Niedzielne odliczanie literek, dwa. Przypadek podsunął mi tę lekturę i dobrze mi ona zrobiła. To, co mi się przytrafiło w temacie bezdzietności w moim życiu, nie było omamem, zwidem czy przewidziało-ci-się-„gupia”-babo. Z jednej strony ulga — nie jestem przewrażliwiona, nie jestem wariatką. Z drugiej bezgraniczny smutek, bo niby XXI wiek, a to niestety wciąż się dzieje i ryje kobiece serca.
Społeczny aspekt bezdzietności przez lata, gdy można było próbować wywierać na mnie presję, zwiedziłam wszerz i wzdłuż, wzdłuż, wszerz i w poprzek niezliczoną liczbę razy. Z tego czasu mam kilka blizn, dużą świadomość swoich pragnień i sporą moc osobistą. Tym, co wzięłam sobie z tej książki na tym poziomie dotyczy obserwacji, że alergiczne zachowanie matek wobec bezdzietnych kobiet bierze się stąd, że te pierwsze traktują bezdzietność, z którą obnoszą się te bez pieluch i tornistrów pod pachą, jako środkowy palec wymierzony macierzyństwu. Że niby moja bezdzietność twojej dzietności wali graffiti w kolorze bezsensu na siedzibie najgłębszego sensu macierzyństwa? Mocne! Nie wymyśliłabym tego. Mogłabym się tego dowiedzieć, gdybym chociaż raz w całym swoim życiu została potraktowana jako partnerka do rozmowy, a nie jako fatum, przeciwnik życia na ziemii, a przynajmniej egoistka. Dlaczego opcja, że moja bezdzietność jest moja, a twoja dzietność jest twoja i obie żyjemy z konsekwencjami tych wyborów, była zbyt trudna do wybrania, nieosiągalna jako konstrukt myślowy czy zwyczajnie niemożliwa? A może niesprawiedliwością był fakt, że do pewnego momentu moja bezdzietność była odwracalna, twoja dzietność była już na zawsze permanetna.
Relacyjny aspekt bezdzietności dosięgnął mnie po raz ostatni dwa lata z hakiem temu, miesiąc z haczykiem po śmierci Orzeszka. Biały Kruk, gdy upierałam się przy zdecydowanie innej percepcji rzeczywistości rodzinnego życia, powiedział mi, że Orzeszek ostatnie piętnaście (!) lat swojego życia martwiła się, że my z Sadownikiem nie mamy dzieci. Ogarnęła mnie wtedy ślepa furia: że co?! kura prze wu! martwiła się?! po co!? wystarczyło nas, a przynajmniej mnie spytać! Tyle zmarnowanego czasu i energii! Nie zmieściło mi się to w głowie.
Osobisty aspekt bezdzietności wzięłam pod lupę ostatnio dwa albo trzy miesiące temu, przyznając się nie tylko przed sobą, że są kobiety, które lubiłam, a których skutecznie unikam od czasu, gdy stały się matkami. Zastanawiałam się, o co chodzi? Przecież nie o matki per se, przyjaźnię się z kilkoma… Chwilkę zajęło mi klarowanie odpowiedzi. Brzmi ona następująco: tak, nie znoszę, skreślam, odwracam się na pięcie i vado via, znikam ze swojego życia wszystkie te kobiety, które są wyłącznie matkami. Te, które pozbawiły swoje osoby jakiegokolwiek innego aspektu istnienia, unicestwiły wszystkie swoje pasje, ciekawości świata, osobiste pragnienia i cele dla latorośli, które dobiegają właśnie trzydziestki. Nie po drodze mi z tak okaleczonymi Duszami i już.
To tyle w kategorii suplement do lektury wartej przeczytania, nim ktokolwiek będzie ci musiał na starość szklankę wody podawać.
Ta książka jest dla wszystkich kobiet, które codziennie dokonują wyborów. I dzielnie znoszą ich konsekwencje.
*
Pytanie „Dlaczego nie chcesz mieć dziecka?” nie jest sprawą wujka przy wigilijnym stole ani cioci na imieninach. Nie wywołuj bezdzietnych do odpowiedzi. Bo na to, co usłyszymy, możemy nie być przygotowani/ne.
*
Zdania, które słyszą osoby bezdzietne od „życzliwych” cioć, wujków, znajomych i nieznajomych, są podszyte samym złem: powątpiewaniem, zawiścią, niechęcią, drwiną, jedną wielką pretensją. A przecież człowiek ma elementarne prawo decydować o swoim życiu. Artykuł 31 polskiej Konstytucji mówi, że: „Wolność człowieka podlega ochronie prawnej. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje”. Na szczęście prawo (jeszcze) nie nakazuje kobietom rodzenia dzieci. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że jest to społecznie oczekiwane.
*
Społeczeństwo rości sobie prawo do kobiecego ciała. Nie wiem czemu – i w którym momencie – potencjał życia jest ważniejszy od życia, które już jest, ma dwadzieścia pięć, trzydzieści lat.
// Renata
*
[Tatianą Ostaszewską-Mosak]
Mamy pewne oczywiste etapy: szkoła, partner, później solidny, długotrwały związek, dziecko…
[J.D.K.] Takie bazy, które musimy zaliczyć?
[T.O.M.] Dokładnie! Broń Boże, żeby one się pomieszały!
[J.D.K.] Bo to rodzinom niszczy bezpieczny schemat?
[T.O.M.] Chyba też. Tak naprawdę jesteśmy mniej postępowi, niż nam się wydaje.
[J.D.K.] Co przez to rozumiesz?
[T.O.M.] Lubię zawsze powiedzieć w takich sytuacjach o dwóch hierarchiach wartości, które mamy. Jedna z nich to ta, o której mówimy: że jesteśmy tolerancyjni, empatyczni, lubimy pomagać i w ogóle same dobre rzeczy. Ale tak naprawdę to przez nasze zachowania i to, co mówimy i robimy, manifestuje się nasza prawdziwa hierarchia wartości. „Deklaratywnie to wiesz, córciu, ja szanuję wszystkie twoje wybory, ale jednak w nocy nie mogę z jakiegoś powodu spać, jednak trochę mnie męczy, że nie masz w tym wieku stałego partnera / że już masz tego partnera od pięciu lat, a nadal nie ma mowy o jakiejś stabilizacji, o dziecku”. Takie myśli i emocje są prawdą o nas samych, a nie to, jak chcielibyśmy myśleć i czuć.
*
Zapytałem kiedyś moją znajomą, biegłą psycholożkę kliniczną i sądową, co by powiedziała, gdyby miała wziąć sto procent polskich rodziców i wskazać, ile procent z nich potrafi wychować swoje dzieci naprawdę przyzwoicie. Odpowiedziała, że góra trzydzieści procent. – A te siedemdziesiąt? – Te siedemdziesiąt bym podzieliła na pół: trzydzieści pięć procent nie powinno mieć w ogóle dzieci, a pozostali powinni być natychmiast pozbawieni praw rodzicielskich. Jej zdaniem ewolucja wychowania dzieci w Polsce na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat wygląda tak: najpierw dzieci wychowywano, potem chowano, a teraz się hoduje.
// Jacek Tulimowski
*
Jest tysiąc przyczyn, dla których nie chcę mieć dzieci, a nie potrafię znaleźć żadnej, dla której chciałabym je mieć. […]
Mam wrażenie, że moja rodzina powątpiewa w moją decyzję. Podważają mój wybór. To nie fair.
// Zofia
*
Bardzo wiele ludzi ma przekonanie, że rodzina jest najważniejsza. Nieważne jaka, jak bardzo patologiczna, jak fatalnie traktująca swoich członków i nieodpowiedzialna. Koszmarne założenie. O wiele bardziej jestem przywiązana do idei rodziny jako ludzi, których wybieramy w życiu, bo możemy na nich polegać, bo możemy przy nich być sobą, wzajemnie sobie ufać, bo jesteśmy dla siebie wtedy, kiedy się potrzebujemy.
// Renata
*
Rodzina z wyboru nie kwestionuje wagi rodziny, której sobie nie wybrałaś. Z tą rodziną możesz nadal mieć bliskie więzi, które będziesz pielęgnować.
// Angelika Kucińska
*
Opowieść o dobrowolnej, świadomej bezdzietności nie jest opowieścią o tym, że macierzyństwo nie jest spoko. Ja sobie tak wybrałam i tak chcę mieć, a ty sobie wybrałaś inaczej i mam nadzieję, że jest ci dobrze z tym wyborem. Mnie z moim jest świetnie. Tyle.
// Angelika Kucińska
*
Dzieci to wybór, który cię wiąże do końca. Z każdym innym wyborem możesz sobie trochę pobyć i w razie czego zrezygnować.
// Edyta Broda
*
Jedna czuje, że chce dziecka, a druga absolutnie nie i nie ma w tym nic dziwnego, nic nienormalnego. Ale nie! Nie możemy się naturalnie czuć, bo jest instynkt macierzyński, który nas obliguje do czegoś!
[…] Kobiety strasznie go bronią, chociaż historycznie rzecz ujmując, został wymyślony przeciwko kobietom. Może to dlatego, że instynkt bywa też wygodnym narzędziem do zrzucania z siebie odpowiedzialności. Ten mityczny instynkt macierzyński zwalnia z myślenia o tym, dlaczego chcemy mieć dzieci. Czy na pewno chcemy je mieć. Poza tym nadaje decyzji o macierzyństwie moc, »uprawomocnia ją«. Trochę jak »wola Boża« u osób wierzących. Bóg tak chciał i już. Instynkt przemówił, więc ja już nie mam nic do gadania. Ale to znowu konstrukcja psychologiczna, a nie biologiczna potrzeba. Instynktu, który sprawia, że każda kobieta jest powołana do rodzenia dzieci i opiekowania się nimi – nie ma.
// Edyta Broda
*
Losu nie należy zbytnio mitologizować, myślę jednak, że nie warto z nim też zbytnio zadzierać, jeśli podpowiedzi, które ma dla nas, tak bardzo z nami rezonują.
*
[…]
jeśli coś dla ciebie nie jest super i czegoś absolutnie nie chcesz, nawet nie pomyślałeś, że możesz tego chcieć, to wtedy tego nie brakuje. […] Wiele razy przekonałam się, że podobne dyskusje nie mają sensu. Jeśli ktoś zaczyna mówić do ciebie stereotypami, to żaden twój argument tego nie zmieni. Trzymam się zasady, że kiedy rozmawiasz z człowiekiem i widzisz, że zaczyna się robić gorąco, to nie ma co zmieniać człowieka, trzeba zmienić sytuację. Można to zrobić choćby w ten sposób, że się odwrócisz na pięcie i sobie pójdziesz.
// Edyta Broda
*
Chciałabym, żeby pytanie kogokolwiek o posiadanie lub nieposiadanie dzieci odeszło do lamusa, żeby ludzie zrozumieli, że nieważne, czy to jest moja decyzja, czy splot tragicznych sytuacji – nie ma tematu. Ktoś bardzo chciał dziecko, ale nigdy w życiu nie spotkał osoby odpowiedniej do tego, żeby z nią to dziecko mieć. Takie przypadki też są! Czyż nie jest niezręczne wywoływanie kogoś takiego do odpowiedzi? Przestańmy pytać! Bo dla jednych to będzie moment na ciętą ripostę, ale ktoś inny wróci do domu i się załamie, bo pytanie o macierzyństwo przywoła wszystkie najgorsze wspomnienia. Nie można ludziom grzebać w ranach.
// Renata
*
Widziałam niedawno mem, na którym ktoś mówi do dziecka, żeby pocałowało babcię, bo jej będzie przykro, a dziecko odpowiada: »Babcia jest dorosła i poradzi sobie ze swoimi emocjami«. Nie mam dylematów dotyczących »szklanki wody na starość«. Jestem tu i teraz. To trochę tak jak w związkach – niby szukamy kogoś na całe życie, ale ja wierzę, że w życiu jesteśmy dla siebie w danym momencie na jakiś czas. I nie ma w tym nic złego.
// Agnieszka Szwajgier
*
Ludzie nie boją się stawiać na tak zwaną rodzinę z wyboru.
*
To nasz wybór, żaden nakaz.
I – jak napisała Rebecca Solnit – nie jesteśmy zobligowane do odpowiadania na wszystkie pytania, które są nam zadawane. Nie musimy definiować się przez dziecko ani męża.
Jesteśmy pełnowartościowe. Bez przypisów, errat i didaskaliów.
*
Każda kobieta ma swój czas i swoje decyzje.
// Angelika Kucińska
Justyna Dżbik-Kluge, Bezdzietne z wyboru,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2023.
Zapewniam panią, że jako cywilizacja mamy dużo poważniejszych problemów niż to, że wyginiemy z powodu decyzji kobiet. Mamy galopujące zmiany klimatyczne, które naprawdę nam dadzą popalić, i to dosłownie!
[…]
Cała dyskusja w przestrzeni publicznej, presja wywierana na kobiety, zachęcanie ich do rodzenia, bo nie będzie miał na nas kto pracować w przyszłości – przynosi odwrotny efekt. Dlaczego nikt nie zauważa w tej sytuacji prostego ciągu przyczynowo-skutkowego? Te dzieci, które się urodzą, trzeba wyedukować, otoczyć opieką zdrowotną, zaczną na nas pracować za trzydzieści lat, a niewydolny system emerytalny mamy tu i teraz.
// prof. Monika Mynarska
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz