sobota, sierpnia 04, 2012

521. Wieczność za mną i przede mną

 wpis przeniesiony 3.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Lęk... Strach... Niepokój... trzy różne terminy, nieostre granice... nurtują mnie, ciekawią... czego się boisz? samotności? śmierci? jutra? Odkryłam kilka dni temu, czego boję się niezmiennie, bez względu na statystykę „happy endów”. Paradoksalnie boję się Jej. Marzę o Niej, zaklinam, planuję, przygotowuję się na Jej przyjście, ba, kocham Ją. Lecz gdy staje w drzwiach, zamieram. Jeszcze jej nie widzę, jeszcze nie przypuszczam, że to już. Przeczuwam tylko, by zaraz potem mieć pewność, że Ona już jest... obok, nieodwołalnie, bo... lęk, strach, niepokój... w dowolnej kolejności, w dowolnym natężeniu. Ona... Zmiana. Jest w Niej i śmierć sposobu, w jaki aktualnie postrzegam świat. Jest i samotność rodzącej się nowej, nieznanej tożsamości. Jest i dygocące jutro, co chciałoby już dziś znać cały kształt Zmiany — wszystkie konsekwencje, nowe ukształtowanie terenu możliwości i niemożliwości. Ją — Zmianę, w każdej postaci — chciałabym nauczyć się witać od razu z otwartymi ramionami, zamiast w pierwszym odruchu wykonywać krok w tył. A Zmiana na to: żyj, po prostu żyj, tylko pełniej, tak, tak, jeszcze pełniej!

*

Spotkałam Janka cztery lata temu (z małym, kilkumiesięcznym okładem). Dziś na ławce w parku ustaliliśmy, że te cztery lata, jeśli chodzi o zmianę, jakiej doświadczyłam, to niewyobrażalna Wieczność Cała. Gdy więc powiedziałam z nutką zamartwiania się: wiesz za osiem lat... On przytomnie stwierdził: za osiem lat to za dwie wieczności... nic się o tej chwili dziś powiedzieć nie da, więc nie ma co się martwić.

*

Lęk, strach, niepokój... przed Wiecznością? Odrobina — niczym przyprawa — uzasadniona? A może to przyrząd mierzący obecność Zmiany-Wieczności, co właśnie rozsiada się bezszelestnie w fotelu naprzeciwko nas.

*

W ramach podjętego eksperymentu na „ludziu”, byłam dzisiaj samotnie w kinie. Jak na pierwszą próbę (z dwunastu, jedna na tydzień) nie mogłam lepiej trafić. Dużo śmiechu, dużo łez, dużo wewnętrznego poruszenia, dużo życia... No i dwie wisienki na torcie, brytyjski dla zachwytu obu uszu, i motto, którym można wykończyć każdego pesymistę:

Na końcu i tak wszystko będzie dobrze.
Jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec.

Nie mogę się tylko zdecydować, który zwiastun wolę bardziej, polski czy brytyjski za słowa Evelyn:

This is a new, different world.
The challange is to cope with it, and
not just cope but thrive
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz