niedziela, listopada 05, 2023

5253. Z oazy (CCIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy. Pięćdziesiąt jeden książek później, ale tego sa­me­go roku, po drugiej części ukazała się trzecia, obiecując na koniec czwartą. Za­czy­na­łam dwa razy. Za pierwszym razem odłożyłam po kilku stronach, nie mogąc wejść w opowieść — może wyrosłam, a może dwie części to dość, a ta trzecia to od­grze­wa­nie kotletów, piar czy skuteczny marketing? Za drugim razem wsiąkłam. Z radością powitałam dwie bezsenne godziny w środku nocy. I? I doskonała jest ta część, i cze­kam na czwartą, chyba już ostatnią.

Don Juan, z książek Castanedy, wzruszyłby tylko ra­mio­na­mi, bo dla niego ta książka byłaby tylko opowieścią utkaną luźno na kanwie odnalezionego przypadkiem ze­szy­tu z no­tat­ka­mi z za­jęć Przesuwanie punktu połączenia. Mnie zaś za­chwy­ca pro­sto­ta czte­rech ilustracji tego ma­gicznego procederu, zaklęta w nie­co­dzien­nej ofer­cie dru­giej już ja­poń­skiej ka­wiar­ni, w której dzieje się ta powieść. A za Don Jaunem chyba zatęskni­łam, choć skubany jest wyłącznie w papierze, ale za to na wyciągnięcie ręki w drugiej części ula.

Gdzieś w środku książki pomyślałam, że Biały Kruk na pewno byłaby wściekła[y], gdybym zrezygnowała choćby z jednego szczęśliwego dnia. Wiatr w żagle czy co?

– Chodzi o uczucia?
Drżenie serca to fakt.
– Tak.

     – Ale żeby się nie poddawać mimo braku talentu, też trzeba mieć talent.
     – To mnie nie pocieszyło.
     Nanako chciała mu dodać otuchy, ale jej się nie udało.
     […]  Reiji jednak uznawał jej słowa za żarty. W końcu po człowieku z de­ter­minacją dążącym do spełnienia marzeń takie słowa spływają jak woda po kaczce.

     – Niezdecydowanie jest autodestrukcyjne – ostrzegła Sachi męż­czyz­nę w okularach przeciwsłonecznych, który był niezdecydowany jak Hamlet.

Dał z siebie wszystko, więc miał satysfakcję. Ale niezależnie od tego, co mó­wił, nie zmieniało to faktu, że poniósł porażkę.
     Setsuko, zamiast się cieszyć, że zdała, płakała z rozczarowania.
     – Najwyraźniej tak to jest, jak się zapomni o łapówce dla bogów – za­żar­tował Todoroki i wybuchnął śmiechem. Ponieważ nie dostał się do tech­ni­kum, poszedł do publicznego liceum.
     Tamtej wiosny, w dniu ceremonii przyjęcia nowych uczniów, Todoroki nie mógł uwierzyć własnym oczom. W jego klasie była Setsuko.
     – Co ty tu…
     Setsuko zrezygnowała z technikum przy politechnice i postanowiła pójść do tego samego liceum co Todoroki. Przypadek zrządził, że trafiła do tej sa­mej klasy.
     – Najwyraźniej tak to jest, jak się da bogom porządną łapówkę – po­wie­dzia­ła Setsuko i się roześmiała.

Dzieci bez wahania zadają trudne pytania.

     – Nikt nie zostaje mangaką tylko od samego chcenia, prawda?
     Miało to sens.
     – Gdyby chodziło tylko o to, żeby przenieść się do przeszłości, każdy mógłby to zrobić. Ale ta kawiarnia wybiera ludzi… Za pomocą zasad… I niektórzy ludzie po usłyszeniu tych zasad poddają się. Ale ci, którzy są zdecydowani na podróż w czasie mimo tych zasad, mają ku temu powód. Nie ma znaczenia, jaki to powód. Jeśli jest ktoś, z kim muszą albo po­win­ni się spotkać… nawet jeśli obecna rzeczywistość się nie zmieni… no cóż, tylko to się liczy.

     – Hmmm, może i nie ma sensu – Yukari się nie spierała. – Ale pewne rzeczy mogą się zmienić, nawet jeśli teraźniejszość się nie zmieni.

W oczach Yayoi stanęły łzy. Jeśli to można było uznać za odpowiedź, to odpowiedziała.

Każdy człowiek ma przyrodzoną umiejętność radzenia sobie ze wszystkimi trudnościami. Każdy ma tę energię. Ale czasem, gdy ta energia trafia na zawór lęku, jej przepływ może się zatrzymać. Im większy lęk, tym większej siły potrzeba, by otworzyć zawór i uwolnić tę energię.
     Siły tej dodaje nam nadzieja. Można powiedzieć, że nadzieja to moc wiary w przyszłość.

     – Powinnaś być z siebie dumna, że wytrwałaś i się nie poddałaś. Twój upór był imponujący. To się nie stało za sprawą magii! Pamiętasz, jak do ciebie zawołałam tamtego dnia? Twoje życie nie uległo nagłej przemianie, prawda? Żaden z twoich problemów nie rozwiązał się nagle sam, prawda? Ale patrzyłaś w przyszłość i nie dawałaś za wygraną.

Pytania były trywialne, ale większość z nich dotyczyła kwestii, które ludzie zwykle odkładają na później. Ponieważ każde pytanie zaczynało się od za­ło­że­nia, że jutro ma nastąpić koniec świata, książka zmuszała czy­tel­ni­ków do wyboru jednej z dwóch możliwości: zrobić coś albo tego nie zrobić.

*

     – O, a jaka jest twoja odpowiedź?
     […] 
     – Wybieram tę pierwszą. Urodziłbym się.
     – Pierwszą? Dlaczego?
     – Chciałbym się urodzić, nawet gdybym mógł przeżyć tylko jeden dzień.

Są takie dni, kiedy osoba goniąca za marzeniami nie umie znaleźć sił, by dalej dążyć do celu. Czuje gorycz i ból i musi zestawić swoje marzenia z rze­czywistością i dokonać wyboru. W takiej sytuacji osoba obdarowana czyjąś najcenniejszą rzeczą jest w stanie wytrwać w swojej walce nieco dłużej.

Jej głos był czysty, jakby oczyszczony
z dezorientacji i lęku.

Toshikazu Kawaguchi, Zanim wyblakną wspomnienia,
przeł. Joanna Dżdża,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

Wiedziała, że ta wspólna chwila po­trwa krót­ko i ni­gdy się nie powtórzy.
     – Kawa wystygnie.

Pewne uczucia należy wyrazić niezależnie od tego, co wydarzy się w przyszłości.

     – Nie zapomnij o mnie do końca wieków.
     – Do końca wieków?
     – Bo moja miłość sięga głębiej niż jakakolwiek uraza.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz