poniedziałek, października 24, 2016

2096. Jesienna potrzeba?

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

I kto by pomyślał? Ja nie. Reportaż nie wchodzi — już, póki co, a może tylko przez chwilę? Może pogoda, temperatura, coraz krótsze dni? Opanowała mnie potrzeba fikcji, powieści, historii zmyślonych. Innymi słowy, jestem teraz pies na sens w sen beletrystki zaklęty. Zachłannie, ale bardzo wolno teraz czytam. Ewidentnie jestem na końcu jednego ze swoich światów.

Czekał, uspokajał umysł, gromadził cierpliwość. Cierpliwość nie przychodziła mu łatwo.

*

To nie otworzy żadnych drzwi, rewolwerowcze. Najwyżej zamknie je raz na zawsze.
     […] Musisz zacząć tam, gdzie kończy się świat.

*

[…] spadał… spadał w górę.

*

 — Nie rozumiem tego!
 — Ja też — przyznał rewolwerowiec. — Ale coś się dzieje.

*

Więc idź. Są światy inne niż ten.

*

Niektórzy żywią się miłością, która nawet w tych smutnych złych czasach pojawia się w pradawnych miejscach

*

Roland potrząsnął powoli głową. Zdał sobie sprawę, że tkwi w tym jakaś nauka, nie jasna i pogodna, lecz coś, co było odwieczne, kalekie i okryte rdzą.

*

Ciekawiło go, kiedy po raz pierwszy upadnie. Nie chciał upaść, mimo że nikt na niego nie patrzył. To była kwestia dumy. Rewolwerowiec wiedział dobrze, co to takiego duma — ta niewidzialna kość, która usztywnia kark.

*

— Długich dni i przyjemnych nocy, cudzoziemcze.
— Ty miej ich dwa razy tyle.

Stephen King, Roland. Mroczna Wieża I,
przeł. Andrzej Szulc,
Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz