Bezpośrednim powodem wydzielenia tych trzech fragmentów były części mowy, tak pięknie opisane w jednym z nich. Chciałam móc je mieć, w razie czego, w łatwy sposób — okolice języka — pod ręką. Natychmiast odezwały się korzonki genealogiczne.
Miłość do literek odziedziczyłam po mamie Orzeszka. Miłość do kształtu liter i cyfr nautycznych zawdzięczam teściowi Orzeszka. Krótko mówiąc: genu nie wydłubiesz.
Trzeba wziąć blok marmuru i usunąć wszystko, co niepotrzebne. W słynnym powiedzeniu jest mniej więcej tyle sensu co w zagadce z czasów mojego dzieciństwa: jak zmieścić cztery słonie w małym fiacie? Odpowiedź, gdyby ktoś nie pamiętał, brzmiała: dwa z przodu, dwa z tyłu.
Łatwo się domyślić, jaką minę miał Michał Anioł, gdy tłumaczył natrętowi: „Ależ, to proste, mój drogi, musisz tylko…”.
Odkąd poznałem ten cytat, zamieszczony w jakiejś młodzieżowej książce o sztuce, zacząłem sobie wyobrażać rysunki uwięzione w białych kartkach. Obrazy w niezagruntowanym płótnie. Świątki w pniu gruszy. Kotlety mielone w prosiaku.
[…] Stukamy w klawiaturę. Wklepujemy litery […]. Pisząc w ten sposób, łatwo zapomnieć, jak bliski był kiedyś związek typografii i rzeźby.
A przecież przez stulecia litery wykuwano w kamieniu. Odlewano w metalu. Wycinano z drewna. Potem tłoczono, walcowano, ściskano pod prasą. Pieczętowano, przybijano. W słowie „druk” jeszcze się czuje ten ciężar.
🖇
Rzeczownik wyraża zaufanie do czytelników. Przymiotnik maszeruje obok jak cień lub strażnik. Dopowiada, dociska, naznacza. Dba, żebyśmy nie popełnili błędu w ocenie. Nie przeoczyli cech osoby lub rzeczy.
🖇
Parę lat temu zwiedzałem nowoczesną drukarnię.
– Zamówiliśmy badania – powiedziała pani dyrektor – z których wynika, że zasadniczo książki czytają już tylko dziewczynki między dziewiątym a trzynastym rokiem życia.
– I co państwo zrobią? – spytałem.
– Właśnie kupujemy maszynę do brokatu.
Marcin Wicha,
Jak przestałem kochać design,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz