wpis przeniesiony 2.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Skromność.
Samokrytyka.
Sumienność.
Spełnieni?
Sumiennie skromni.
Sumiennie samokrytyczni.
Bo... nie chwal dnia przed zachodem słońca,
Bo... nie chwal człowieka przed jego śmiercią.
I przestań, do jasnej cholery, mówić „bo”, gamoniu!
***
Poczucie własnej wartości. Wynosi się z rodzinnego domu. Nie wyniosłam. Można w dorosłości próbować sztukować, flancować, leczyć. Implant poczucia własnej wartości u mnie nie chciał się przyjąć. Lista stu rzeczy, które udało mi się w życiu zrobić, mogłaby mieć nawet tysiąc pozycji. Każdej z nich po mistrzowsku umiem umniejszyć, bo... każdy może to mieć... wystarczy chcieć... to przecież nic takiego...
Nie mogłam nasiąknąć nawet oparem poczucia własnej wartości. Potrzebowałam właściwych słów, by odkryć nieznane mi poletko, na którym moje prywatne poczucie własnej wartości postanowiło wypuścić nie tylko listek. Sama się sobą zdziwiłam, gdy dotarło do mnie, że co jak co, ale radzę sobie świetnie!
Poczucie wartości to nie podziw ani zachwyt. Poczucie wartości to właśnie wiara w siebie. Nie, że wszystko umiemy i robimy świetnie, lecz że ze wszystkim sobie poradzimy. Nawet, gdyby tym „wszystkim” bywało niekiedy odstąpienie od zamiaru, zmiana planów, akceptacja niepowodzenia, skrucha za popełnioną niegodziwość, naprawienie win lub zwyczajne rozpoczęcie od nowa. Czymkolwiek to „nowe” miałoby być.
E. Woydyłło, Powtórka z matury,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012.
(wyróżnienie własne)
Wrócił ten tekst do mnie niczym klamra, gdy w zeszłym tygodniu na zaprzyjaźnionym blogu przeczytałam nieznaną mi, ale podobno starą, brodatą anegdotkę o małej dziewczynce. Przez całe święta opowiastka ta do mnie wracała i wracała wywołując na mej twarzy uśmiech. To chyba ja... To chyba ja... Dopisałam polecaną książkę do majówkowej listy. A małej dziewczynki nie chcę już zgubić. Cytuję za Dudim:
Tischner opowiadał podczas kazania, że Pan Bóg stworzył wszystko, co nas otacza: żaby, zające, jelenie, misie… I tak wymieniał razem z dziećmi różne zwierzęta. A w końcu zapytał: „Które stworzenie udało się Panu Bogu najbardziej?” Miał nadzieję, że powiedzą „Człowiek”. Ale dzieci milczały. I wtedy ze środka kościoła wyszła mała dziewczynka, podeszła do mikrofonu i powiedziała: „To chyba ja”. (…) Tischner ją pochwalił: „Bardzo dobrze powiedziałaś!” Tę odpowiedź przytaczał potem często, ilekroć tłumaczył, jakie znaczenie dla człowieka ma odczuwanie samego siebie jako wartości.
W. Bonowicz, Kapelusz na wodzie. Gawędy o księdzu Tischnerze,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2010.
Nowa, cudna mantra: to chyba ja, to chyba ja. Proszę, weź ją sobie i noś zawsze przy sobie.
***
Przypomniało mi się. Z sobotniej podróży na Dolny Śląsk, słowa z wielkiego plakatu:
It's your life. Just take it!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz