środa, lipca 02, 2025

5825. Z oazy (CCCLIV)

Co­tygodniowe odliczanie literek, cztery. Zgrabna konstrukcja stereotypów, spo­łecznych oczekiwań, osobistych lęków i strachów czyni tę powieść ciekawą. Bły­sko­tliwe zdania nie pozostawiają marginesu na obojętność. Te konkretne stereotypy, oczekiwania, lęki czy strachy — fajnie jest przyjrzeć się, które z nich przecięły nam w życiu drogę.

Część opisanych tu sytuacji zdarzyła się naprawdę, choć nie jed­nej, ale kilku znanym mi kobietom. To ich doświadczenia składają się na życiorys powieściowej Joaśki.

[…]  obecnie za­ka­żenie HIV nie musi prowadzić do nieszczęścia, po wtóre – ile kobiet, tyle możliwych sposobów przeżywania za­ka­że­nia, czucia go i siebie w nim. W Muszę ci coś powiedzieć przy­bli­żam zaledwie kilka z milionów możliwych. Piszę o milionach, gdyż obecnie 20,2 miliona kobiet i dziewcząt żyje z HIV lub AIDS. Sta­no­wią one większość osób zakażonych.

Po researchu, jaki wykonałam na potrzeby mojej książki, nie mam wątpliwości, że wizerunek osoby żyjącej z HIV wymaga nie tylko zaktualizowania, lecz i uzupełnienia.
     Żyjemy w rzeczywistości wykrzywionej przez uprzedzenia, gdzie HIV-fobia przeplata się z innymi fobiami oraz -izmami: ho­mo­fobią, kapitalizmem, ksenofobią, neokolonializmem, im­pe­ria­li­zmem. Mizoginia zajmuje w tym łańcuszku ważne miejsce.

🖇 🖇

Ludzie w mojej sytuacji muszą mówić. Wyjaśnić innym swoje po­ło­żenie, skąd się tacy wzięli i że nie stąd, że są ludźmi beznadziejnymi, nieodpowiedzialnymi, półludźmi.

🖇

     – Dzień dobry, jestem studentką psychologii. Czy byłaby pani tak uprzej­ma, by odpowiedzieć na kilka pytań. Zajmie to dosłownie dziesięć, może pięt­na­ście minutek. Szalenie by nam pani pomogła w badaniach nad trud­ną sytuacją, w jakiej się państwo znajdują – mówi cichuteńko, jakbyśmy by­li płochliwym ptactwem.
     – Moja nie jest trudna – przerywa jej Ada, kumpela z kolejki.
     […]
     Niektóre pytania są łatwe, inne – niemożliwe.
     Czy doceniłam wartość życia, odkąd wiem?
     Czy mam pozytywne odczucia dotyczące sensu istnienia?

🖇

Żałuję, że  […]  czas się nie kurczy i rozkurcza na życzenie, tylko wedle swo­je­go sadystycznego widzimisię, gdy z chwili gehenny czyni rozległą pu­sty­nię, a przyjemność ścieśnia do rozmiarów ziarenka piasku. – No chodź już.

🖇

[…]  pomiędzy teraz a jutro rozciąga się niewyobrażalnie rozległy ocean czasu.

🖇

Liczyłam bardziej na: „Zaraz znajdą lek, zaraz się wyleczysz”. Może coś o re­in­kar­nacji. Dostaję jednak „pozwól życiu się wydarzać”, „co cię nie za­bi­je, to cię wzmocni” i inne rady, które obijają się po uchu jak złapane w słoik chrabąszcze.
     – Dobrze wiem, jak było kiedyś z wirusem. Źle było, a teraz – dobrze. To dla ciebie świetna wiadomość.
     Tym razem przykuł moją uwagę. Niech, kurde, będzie świetnie.

🖇

Ordynator zarządził, żeby – wbrew przepisom – wpuszczać tych partnerów w nocy. Załoga szpitala wychodziła z założenia, że – okej – AIDS to cho­ro­ba, której nie potrafimy wyleczyć, ale możemy spróbować dać naszym pacjentom normalne życie. Dać je sobie.

🖇

Mam jeszcze cztery przystanki do przejścia. Powinny się rozejść, myśli.
     Kiedy docieram do domu, wciąż tam są.

🖇

Oglądam zdjęcia. […]
     Jestem noworodkiem. Gdybym nim nie była, nic by się nie wydarzyło. Ale jestem. Bezwzględność mojego istnienia rozdziera matkę na trzy szwy. Pewnie dlatego tak trudno będzie nam się potem dogadać.

🖇

Czy dorośli mogą być nieletni? Po latach najdzie mnie, że może.

🖇

[…]  Zrzucić z siebie smutek po matce, która nosiła smutek po swojej i tak dalej. Jak to w rodzinie. Terapeuta zasugerował kiedyś, że powinnam się tym zająć. Matką. Tobą. Bez »powinnam«, nie mó­wi się »powinnam«, mó­wi się »mogę«. W każdym razie zabrzmiało to tak, jakby »matka« była przed­miotem do przerobienia jak biologia czy chemia. Jakbyś ty”.
     Jest miesiąc duchów. Tajpej zasnuwa dym banknotów palonych dla zmar­łych. Dym zbiera się pod naszym blokiem w gęstą zupę, pełza po chod­ni­ku. Mąci w głowie. Może dlatego naszło mnie, żeby rozmawiać z ty­mi, z którymi się nigdy nie dało.

🖇

     – Daj spokój, nie jest aż tak zimno – dyscyplinuje mnie […].
     – Jest lodowato.
     – Pomyśl o zimnie, że jest ciepłe.
     Myślę. Wciąż jest zimno.

🖇

Już samo myślenie: „Mój chłopak”, przynosi satysfakcję. To poczucie, że coś może być moje. Ktoś. I że tak zostanie, dopóki tego nie oddam, nie zgubię lub nie zostanie mi ukradzione. „Mój chłopak” jest jak „ulubiony sweter”, cie­pły i nie gryzie pod pachami.

🖇

Nasze szczęście zależy od tego, jak szybko załapię, kiedy dać did, a kiedy have. Jak coś było i jest, wstawia się have. Have nie pozwala odetchnąć, że to już koniec, jest potencjalnie nieskończone, złowrogie, jak niezdjęty gips, pod którym nie do końca wiadomo, co się kryje. Jest stanem prze­wle­kłym. Jak zimno, które czuję od kilku godzin i co do którego mam pewność, że prze­ci­ska się między sekundami, minutami w przyszłość, między mnie a ko­re­petytora, na którego właśnie czekam.
     […]  otwieram notatki, żeby sobie przypomnieć, kim jestem po angielsku.

🖇

Chcę powiedzieć więcej, bardziej, lepiej, a że jeszcze nie zawsze po­tra­fię, to ściskam jego dłoń mocno, pewnie, i to jest jak wszyst­kie phrasal verby ze słownika.

🖇

Czy on mówi poważnie?
     – Mówię poważnie – odpowiada, jakbym myślała na głos.
     – Wiesz… – Nieznośnie przeciągam moment, żeby coś powiedzieć.
     Zacząć rozmowę z intencją na tak czy na nie?
     A do tego to nieznośne łupanie w klatce. Nienawidzę być ciałem. Wola­ła­bym się chować w nim jak w szafie i wychodzić, kiedy mi się podoba. Kiedy nam. Ciało obsługuje przecież więcej niż pojedyncze „ja”.

🖇

Leżę. Oddycham szybko, a z każdym wydechem mija rok.

🖇

Opos to mądre zwierzę. W obliczu zagrożenia pada martwe, choć żyje. Obniża tętno, bierze minimum oddechów, sztywnieje.

🖇

Dyktatura moralna po prostu nie działa: tyle lat pogadanek o wierności i partnerach na życie, a ludzkość wciąż ma HIV. Dekady dyscyplinowania ciał. Przestańcie nam wmawiać, że monogamiczne heterożycie jest jedynym dobrym, słusznym, zdrowym. Przestańcie używać HIV jako argumentu. […]  Jak skręcisz kostkę, masz skręconą kostkę, jak masz HIV, coś musiałeś przeskrobać. Wjeżdża pogarda. „Co to za podejrzany człowiek”. A przecież kostkę można skręcić w bójce, którą się wywołało. Albo kradnąc.
     […] 
     Chorowanie nie działa na zasadzie: coś przeskrobiesz, coś złapiesz. Szpi­tal to nie Sąd Ostateczny.
     […]  Choroba to wypadkowa wielu czynników. Są przywileje klasowe, przekazana przez otoczenie wiedza dotycząca prewencji, pieniądze, które pozwalają ją zdobyć i tak dalej. Do tego dochodzi przypadek.

🖇

Bo, widzisz, Chao, my tu gadamy o ludziach. Ludziach. Chyba że uważasz, że powinnością człowieka jest nadczłowieczeństwo. Bycie poza i ponad.

🖇

Wypijam wodę duszkiem, wielkimi haustami, żeby utopić oblepiający od środka niepokój. Niepokój jest jak olej, nie do zatopienia.

🖇

Są miliony ludzi jak ja. Miliony dziewczyn. Tylko że za każdym razem, kiedy wychodzę z przychodni, zostaję na ulicy sama.

🖇

     – Jak chciałbyś umrzeć? – Czuję, że powinnam coś powiedzieć […].
     – Wszystko jedno, byle nie we śnie.
     – Byle nie?
     – Nie chciałbym tego przegapić – wyjaśnia Tom […].

🖇

Głowa łupie, noga pulsuje, plecy rwą, i to już trzeci tydzień. Cukier usypia, cukier kłuje obowiązkowym zastrzykiem, straszy, że człowiek się już nie obu­dzi. Arytmia nie daje odpocząć, miażdżyca miażdży, wrzód rozkwita krwawym kap, kap. Choroby lubią być opowiadane. Wszystkie poza moją. Myślę o tym, kiedy szukam biletów do Polski.

🖇

Niektóre końce nie mają początku.

🖇

Wygodnie bywa w chorobie, przytulnie. Mówią ci, co robić i o jakim czasie. Nie musisz myśleć, co za pięć lat osiągniesz, co za dekadę, bo liczy się tylko, że teraz masz badanie krwi, a potem rezonans. Po wyzdrowieniu człowiek nie wie, jak te wszystkie nagle odzyskane lata planować. Bo co to jest rok bez rezonansu? Co to są dwa lata? Strach się przyzwyczaić, że to wszystko może tak trwać i trwać. Kiedyś o tym nie myślałam. Zacho­ro­wa­łam, wy­zdro­wia­łam, kropka. Człowiek młody był, niedoświadczony. Ale jak cho­ro­ba wra­ca, kiedy zdrowiejesz drugi raz, czujesz, że trzeciej szansy nie będzie. Na wszelki wypadek jedną nogą stoisz w świecie chorych, żeby nie wypaść z obiegu. Z czasem stajesz się ekspertką od bycia jedną nogą tam.

🖇

Nic się nie bać. Mówić, jak było, jak jest i trochę o marzeniach, bo wiadomo, ważny jest wychył w przyszłość. Trzeba pokazać czytelnikom, że ona w ogó­le istnieje dla ludzi jak ja.

🖇

Dystans nie do pokonania, choć Kaśka podejmuje próby, żeby się do mnie zbliżyć. Zrozumieć, jak może się czuć ciało roz­mon­to­wa­ne społecznym uprzedzeniem.

🖇

Po zakończeniu mszy zostaję jeszcze chwilę w ławce, żeby rozważyć w sercu tajemnicę swojego nieudanego związku z Panem. Rozstania za obopólnym nieporozumieniem. Bo jak to możliwe, że wskrzesił Łazarza, rozmnożył chleb, po wodzie chodził i pozwolił milionom ludzi umrzeć na AIDS. W szczy­cie epidemii ustami swoich wysłanników zakazywał kondomów. A potem uzdrowił tylko tych bogatszych, z Zachodu. Jak to jest, że słyszy słowa na „g”, na „k” i na „p”, a nie słyszy rozpaczy?

🖇

     – Do kościoła nie chodzi? – wita ją babka.
     – Kościoły to czasem namaluję, kilka dni temu akwarelkę zrobiłam Świę­tego Jana, chciałaby mama zobaczyć? – Matka nie jest jak ojciec. Nie łagodzi.

🖇

„Chcę żyć normalnie. Najnormalniej” – piszę na swoim lampionie. Jest chiński Nowy Rok, czas życzeń puszczanych do nieba w nadziei, że się spełnią. Setki, tysiące życzeń dryfuje między dachami, koronami drzew, niosąc ryzyko pożaru.

🖇

     – Myślisz, że taki ktoś zaakceptuje to, kim jesteś? Prawdziwą ciebie?
     Nie wiem, co myślę.

🖇

Jesteśmy nadziani śmiercią jak profiterolki kremem” – tak mnie naszło. Trochę tandetnie, trochę bajadera, ale Różewicza so­bie w gło­wie nie za­in­sta­lu­ję. Tym bardziej teraz, w przegrzanym aucie. Poza tym […]  wia­do­mo – umrzemy, choć jednocześnie nie wiadomo, bo każdy ma w za­na­drzu jakieś „jeszcze nie teraz”.

🖇

Drogi, po happy endzie szybko przyszła miłość. Boję się, że za­wsze przychodzi.

Aleksandra Zbroja, Muszę ci coś powiedzieć,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

Dzięki nieidealności wygląda idealnie.

🖇

Każdy ma jakąś przeszłość.

🖇

Za dużo się robi tej myśli, więc ją odpuszczam, rzu­cam przez okno, żeby się wybiegała, zostawiła mnie w spokoju.

🖇

Miałam nadzieję.
I zero pretensji. Czasem tak można.

🖇

[…]  naśmiewanie się z osób nie­nor­ma­tywnych jest nie­do­puszczalne ani w przedszkolu, ani gdziekolwiek in­dziej, i wiem, że to pojęcie – nienormatywny – można uznać za dziwaczne, ale w skrócie chodzi o to, że każ­de­mu należy się szacunek, bo jak się nad tym zastanowić, czym jest norma, kto z nas się do niej w stu procentach zalicza?

🖇

Bo to, co chcę powiedzieć, jest wyznaniem, a na wyznania nie ma procedury.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz