środa, sierpnia 15, 2012

528. Amber Gold to ja!

 wpis przeniesiony 3.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Dzień taki se. Zupełnie w poprzek planom, co zacne były.

*

Jabłoń:
(rzyga bez opamiętania i do upadłego)

Henia:
(asystuje Drzewku ciałem nieruchomym i troskliwym wzrokiem)

Jabłoń:
Tylko mi nie mów: chodź, obeżremy kilka trawników,
bo to dobrze robi na żołądek.

Henia:
(z miną znawcy traw, telepatycznie)
Na pewno by ci pomogło, no ale jak chcesz...

*

(kilka godzin później przez telefon)
Sadownik:
Jak wrócę, muszę z tobą poważnie porozmawiać...

Jabłoń:
Mam się bać razem z książkami?

Sadownik:
Nie, nie, dobrze mi z tobą.
Zresztą tyle w ciebie zainwestowałem,
że z ekonomicznego punktu widzenia mi się nie opłaca.
(po chwili dodaje)
I tym optymistycznym akcentem zakończmy.
Kocham Cię i dobranoc.

Jabłoń:
(też kocha, czerwoną słuchaweczkę naciska i odlicza...
jeszcze tylko 96 godzin i Stado będzie w komplecie
)

*

Dzień taki se. Grzeszę!
Pozytyw 1: jednak nie zdecydowałam się na trawę.
Pozytyw 2: zostaję w Przytulisku razem z książkami — jestem niczym słynne ostatnio lokaty w bursztynowe złoto, zysk żaden, ale zrywać mnie, czyli ze mną, wygląda na to, że póki co nie warto.
Pozytyw 3: tylko 96 godzin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz