piątek, kwietnia 13, 2012

448. Status quo

 wpis przeniesiony 2.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

[ranek]
(zapomniała, że mężczyzna to istota, która jak coś robi, to nie gada)
Jabłoń:
(z zakłopotaniem na twarzy do milczącego Sadownika)
Coś się stało?

Sadownik:
Nie.

(po chwili, bo gdy przepuściła owo „nie” przez słoje, to wyszło jej,
że może jednak coś się stało i to złego
)
Jabłoń:
Zły na mnie jesteś?

Sadownik:
Noooo! Mów, mów! To bardzo ciekawe…
Może powinienem być na ciebie zły, tylko nic o tym nie wiem…

Jabłoń:
(o krok od skruchy, gotowa spróchnieć)
Nie jestem od piątej rano na nogach, nie latam wokół ciebie…

Sadownik:
No tak, koszulę prasowałem sam… buty musiałem sobie wyczyścić sam…
i najgorsze… kanapki do pracy też robiłem sobie dzisiaj sam!

Jabłoń:
Ja bym taką żonę rzuciła!

Sadownik:
O, nie! Mylisz słowa. Nie rzucił, tylko wyrzucił.
(po upływie teatralnej pauzy)
Wiesz, co mnie powstrzymuje?
Musiałbym spakować wszystkie książki,
by poszły sobie razem z nią.

Jabłoń:
Czyli zostaję. Super!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz