Niedzielne odliczanie literek, raz. Dziewięć lat temu z hakiem napisałam: jest film, na który koniecznie musimy iść razem. Tydzień wcześniej, jak doczytałam w tym wpisie, byliśmy razem na wystawie zdjęć Vivian. Filmu, uśmiechnęłam się, Sadownik do tej pory nie obejrzał.
Po przeczytaniu tej książki, obejrzałam jeszcze raz filmowy zwiastun. Są w nim wszystkie zdjęcia Vivian, które i dawno temu, i teraz robią na mnie takie samo, piorunujące, wrażenie. Nic się nie zmieniło, zazdroszczę Jej odwagi fotografowania ludzi.
Ta książka to przede wszystkim biografia, ale czytanie dodatków świadczy o tym, że to również sprawozdanie z trwającej wiele lat przygody wypełnionej zmarłymi i żyjącymi jeszcze ludźmi, historiami, przedmiotami, uporem, afektem, szczęśliwym trafem i przypadkiem.
Historia zaczyna się w 2007 roku na licytacji komorniczej w Chicago. Kiedy jeden z nabywców, John Maloof, dokładnie przyjrzał się porzuconym pudłom wypchanym fotografiami, które kupił, licząc na to, że wykorzysta je w planowanej książce, odkrył prawdziwy skarb: tysiące negatywów nieznanego autorstwa.
🖇
Podobnie jak wielu ludzi byłam zachwycona zdjęciami, ale nie dawały mi spokoju sprzeczne opisy osobowości Vivian, niezrozumienie, z jakim spotkał się jej stosunek do fotografii, oraz brak informacji o rodzinie i życiu osobistym. Jednak tam, gdzie większość widziała nieprzeniknioną tajemnicę, ja dostrzegłam luki do wypełnienia i poczułam, że muszę rozwikłać zagadkę, która tak wielu wprawiła w zakłopotanie.
🖇
DODATEK C: KULISY
[…] często pytano mnie o metody używane do odnalezienia tych, którzy kiedyś znali fotografkę i jej rodzinę. Szczęście i wytrwałość odegrały ważną rolę, a większość poszukiwań zajęła wiele lat. Kierowała mną fascynacja podróżami i zdjęciami Vivian, a także chęć postawienia sobie wyzwania.
📎
DODATEK D: WSKAZÓWKI
[…]
Kiedy mamy imię i nazwisko, możemy znaleźć w internecie prawie każdego. […] zestawiając poszczególne informacje – wiek, adresy, nazwiska panieńskie, inicjały, drugie imiona i pokrewieństwo – znalazłam wszystkie osoby powiązane z Vivian Maier, których szukałam.
[…]
Unikaj pokusy wypełniania luk hipotezami zamiast dowodami. […]
Jeśli zapis jest niejasny lub nie ma sensu, nie odrzucaj go od razu.
[…]
Jeśli nie możesz znaleźć danej osoby, poszukaj kogoś, kto mógł ją znać.
[…]
Niezwiązane ze sobą źródła mogą zawierać informacje nieosiągalne w inny sposób.
[…]
Przygotuj się na marnowanie czasu. Przykład: ostatecznie dziewięćdziesiąt pięć procent tropów, za którymi podążałam, i przeglądanych przeze mnie zapisów okazało się nie mieć związku z moimi poszukiwaniami. Tak naprawdę nie był to jednak zmarnowany czas, ponieważ poznałam wielu ludzi, wiele miejsc i rzeczy, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia.
🖇
Ochoczo towarzyszyła chłopcom w zabawach na świeżym powietrzu, zawsze gotowa paść na ziemię w swoich ładnych sukienkach.
Francja, 1932.
🖇
Szanse, że jej wyjątkowe dzieło kiedykolwiek ujrzy światło dzienne, były niemal bliskie zera, jeśli weźmiemy pod uwagę splot nieprawdopodobnych wydarzeń, które doprowadziły do jego uratowania i rozpowszechnienia. Gdyby nie doszło do choćby jednego z nich, fotografie mogłyby zniknąć na zawsze: niemal na pewno wylądowałyby w śmietniku.
🖇
[…] zdjęcia to tylko ulotne chwile w strumieniu czasu. Najtrafniej ujęła to Susan Sontag: „Robiąc zdjęcie, stykamy się ze śmiertelnością, kruchością, przemijalnością ludzi i rzeczy. Właśnie dlatego, że wybieramy jakąś chwilę, wykrawamy ją i zamrażamy, wszystkie zdjęcia stanowią świadectwo nieubłagalnego przemijania”.
🖇
[…] kiedy tylko znajdowała na to czas, włóczyła się po ulicach. Tamtej zimy uchwyciła miasto pokryte śniegiem, prawdopodobnie w porze, kiedy jest najpiękniejsze, tchnące niespotykaną łagodnością i spokojem.
Zima 1955.
🖇
Wreszcie, kiedy dzwoniąca kobieta zaczęła bluzgać do słuchawki, Vivian zażartowała: „Równość – jeśli panowie to robią, dlaczegóż panie by nie mogły?”.
🖇
Eugenie Jaussaud opuściła Francję ponad sto lat temu i zmarła w 1948 roku, zatem szanse na znalezienie kogoś, kto ją znał, były bliskie zera. Jednak biorąc pod uwagę jej niezwykłą karierę kucharki i wrażenie, jakie sprawiała w listach, uznałam, że była uczciwa, ciepła i mądra i najprawdopodobniej odegrała najważniejszą rolę w życiu wnuczki.
🖇
Kiedy utkniemy w martwym punkcie,
warto zmienić źródło informacji […].
Chicago, ok. 1969.
🖇
Na wystawie wszechobecne były dzieci, w dużej mierze przedstawione jako żywiołowe i w ciągłym ruchu. Chociaż pojawiają się one nieustannie również w pracach Vivian, ukazywała je w odmienny sposób, zdecydowanie wyróżniając się swoją niechęcią do idealizowania maluchów.
Kanada, 1955.
Vivian miała niesamowitą zdolność skłaniania maluchów do współpracy w fotograficznych przedsięwzięciach. Jej zdjęcia przedstawiają dzieci w każdym wieku, wszystkich ras i klas społecznych, jakby uzyskała mandat na reprezentowanie wszystkich młodych ludzi na świecie. Poprzez kontakt wzrokowy i błyskawiczne reakcje stworzyła fotografie, które emanowały czystą autentycznością. Zazwyczaj w tamtych czasach robiono zdjęcia wyszorowanym, ubranym i szczęśliwym dzieciom – przypominającym ślicznie zapakowane prezenty. Vivian uchwyciła pełne spektrum ich życia i uczuć, łącznie ze łzami i napadami złości.
Stuyvesant Town, 1954.
🖇
Dla wielu ludzi, którzy nie chcą się zdobyć na wyważoną próbę wyjaśnienia lub umieszczenia jej zachowania w kontekście, Vivian Maier pozostaje utalentowaną dziwaczką ze smutnym życiorysem, ale ona z pewnością odrzuciłaby takie wyobrażenie o sobie.
🖇
[…]
mogła sobie pozwolić na robienie tego,
co chciała i lubiła.
🖇
Kanada, 1955.
W fotografii artystka mogła wyrażać swoje przekonania, uczucia i wnikliwe zrozumienie kondycji ludzkiej, tworząc ogromny zbiór prac odzwierciedlających uniwersalne prawdy i całą gamę emocji.
Chicago, późne lata pięćdziesiąte.
🖇
Zazwyczaj po prostu stawała w jednym miejscu i pozwalała się rozwijać wydarzeniom wokół niej bez tworzenia narracji […].
🖇
Dzięki niezwykłej wrażliwości wizualnej potrafiła wynieść banalne rzeczy, takie jak druciane kosze na śmieci, sprężyny materaca lub stosy drewnianych skrzynek, do poziomu geometrycznego piękna.
🖇
[…] z powodu przenikliwej inteligencji i zdecydowanych opinii Vivian często wydawała się apodyktyczna i wyniosła, kiedy wyrażała swoje poglądy.
🖇
Osobowość Vivian – tak jak osobowość każdego z nas – została ukształtowana przez wiele czynników: geny, doświadczenia z dzieciństwa, przypadkowe spotkania, nawiązane relacje i spontaniczne decyzje.
🖇
Niezwykłe cechy osobowości pozwoliły jej pokonać każdą przeszkodę i ułożyć życie tak, by czuła się bezpieczna i spełniona. […] Dla Vivian fotografia była czymś więcej niż środkiem ekspresji: umożliwiała jej zaangażowanie.
🖇
Przez cały 1954 rok Vivian fotografowała tak wiele obiektów od tyłu, że stało się to poniekąd jej znakiem rozpoznawczym, obok podejścia „mniej znaczy więcej” widocznego w ujęciach części ludzkiego ciała i przedmiotów osobistych. Czasami wystarczyły jej zaciśnięta dłoń, bosa stopa lub prosty gest, by opowiedzieć całą historię.
Nowy Jork, 1953.
🖇
Funkcjonowała w tych warunkach całkiem dobrze, a kiedy pewnego dnia coś poszło nie tak, jak to się prawie zawsze zdarzało, podnosiła się i znajdowała nowy sposób, by zapewnić sobie niezależność i nie rezygnować ze swoich przyjemności. Starzejąc się, pomimo okresów melancholii lub frustracji, pozostała pełna energii i aktywna, w ciągu dnia zazwyczaj robiła zdjęcia, a wieczorami wychodziła do kina czy teatru. W rzeczywistości przez większość czasu wyglądała na wyjątkowo szczęśliwą.
🖇
[…] pstrykała raz i ruszała dalej.
🖇
Coraz częściej starała się uchwycić okruchy życia, chwile zazwyczaj umykające uwadze – takie jak ta, w której najmłodsze z trójki dzieci pod torami kolejki naziemnej z podziwem patrzy w górę z otwartymi ustami, a przedmiot wywołujący zdumienie jest znany tylko jemu.
Późne lato, Nowy Jork, 1953.
🖇
Anne Morin, kuratorka i badaczka dorobku Vivian […] uważa, że „autoportrety pozwoliły Vivian na przedstawienie niezbitego dowodu jej obecności w świecie, w którym wydawało się dla niej nie być miejsca”.
Chicago, 1978.
Chicago, druga połowa lat siedemdziesiątych.
🖇
Nieżyjąca już Mary Ellen Mark uważała, że Vivian zdobyłaby sławę za życia, gdyby inni zobaczyli jej zdjęcia, i zwięźle podsumowała talent niani: „Jej prace są świetne, nie ma co do tego wątpliwości. Jest fantastyczną fotografką uliczną i wspaniałą portrecistką. Ma doskonałe oko, wszystko jest idealne. Piękne kadrowanie, piękny punkt widzenia, prawdziwy punkt widzenia. Jest fantastyczna”.
Nowy Jork, 1954.
🖇
[…] bez wytchnienia przemierzała ulice, aby zdobyć biegłość w fotografowaniu i opanować nowe techniki.
Lato, Chicago, 1978.
🖇
Gdyby Vivian walczyła z rakiem, a nawet lżejszymi fizycznymi dolegliwościami, takimi jak drżenie samoistne, artretyzm lub choroba leniwego oka, te przypadłości nie zostałyby odrzucone jako nieistotne dla jej fotografii. Prawdopodobnie chwalono by ją za niezłomność w realizowaniu swoich celów mimo niepełnosprawności. Jednak nawet wśród światłych ludzi przeważa uprzedzenie wobec chorób umysłowych. Wiele osób w Champsaur mimo niepodważalnych dowodów oburzało się na sugestię, że Vivian lub jej rodzina miała jakiegokolwiek rodzaju zaburzenia psychiczne. Eksperci, którzy zamietli sprawę pod dywan, jeszcze wzmocnili to błędne przekonanie.
🖇
Gdyby zwrócono uwagę na jej chorobę, od początku stałoby się oczywiste, że Vivian nie udostępniała swoich zdjęć, ponieważ były one przedmiotem patologicznego gromadzenia, nad którym nie miała kontroli.
🖇
Postępowe poglądy Vivian sprawiały, że dążyła do uchwycenia punktu przecięcia rasy i klasy.
Chicago, 1971.
🖇
Nic nie może trwać wiecznie.
Musisz zrobić miejsce dla innych ludzi.
To karuzela. Robisz pełną rundkę i koniec,
a potem ktoś inny dostaje taką samą szansę.
– Vivian do sąsiada o śmierci
Ann Marks, Vivian Maier. Niania, która zmieniła
historię fotografii,
przeł. Tomasz Macios,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)
[…] można i należy uznać, że Vivian Maier zasługuje na zupełnie inne wyróżnienie. Jest inspirującą postacią: kobietą, która pokonała przeszkody, aby przejść przez życie na własnych warunkach, mocno angażując się przy tym na rzecz wspólnego dobra.
🖇
Jest tu autentyczne oko, prawdziwa znajomość ludzkiej natury, fotografii i ulicy, a takie rzeczy nie zdarzają się często. W pracach Vivian od razu widać zrozumienie człowieka, ciepło i filuterność.
// Joela Meyerowitz
🖇
W świecie sztuk pięknych wybór ujęć, kadrowanie i robienie odbitek uznaje się za nieodłączne elementy fotografii, niemal równie ważne jak samo zdjęcie. Jak wymownie wyjaśnił Ansel Adams: „Negatyw jest odpowiednikiem partytury, a odbitka – zagranego na jej podstawie koncertu”.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz