Cotygodniowe odliczanie literek, cztery. Zgrabna konstrukcja stereotypów, społecznych oczekiwań, osobistych lęków i strachów czyni tę powieść ciekawą. Błyskotliwe zdania nie pozostawiają marginesu na obojętność. Te konkretne stereotypy, oczekiwania, lęki czy strachy — fajnie jest przyjrzeć się, które z nich przecięły nam w życiu drogę.
Część opisanych tu sytuacji zdarzyła się naprawdę, choć nie jednej, ale kilku znanym mi kobietom. To ich doświadczenia składają się na życiorys powieściowej Joaśki.
•
[…] obecnie zakażenie HIV nie musi prowadzić do nieszczęścia, po wtóre – ile kobiet, tyle możliwych sposobów przeżywania zakażenia, czucia go i siebie w nim. W Muszę ci coś powiedzieć przybliżam zaledwie kilka z milionów możliwych. Piszę o milionach, gdyż obecnie 20,2 miliona kobiet i dziewcząt żyje z HIV lub AIDS. Stanowią one większość osób zakażonych.
•
Po researchu, jaki wykonałam na potrzeby mojej książki, nie mam wątpliwości, że wizerunek osoby żyjącej z HIV wymaga nie tylko zaktualizowania, lecz i uzupełnienia.
Żyjemy w rzeczywistości wykrzywionej przez uprzedzenia, gdzie HIV-fobia przeplata się z innymi fobiami oraz -izmami: homofobią, kapitalizmem, ksenofobią, neokolonializmem, imperializmem. Mizoginia zajmuje w tym łańcuszku ważne miejsce.
🖇 🖇
Ludzie w mojej sytuacji muszą mówić. Wyjaśnić innym swoje położenie, skąd się tacy wzięli i że nie stąd, że są ludźmi beznadziejnymi, nieodpowiedzialnymi, półludźmi.
🖇
– Dzień dobry, jestem studentką psychologii. Czy byłaby pani tak uprzejma, by odpowiedzieć na kilka pytań. Zajmie to dosłownie dziesięć, może piętnaście minutek. Szalenie by nam pani pomogła w badaniach nad trudną sytuacją, w jakiej się państwo znajdują – mówi cichuteńko, jakbyśmy byli płochliwym ptactwem.
– Moja nie jest trudna – przerywa jej Ada, kumpela z kolejki.
[…]
Niektóre pytania są łatwe, inne – niemożliwe.
Czy doceniłam wartość życia, odkąd wiem?
Czy mam pozytywne odczucia dotyczące sensu istnienia?
🖇
Żałuję, że […] czas się nie kurczy i rozkurcza na życzenie, tylko wedle swojego sadystycznego widzimisię, gdy z chwili gehenny czyni rozległą pustynię, a przyjemność ścieśnia do rozmiarów ziarenka piasku. – No chodź już.
🖇
[…] pomiędzy teraz a jutro rozciąga się niewyobrażalnie rozległy ocean czasu.
🖇
Liczyłam bardziej na: „Zaraz znajdą lek, zaraz się wyleczysz”. Może coś o reinkarnacji. Dostaję jednak „pozwól życiu się wydarzać”, „co cię nie zabije, to cię wzmocni” i inne rady, które obijają się po uchu jak złapane w słoik chrabąszcze.
– Dobrze wiem, jak było kiedyś z wirusem. Źle było, a teraz – dobrze. To dla ciebie świetna wiadomość.
Tym razem przykuł moją uwagę. Niech, kurde, będzie świetnie.
🖇
Ordynator zarządził, żeby – wbrew przepisom – wpuszczać tych partnerów w nocy. Załoga szpitala wychodziła z założenia, że – okej – AIDS to choroba, której nie potrafimy wyleczyć, ale możemy spróbować dać naszym pacjentom normalne życie. Dać je sobie.
🖇
Mam jeszcze cztery przystanki do przejścia. Powinny się rozejść, myśli.
Kiedy docieram do domu, wciąż tam są.
🖇
Oglądam zdjęcia.
[…]
Jestem noworodkiem. Gdybym nim nie była, nic by się nie wydarzyło. Ale jestem. Bezwzględność mojego istnienia rozdziera matkę na trzy szwy. Pewnie dlatego tak trudno będzie nam się potem dogadać.
🖇
Czy dorośli mogą być nieletni? Po latach najdzie mnie, że może.
🖇
„[…] Zrzucić z siebie smutek po matce, która nosiła smutek po swojej i tak dalej. Jak to w rodzinie. Terapeuta zasugerował kiedyś, że powinnam się tym zająć. Matką. Tobą. Bez »powinnam«, nie mówi się »powinnam«, mówi się »mogę«. W każdym razie zabrzmiało to tak, jakby »matka« była przedmiotem do przerobienia jak biologia czy chemia. Jakbyś ty”.
Jest miesiąc duchów. Tajpej zasnuwa dym banknotów palonych dla zmarłych. Dym zbiera się pod naszym blokiem w gęstą zupę, pełza po chodniku. Mąci w głowie. Może dlatego naszło mnie, żeby rozmawiać z tymi, z którymi się nigdy nie dało.
🖇
– Daj spokój, nie jest aż tak zimno – dyscyplinuje mnie […].
– Jest lodowato.
– Pomyśl o zimnie, że jest ciepłe.
Myślę. Wciąż jest zimno.
🖇
Już samo myślenie: „Mój chłopak”, przynosi satysfakcję. To poczucie, że coś może być moje. Ktoś. I że tak zostanie, dopóki tego nie oddam, nie zgubię lub nie zostanie mi ukradzione. „Mój chłopak” jest jak „ulubiony sweter”, ciepły i nie gryzie pod pachami.
🖇
Nasze szczęście zależy od tego, jak szybko załapię, kiedy dać did, a kiedy have. Jak coś było i jest, wstawia się have. Have nie pozwala odetchnąć, że to już koniec, jest potencjalnie nieskończone, złowrogie, jak niezdjęty gips, pod którym nie do końca wiadomo, co się kryje. Jest stanem przewlekłym. Jak zimno, które czuję od kilku godzin i co do którego mam pewność, że przeciska się między sekundami, minutami w przyszłość, między mnie a korepetytora, na którego właśnie czekam.
[…] otwieram notatki, żeby sobie przypomnieć, kim jestem po angielsku.
🖇
Chcę powiedzieć więcej, bardziej, lepiej, a że jeszcze nie zawsze potrafię, to ściskam jego dłoń mocno, pewnie, i to jest jak wszystkie phrasal verby ze słownika.
🖇
Czy on mówi poważnie?
– Mówię poważnie – odpowiada, jakbym myślała na głos.
– Wiesz… – Nieznośnie przeciągam moment, żeby coś powiedzieć.
Zacząć rozmowę z intencją na tak czy na nie?
A do tego to nieznośne łupanie w klatce. Nienawidzę być ciałem. Wolałabym się chować w nim jak w szafie i wychodzić, kiedy mi się podoba. Kiedy nam. Ciało obsługuje przecież więcej niż pojedyncze „ja”.
🖇
Leżę. Oddycham szybko, a z każdym wydechem mija rok.
🖇
Opos to mądre zwierzę. W obliczu zagrożenia pada martwe, choć żyje. Obniża tętno, bierze minimum oddechów, sztywnieje.
🖇
Dyktatura moralna po prostu nie działa: tyle lat pogadanek o wierności i partnerach na życie, a ludzkość wciąż ma HIV. Dekady dyscyplinowania ciał. Przestańcie nam wmawiać, że monogamiczne heterożycie jest jedynym dobrym, słusznym, zdrowym. Przestańcie używać HIV jako argumentu. […]
Jak skręcisz kostkę, masz skręconą kostkę, jak masz HIV, coś musiałeś przeskrobać. Wjeżdża pogarda. „Co to za podejrzany człowiek”. A przecież kostkę można skręcić w bójce, którą się wywołało. Albo kradnąc.
[…]
Chorowanie nie działa na zasadzie: coś przeskrobiesz, coś złapiesz. Szpital to nie Sąd Ostateczny.
[…]
Choroba to wypadkowa wielu czynników. Są przywileje klasowe, przekazana przez otoczenie wiedza dotycząca prewencji, pieniądze, które pozwalają ją zdobyć i tak dalej. Do tego dochodzi przypadek.
🖇
Bo, widzisz, Chao, my tu gadamy o ludziach. Ludziach. Chyba że uważasz, że powinnością człowieka jest nadczłowieczeństwo. Bycie poza i ponad.
🖇
Wypijam wodę duszkiem, wielkimi haustami, żeby utopić oblepiający od środka niepokój. Niepokój jest jak olej, nie do zatopienia.
🖇
Są miliony ludzi jak ja. Miliony dziewczyn. Tylko że za każdym razem, kiedy wychodzę z przychodni, zostaję na ulicy sama.
🖇
– Jak chciałbyś umrzeć? – Czuję, że powinnam coś powiedzieć […].
– Wszystko jedno, byle nie we śnie.
– Byle nie?
– Nie chciałbym tego przegapić – wyjaśnia Tom […].
🖇
Głowa łupie, noga pulsuje, plecy rwą, i to już trzeci tydzień. Cukier usypia, cukier kłuje obowiązkowym zastrzykiem, straszy, że człowiek się już nie obudzi. Arytmia nie daje odpocząć, miażdżyca miażdży, wrzód rozkwita krwawym kap, kap. Choroby lubią być opowiadane. Wszystkie poza moją. Myślę o tym, kiedy szukam biletów do Polski.
🖇
Niektóre końce nie mają początku.
🖇
Wygodnie bywa w chorobie, przytulnie. Mówią ci, co robić i o jakim czasie. Nie musisz myśleć, co za pięć lat osiągniesz, co za dekadę, bo liczy się tylko, że teraz masz badanie krwi, a potem rezonans. Po wyzdrowieniu człowiek nie wie, jak te wszystkie nagle odzyskane lata planować. Bo co to jest rok bez rezonansu? Co to są dwa lata? Strach się przyzwyczaić, że to wszystko może tak trwać i trwać. Kiedyś o tym nie myślałam. Zachorowałam, wyzdrowiałam, kropka. Człowiek młody był, niedoświadczony. Ale jak choroba wraca, kiedy zdrowiejesz drugi raz, czujesz, że trzeciej szansy nie będzie. Na wszelki wypadek jedną nogą stoisz w świecie chorych, żeby nie wypaść z obiegu. Z czasem stajesz się ekspertką od bycia jedną nogą tam.
🖇
Nic się nie bać. Mówić, jak było, jak jest i trochę o marzeniach, bo wiadomo, ważny jest wychył w przyszłość. Trzeba pokazać czytelnikom, że ona w ogóle istnieje dla ludzi jak ja.
🖇
Dystans nie do pokonania, choć Kaśka podejmuje próby, żeby się do mnie zbliżyć. Zrozumieć, jak może się czuć ciało rozmontowane społecznym uprzedzeniem.
🖇
Po zakończeniu mszy zostaję jeszcze chwilę w ławce, żeby rozważyć w sercu tajemnicę swojego nieudanego związku z Panem. Rozstania za obopólnym nieporozumieniem. Bo jak to możliwe, że wskrzesił Łazarza, rozmnożył chleb, po wodzie chodził i pozwolił milionom ludzi umrzeć na AIDS. W szczycie epidemii ustami swoich wysłanników zakazywał kondomów. A potem uzdrowił tylko tych bogatszych, z Zachodu. Jak to jest, że słyszy słowa na „g”, na „k” i na „p”, a nie słyszy rozpaczy?
🖇
– Do kościoła nie chodzi? – wita ją babka.
– Kościoły to czasem namaluję, kilka dni temu akwarelkę zrobiłam Świętego Jana, chciałaby mama zobaczyć? – Matka nie jest jak ojciec. Nie łagodzi.
🖇
„Chcę żyć normalnie. Najnormalniej” – piszę na swoim lampionie. Jest chiński Nowy Rok, czas życzeń puszczanych do nieba w nadziei, że się spełnią. Setki, tysiące życzeń dryfuje między dachami, koronami drzew, niosąc ryzyko pożaru.
🖇
– Myślisz, że taki ktoś zaakceptuje to, kim jesteś? Prawdziwą ciebie?
Nie wiem, co myślę.
🖇
„Jesteśmy nadziani śmiercią jak profiterolki kremem” – tak mnie naszło. Trochę tandetnie, trochę bajadera, ale Różewicza sobie w głowie nie zainstaluję. Tym bardziej teraz, w przegrzanym aucie. Poza tym […] wiadomo – umrzemy, choć jednocześnie nie wiadomo, bo każdy ma w zanadrzu jakieś „jeszcze nie teraz”.
🖇
Drogi, po happy endzie szybko przyszła miłość. Boję się, że zawsze przychodzi.
Aleksandra Zbroja, Muszę ci coś powiedzieć,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)
Dzięki nieidealności wygląda idealnie.
🖇
Każdy ma jakąś przeszłość.
🖇
Za dużo się robi tej myśli, więc ją odpuszczam, rzucam przez okno, żeby się wybiegała, zostawiła mnie w spokoju.
🖇
Miałam nadzieję.
I zero pretensji. Czasem tak można.
🖇
[…] naśmiewanie się z osób nienormatywnych jest niedopuszczalne ani w przedszkolu, ani gdziekolwiek indziej, i wiem, że to pojęcie – nienormatywny – można uznać za dziwaczne, ale w skrócie chodzi o to, że każdemu należy się szacunek, bo jak się nad tym zastanowić, czym jest norma, kto z nas się do niej w stu procentach zalicza?
🖇
Bo to, co chcę powiedzieć, jest wyznaniem, a na wyznania nie ma procedury.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz