By nie straciły na ważności, ważkości, by nie ślizgał się po nich wzrok wśród wyborów wyimków: tych gęstych czy najgęstszych gęstych.
Nikt z nas nie jest odpowiedzialny za to, jak opisują go inni ludzie, choćby całkowicie mijali się z prawdą. Wszystko zaczyna się oczywiście już w chwili diagnozy, od języka, jakim zostanie ona sformułowana. Jak wspomniałam na początku tego rozdziału, słowa są ważne, podobnie jak obrazy i metafory – czyli wszystko, co służy nam do komunikacji.
•
[…] każdy z nas jest zobowiązany do portretowania innych ludzi w sposób dokładny, wyważony i pełen szacunku, a w każdym razie my, osoby z demencją, o to prosimy.
[…] Jako osoby z demencją wiemy lepiej niż ktokolwiek inny, jak bardzo język używany do opisu naszej choroby wpływa nie tylko na to, jak widzi nas społeczeństwo, ale również jak my postrzegamy siebie samych. […] Uznaliśmy, że jeżeli na dźwięk jakiegoś określenia odruchowo się wzdrygamy, oznacza to, że nie powinno się go używać. Takie zwroty to na przykład: cierpiący, zdemenciały, otępiały, ciężar, ofiara, zaraza, epidemia, wróg ludzkości, śmierć za życia.
•
Teraz [zamiast „żyj dobrze”] wolę mówić: „Żyj najlepiej, jak ci na to pozwala twoja sytuacja”, aby ludzie nie mieli poczucia, że jeśli sobie nie radzą, to oznacza, że coś jest z nimi nie w porządku. Tak postawiony cel jest możliwy do zrealizowania przez każdego, niezależnie od jego sytuacji osobistej i finansowej. Jest też otwarty na interpretacje, bo dla każdego człowieka, zdrowego czy chorego, „najlepsze możliwe życie” oznacza coś innego, i podobnie rzecz ma się w przypadku osób z demencją. […] Te słowa niosą ze sobą mniej oczekiwań, obaw przed porażką i niemożliwych do zrealizowania marzeń.
Wendy Mitchell, Anna Wharton, Co chciałabym, żeby
ludzie wiedzieli o demencji,
przeł. Barbara Łukomska,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz