Nie wierzę, że to robimy – mówi Raúlowi Marta, zanim przechwyci od niego skręta.
– Weź, Marta, już przestań. Zaciągnij się szybko, zaraz wróci Egoitz.
– Ale…
– A może wolałabyś poprosić Egoitza, gdy się pojawi, żeby usiadł na kanapie i powiedzieć mu tę formułkę: „Synu, musimy porozmawiać”…
– Nie, proszę cię.
– No to pal.
[…]
Nazajutrz […].
– Co zrobiłaś ze zbitką? – pyta ją mąż, szeptem, od razu po przebudzeniu.
– Ukryłam. Oddamy mu ją? Mogę podrzucić na podłogę w jego pokoju, żeby myślał, że mu wypadła.
– Oddać? Nawet o tym nie myśl. Nie pamiętam już, kiedy paliłem taki dobry haszysz.
🖇📎
I uświadamiasz sobie, że po piętnastu wspólnych latach, w ostatnim czasie, owszem, byłaś dla Kepy kwiatem, ale już nie różą, nie goździkiem ani makiem, który rośnie na łące i kołysze się wraz z południowym wiatrem. Skończyłaś jako pelargonia. Pelargonia, która rosła wyprostowana i kwitła, kiedy było trzeba. Ale pelargonie rosną jedynie w oknach i na balkonach u babć, wdów, starszych pań i staruszek.
[…]
Kepa wybrał świeżość, witalność i wolność stokrotek.
🖇📎
Jej przyjaciele tacy są. Związki Ani to sprawy publiczne, coś, o czym można dyskutować podczas kolacji, tak jakby się dyskutowało o kryzysie ekonomicznym albo prawie do samostanowienia narodów. Zawsze musi się mierzyć z podobnymi pytaniami, kiedy umawiają się na wspólne jedzenie. […] I razem się śmieją. Pomijając fakt, że w ten sposób żartuje, wewnątrz czuje, że tak właśnie jest, że rynek oferuje wiele osób, z którymi można się przespać, ale trudno znaleźć kogoś, kto chciałby się zaangażować.
🖇
Chciałaby obejrzeć film, siedząc z kimś na kanapie, pod kocem…, ale to nie może być ktokolwiek.
🖇📎
– Wszyscy tu są piękni. I szczęśliwi – mówi.
– My też jesteśmy piękne – odpowiada Alazne, starając się, żeby brzmiało to naturalnie.
– To prawda. Nie jest z nami tak źle, ale wciąż brakuje nam kilku lat, żeby było jeszcze lepiej.
– Że niby jesteśmy jak wino? Im więcej lat, tym lepiej?
– No, niezupełnie jak wino. Mam na myśli to, że będzie jeszcze lepiej, gdy miniemy ten wybój na drodze… Nie jest trudno się starzeć… Najtrudniej jest zacząć się starzeć… I właśnie w tym miejscu jesteśmy, rozumiesz?
🖇📎
Nadchodzi taka chwila, kiedy trudno je [relacje] z siebie wyciągnąć, przyklejają się do organów wewnętrznych za pomocą jakiegoś dotykowego kleju. Połamiesz sobie paznokcie, ale ich nie odczepisz.
🖇
– Kiedy znów będzie normalnie… – zaczęłaś do niej mówić, gdy uwalniała twój sweter. Ale nie pozwoliła ci dokończyć.
– Kiedy znów będzie normalnie? Ale to właśnie normalność była problemem… – orzekła.
🖇
Każdy szuka tego, czego nauczono go szukać, ale i my, i oni jesteśmy nauczeni pragnąć zupełnie innych rzeczy.
🖇
Przyszłość stwarza się z tego, co jest teraz, i w życiu, i w literaturze.
🖇
Nie wiesz, o co chodzi, ale coś, co bardzo długo pozostawało uśpione w twoim wnętrzu, rozbudza się.
Gdy zamykasz drzwi, wyczuwasz, jak zapach wiosny wpada przez okno do salonu. Bierzesz głęboki oddech.
Edurne.
Powiedziała, że ma na imię Edurne.
🖇📎
Tak jakby to była jakaś zachcianka, jakbym robiła coś wbrew naturze, jakbym swoim uporem, żeby dać komuś miłość i dom, podważała porządek świata. Jakby to, że nie mam u swego boku mężczyzny, miało mnie powstrzymać przed byciem matką. Tak samo jak w urzędowym okienku, skąd dochodzi beznamiętny głos: brakuje znaczka, brakuje zdjęcia… Brakuje faceta, mówiły wszystkie spojrzenia wokół. Sprawiały, że czułam się, jakby brakowało mi jednej ręki. Jakbym była niekompletna. Jakbym była jedynie połową osoby.
🖇
[…] matką można być na wiele sposobów.
🖇
„A ty kim jesteś?”
Pytała mnie o to każdym spojrzeniem. Czy można wiedzieć, kim jesteś i co tu robisz?
🖇
– Czy to prawda, że gdy widzisz dziecko zaraz po porodzie, to cały ból odpływa w zapomnienie?
Zrobiło się cicho. Elena odpowiedziała dopiero po kilku sekundach.
– To kłamstwo… Tak samo jak to, że jak urodzisz, to czujesz się najszczęśliwszą kobietą na świecie.
– To nie jest prawdą?
– Karmią nas wieloma kłamstwami, wiesz? Nikt ci nie mówi, że będziesz ryczeć, jak tylko wrócisz z niemowlęciem do domu, że będziesz miała w sobie mniej życia niż uschnięta roślina. I że możesz nawet czuć niechęć to tej istoty, która tylko płacze i nie pozwala ci być tą samą osobą, którą byłaś wcześniej… – Elena patrzyła w sufit, ręce miała uniesione do góry i drapała się po łokciu. – Nikt ci nie mówi, że po ciężkim porodzie będziesz się czuła tak, jakby jakaś plastikowa ręka opróżniła twoje wnętrze, a robiąc to, zabierała również część twojej duszy. To wielkie kłamstwo, które my same karmimy, żeby nie zniechęcać innych kobiet. I ten sekret wyrządza nam krzywdę… Codziennie widzę oczy kobiet, które opuszczają porodówkę. Wierzą, że ich cierpienie wreszcie się skończyło. Nie zdają sobie sprawy, że największy ból dopiero nadejdzie.
– Ale przecież nie wszystko jest kłamstwem… Musi być w tym coś szczególnego.
– Nie wszystko jest kłamstwem. Jest też wielka prawda. Taka, że chociaż pępowina zostanie fizycznie odcięta, to i tak pozostanie, nigdy już nie zniknie. Zawsze trzymasz sznurek, który będzie cię prowadził do twoich dzieci.
🖇
Rozerwałam się w środku, jak tylko może rozerwać się rodząca kobieta, kiedy zobaczyłam, jak moja córka układa mi się na łonie. Widząc, jak moja córka próbuje przypomnieć sobie czas, gdy była w moim ciele, zwinięta w moich snach, zanim zabrali nas obie na salę porodową.
Karmele Jaio, To nie ja,
przeł. Maja Gańczarczyk,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)
Peritas en dulce to karmelizowane gruszki, wykwintny deser, ale również hiszpańskie określenie na coś, co jest bliskie ideału, obiekt pożądania (przyp. tłum.).
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz