czwartek, sierpnia 16, 2012

529. Książka roku 2012

 wpis przeniesiony 3.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Gdy zobaczyłam ją w zapowiedziach, rzuciłam tylko kątem oka i szybka decyzja była podjęta — NIE. Okładka infantylna. NIE. Tytuł z serii „jak być szczęśliwym od wczoraj”. NIE. Trzy razy NIE to NIE. Przewijając maila w górę, nie zaszczyciłam już ani okładki, ani tytułu nawet byle jakim mrugnięciem powieki.

W moim, jeszcze do niedawna ulubionym radio — dziadzieje niestety — trafiłam na komentarze do otaczającej nas rzeczywistości, które szalenie lubię. Mój ulubiony komentator-gość — nie znam nazwiska, ale głos rozpoznam wszędzie — podzielił się, że czyta świetną książkę... świetną, świetną... napisał ją psychiatra... o poczuciu własnej wartości. Zdziwiona? Oj, bardzo. Gdy wymienił tytuł, okazało się, że to książka, której powiedziałam 3×NIE. Oniemiałam ze zdziwienia. Tylko krowa nie zmienia zdania, prawda? Zmieniłam. Kupiłam. Połknęłam. Obwołałam ją swoją książką roku, choć jest dopiero sierpień.

Życie kiedyś w końcu się zacznie...
     Lecz na narodziny do bycia sobą czeka się czasami tako długo! Istnieć to nie wszystko. Jak żyć w zgodzie ze sobą?
(...) Jak po prostu odkryć siebie, docenić, zbudować?

*

Informacje, jakich dostarcza nam poczucie własnej wartości, są cenne: rozkoszować się, gdy wszystko idzie dobrze, zadziałać, gdy jest inaczej.

*

Nie należy wpadać w gniew z powodu spraw, czy rzeczy. One się tym nie przejmują.

*

Mam zaakceptować — przynajmniej na początku rozumowania — niesprawiedliwość i zdradę? Cóż innego można zrobić skoro istnieją... Mam zaakceptować, że mnie okłamano, zdradzono, że wykorzystano moje słabości lub, co gorsza, nadużyto mojego zaufania? Jeśli coś takiego się zdarzyło, to jaki jest wybór? Muszę zaakceptować fakt, że rzeczywiście do tego doszło...
     Ale postawa akceptacji tutaj się kończy. Dotyczy tylko tego co jest, co istnieje. Temu, czego jeszcze nie ma lub co może się zdarzyć, stawię czoła; po akceptacji następuje zawsze działanie, a nie rezygnacja.

*

(...) dobrze jest czasem, zamiast szukać siebie, poszukać po prostu swojego miejsca, to znaczy kawałka przestrzeni, aktywności, więzi, które najlepiej dają nam odczuć, że żyjemy. (...) Rzadko zdarza się, by jakieś miejsce było nam „dane” od razu, i często początki są niedoskonałe. Stopniowo nasze działania sprawią, że zaczniemy czuć się tam dobrze: „zrobimy” sobie miejsce w takim samym stopniu, jak je znajdziemy.

*

Dać się pochłonąć działaniu i nabrać nawyku nieosądzania tego, co robię, niezależnie od rezultatu. Po prostu to robić. Lub nie robić. Ale z pełną świadomością i całkowitą akceptacją.

*

Im większe robimy postępy, tym bardziej zapominamy o sobie, żeby myśleć raczej o tym, by żyć, kontaktować z innymi, uczyć się, smakować, kochać... Żeby od czasu do czasu dotknąć chwil harmonii, trzeba umieć delikatnie odsunąć się od siebie. I od siebie pod spojrzeniem innych: przestać się martwić tym, jakie wrażenie robimy na ludziach...

Christophe André, Niedoskonali, wolni, szczęśliwi.
O sztuce dobrego życia
, Czarna Owca, Warszawa 2012.
(wyróżnienie moje)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz