Cotygodniowe odliczanie literek, raz. Polowałam na tę książkę lata, więc nie pamiętam już, dlaczego chciałam ją mieć. Upolowałam za grosze, więc zaczęłam. Choć nie są to intymne wyznania, tylko rozprawa społeczno-historyczno-obyczajowa czy, inaczej, to nie jest plotkarska książka ani tekst z kluczem. prawie rzuciłam w kąt, bo weselnym wujkiem zajeżdżało i z lewej strony drogi, i z prawej.
Przeczytałam. Czasami się uśmiałam. Zachwyciło mnie kilka związków frazeologicznych. Fragmenty odcedziłam. Na poprawiny po tym weselu bym jednak nie poszła.
Starzy musieli nas diabelnie kochać, bo żadnego z nas nie wywalili z domu. A powinni. Byli mądrzy. I tak nas nigdy nie było. Jak dobrze dostaliśmy w tyłek, wpadaliśmy odespać i podjeść.
🖇
To były czasy. […] W Afganistanie był jeszcze spokój. Każdy się w kimś kochał, ale się nie afiszowaliśmy. Dziewczyny nie przepadały za kumplami swoich chłopaków. Niektóre zresztą były zmyślone. W niczym to nie przeszkadzało. Mieliśmy więcej czasu i mieliśmy o czym gadać. O wymyślonych rzeczach lepiej się gada. Nie ma potem człowiek wyrzutów sumienia.
🖇
Lubiłem atmosferę pewexów. To był elegancki świat. […] Wchodziło się i głupiało. Same cuda. Jak na amerykańskim filmie.
🖇
Pomyślałem „trudno” i właściwie byłem pogodzony z losem, ale zaraz potem zaczęli się drzeć. Komenda za komendą i cały czas biegiem. Kompletnie od tego odwykłem. Jak człowiek posiedzi trochę w przyzwoitym więzieniu, to od razu wzrasta mu poczucie własnej godności. […] Baczność, padnij, powstań, czołganiem… jednym słowem cały stary repertuar, bo przecież niczego nowego tutaj się nie wymyśli. Jakoś się doczołgałem i dopadłem do reszty skazańców zamkniętych w wielkiej i zatłoczonej sali, i od razu się zapytałem, co tu jest grane. […] Zaszła jakaś tragiczna pomyłka wymiaru sprawiedliwości, ponieważ uciekliśmy z wojska, by znów się w nim znaleźć.
🖇
Pozycja słuchacza nie jest wcale taka zła. Nie musi dorywać się do głosu i nikt mu nie zarzuca, że sprzedaje kit.
🖇
Bunt to artykuł zastępczy wolności. Powód jest obojętny. […] Bunt to trochę jak manewry w wojsku.
🖇
Człowiek nigdy nie przeżywa tego, co jest.
Przeżywa to, co było albo co będzie.
🖇
Któregoś dnia nie poszedłem do pracy. Jak zwykle. Chyba znalazłem sobie nawet jakiś powód. Szybka decyzja to moja specjalność. Wtedy w ogóle decyzje były łatwiejsze. Nie to, co teraz. Podejmowało się jakąś, a i tak niewiele się zmieniało. Właściwie można było podjąć jakąkolwiek. Uczucie, że nie ma się wpływu na własny los, jest uczuciem dość przyjemnym. Teraz jest niby wolność, ale ludzie są zniewoleni, jak nigdy nie byli. Wtedy byli kompletnie pozbawieni wolności, a i tak każdy robił, co chciał.
🖇
[…] człowiek potrzebuje sensu i niejedno zniesie,
żeby się do niego dorwać.
🖇
Coś mi odbiło. Pomyślałem: zrobię maturę. […] Przyjmowali tam klientów z trudnościami, przeszłością i umiarkowanie uzależnionych. Spełniałem wszystkie warunki i od razu mnie przyjęli. […] Bardzo przyjemna szkoła. Za mojej pamięci nikogo nie wyrzucili. […] Jako uczeń wytrzymałem tam trzy miesiące. Straciłem złudzenia, że w tych rozrywkowych warunkach czegokolwiek się nauczę. Natomiast za Boga nie chciałem porzucać takiego miejsca. Zostałem sprzątaczką. […] Krzesła psuły się najwięcej, bo bez przerwy się na nich bujali. Psuły się książki, bo jak ktoś miał się czegoś nauczyć, to po prostu wyrywał te strony i brał do domu, żeby nie dźwigać. Zeszytów nie było, bo wszyscy ufali swojej pamięci.
🖇
Większość młodzieńczych cierpień bierze się z niewzruszonej wiary w istnienie świata jako takiego.
🖇
Lud jest konserwatywny. Chyba że przychodzi rewolucja. Wtedy jest radykalny. Wówczas nic nie zapowiadało rewolucji. Myśleliśmy, że tak będzie zawsze. […] jednym słowem, wierzyliśmy, że świat posiada skończoną i mniej więcej przyzwoitą formę. Byliśmy ostatnim tak szczęśliwym pokoleniem.
🖇
Wychodziło na to, że kobiety jednak wolniej się starzeją. Przynajmniej te myślące. To przekonanie towarzyszy mi do dzisiaj.
🖇
Wyglądanie przez okno, pod warunkiem, że tam się niewiele dzieje, bardzo rozwija wyobraźnię. Niewykluczone, że lepiej niż czytanie. Większość książek wzięła się z nudy i nieciekawego okna.
🖇
Połowa lat osiemdziesiątych to była kraina cudowności. Czas po prostu trochę nie istniał. […] Wszędzie było blisko. Nikomu się nie spieszyło. Wpadało się do kogoś na chwilę i wychodziło rano. Spróbujcie wykonać coś takiego dzisiaj. Tak. Ostatnie szczęśliwe pokolenie. Nie było lepszego alibi niż rzeczywistość. Kryła nas i chroniła jak najczulsza matka.
🖇
Rzeczywistość pełna jest znaków, tylko
trzeba je umieć odczytywać.
🖇
Jak się komuś nie podobało, mógł siedzieć w domu. Nie było społecznej presji na przesiadywanie w knajpach. Na nic nie było. Owszem, rodzina czasem próbowała wywierać presję, nauczyciele wywierali, ale społeczeństwo jako takie było całkowicie liberalne. Mogłeś być, kim chciałeś. No, może komuniści i milicjanci nie mieli najlepszych notowań w społeczeństwie, ale za to całkiem niezłe u władzy, więc był remis i też się jakoś wyrabiali. Nikt ci nie kazał być bogaty, czysty, młody, uśmiechnięty i reszta tych imperatywów kategorycznych.
🖇
W ramach ekstrawaganckiego eksperymentu próbowaliśmy z Pluszowym uwalić się denaturatem. Zawsze nas ciekawiły zachowania lumpenproletariatu. W końcu tak jak oni byli marginesem społecznym, tak my świadomie wybieraliśmy margines kulturalny. Okazało się, że dinksem nie da się uwalić, ponieważ jest paskudny. Spożycie pół litra zajęło nam dwa dni. W ramach następnego eksperymentu spożywaliśmy krople żołądkowe. Po latach okazało się, że to żaden eksperyment, ponieważ identycznie smakuje czeski fernet produkowany obecnie przez znaną firmę Stock.
🖇
Byliśmy ciut za młodzi na epikę. Kręciła nas liryka. Do epiki się dorasta. Dlatego tylu jest poetów, a porządnych prozaików na lekarstwo.
🖇
Słuchałem wprawdzie punk rocka, ale powoli i nieodwołalnie odsuwałem się od lewicy. Ale prawica też mnie nie kręciła. Kto zresztą wtedy słyszał o jakiejś prawicy? Do dziś się zastanawiam, skąd się ona wzięła. Chyba tylko z lewicy. Centrum też nie było, chyba że za centrystów weźmiemy anarchistów. Zawsze chcieli wolności, a nigdy podatków.
🖇
Na szczęście zawsze mogłem sobie pójść i coś namieszać z Karolem. Z nim nie było, że to, że śmo, że może by jednak, aczkolwiek z drugiej strony i tak dalej. Mieliśmy zadanie do wykonania i je wykonywaliśmy. Teoria była nam obca. Action directe i tyle. Do Uniwersamu, do domu i po godzinie w miasto. Kompletnie nam wisiało, czy świat składa się ze znaczeń, czy z metafor. Składał się z tego, z czego się składał. Z Kobielskiej, Korytnickiej i Kaleńskiej. W zupełności wystarczało. Jak się robiło ciasno, to jechaliśmy na Marszałkowską. Rzeczywistość przedstawiała się całkiem koherentnie.
🖇
Wtedy kompletnie nie myślałem o pisaniu esejów. Wydawało mi się to zupełną stratą czasu, ponieważ zamiast pisania mogłem sobie eseje czytać, co robiłem z wielkim uporem, wysiłkiem i często jednak z przyjemnością. Na starość chyba powrócę do podobnego rozwiązania.
🖇
Budowali metro. Nikt nie wierzył, że coś z tego kiedyś będzie. Byliśmy sceptyczni i cyniczni.
🖇
W komunizmie czas, podobnie jak pieniądze, miał wartość nieco umowną. Jedno i drugie się po prostu przepuszczało. Oczywiście, zdarzali się jacyś poważni ludzie, ale słabo ich znałem. Nie było górskich rowerów, nie było rolek, nie było desek. Trudno sobie to wyobrazić, ale po placu Zamkowym wszyscy chodzili na piechotę.
🖇
W kioskach pojawiły się kalendarze z gołymi babami. Na każdy miesiąc jedna goła baba. Pojawiły się też broszury z wydrukami biorytmów dla każdego. Też w kioskach. To były pierwsze sygnały, że społeczeństwo zaczyna się hedonizować.
🖇
Z tytoniów fajkowych były kolejno: przedni, najprzedniejszy, bosman, neptun i kapitan oraz amphora w czterech odmianach – zielona, czerwona, brązowa i niebieska.
🖇
Któregoś wieczoru postanowiliśmy z Karolem coś zrobić. […] rzeczywistość nie wysyłała jakichś specjalnie zachęcających sygnałów. Ot, noc jak noc.
🖇
Czas sobie leciał, był czerwiec i za godzinkę miało się zrobić jasno. I wtedy Karol powiedział: „Może wejdziemy na dźwig?”. „Przecież już byliśmy” – odpowiedziałem. „Ale na ten” – odrzekł Karol. Budowali akurat Marriott i postawili sobie tam dźwig. […] Powiedziałem, że możemy wejść. Szliśmy i szliśmy. Chyba z godzinę, bo się jasno zrobiło. Po takich szczebelkach. W końcu doszliśmy. Fajnie na górze bujało. Centralny wyglądał jak paczka papierosów. Patrzyłem sobie z góry na moje miasto i wiedziałem, że wyżej już nie zajdę. I wtedy właśnie pomyślałem, że może jednak wyjadę i zostanę w końcu tym pisarzem. Miesiąc później to zrobiłem.
Andrzej Stasiuk, Jak zostałem pisarzem
(próba autobiografii intelektualnej), wyd. IV,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016.
(wyróżnienie własne)
Świat kulał w szczegółach, ale nikt przecież nie obiecywał, że będzie łatwo.
🖇
[…] umysł był wtedy giętki i wszystkie klęski zamieniał w zwycięstwa.
🖇
Dopiero teraz widzę, że moje życie składało się ze zdarzeń. Kiedyś zdawało mi się, że z myśli i uczuć. Podstawowy błąd.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz