niedziela, lutego 16, 2025

(5714+1). Będąc listkiem drzewa

Bezpośrednim powodem wydzielenia tych trzech fragmentów były części mowy, tak pięknie opisane w jednym z nich. Chciałam móc je mieć, w razie czego, w łatwy spo­sób — okolice języka — pod ręką. Natychmiast odezwały się korzonki genealogiczne.

Miłość do literek odziedziczyłam po mamie Orzeszka. Miłość do kształtu liter i cyfr nautycznych zawdzięczam teściowi Orzeszka. Krótko mówiąc: genu nie wydłubiesz.

Trzeba wziąć blok marmuru i usunąć wszystko, co niepotrzebne. W słyn­nym powiedzeniu jest mniej więcej tyle sensu co w zagadce z czasów mo­je­go dzieciństwa: jak zmieścić cztery słonie w małym fiacie? Odpowiedź, gdy­by ktoś nie pamiętał, brzmiała: dwa z przodu, dwa z tyłu.
     Łatwo się domyślić, jaką minę miał Michał Anioł, gdy tłumaczył na­trę­to­wi: „Ależ, to proste, mój drogi, musisz tylko…”.
     Odkąd poznałem ten cytat, zamieszczony w jakiejś młodzieżowej książce o sztuce, zacząłem sobie wyobrażać rysunki uwięzione w białych kartkach. Obrazy w niezagruntowanym płótnie. Świątki w pniu gruszy. Kotlety mie­lo­ne w prosiaku.
     […]  Stukamy w klawiaturę. Wklepujemy litery […]. Pisząc w ten sposób, łatwo zapomnieć, jak bliski był kiedyś związek typografii i rzeźby.
     A przecież przez stulecia litery wykuwano w kamieniu. Odlewano w me­ta­lu. Wycinano z drewna. Potem tłoczono, walcowano, ściskano pod prasą. Pieczętowano, przybijano. W słowie „druk” jeszcze się czuje ten ciężar.

🖇

Rzeczownik wyraża zaufanie do czytelników. Przy­miot­nik maszeruje obok jak cień lub strażnik. Dopo­wia­da, dociska, naznacza. Dba, żebyśmy nie popełnili błędu w ocenie. Nie przeoczyli cech osoby lub rzeczy.

🖇

Parę lat temu zwiedzałem nowoczesną drukarnię.
     – Zamówiliśmy badania – powiedziała pani dyrektor – z których wy­ni­ka, że zasadniczo książki czytają już tylko dziewczynki między dzie­wią­tym a trzynastym rokiem życia.
     – I co państwo zrobią? – spytałem.
     – Właśnie kupujemy maszynę do brokatu.

Marcin Wicha, Jak przestałem kochać design,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz