środa, lipca 02, 2025

5822. Z oazy (CCCLI)

Co­tygodniowe odliczanie literek, raz. Poślizgnięte dwa dni, a w zasadzie przy­kor­ko­wa­ne na dwa dni trudnościami, niemocą odcedzenia wyimków z tej książki.

Najpierw było czekanie na książkę, następnie na jej u mnie czas. Potem była roz­mo­wa z Hawwą o filmie wyjętym z tej wyczekanej książki. Dzięki tej rozmowie trafiłam na tę książkę, by wyskoczyć z niej na chwilę do innej w tym samym temacie, by wró­cić i nie móc się już oderwać.

To książka wypełniona pięknymi ludźmi, którzy wiele niepięknych chwil ustali. To zdecydowanie książka obowiązkowa dla cis osób. Pozwala przyjrzeć się osobiście relacji ze swoją cisowością i wynikającymi z niej ograniczeniom percepcji ota­cza­ją­ce­go świata, a co za tym idzie mitom, które nie wiadomo kiedy zakorzeniły się w pod­gle­biu naszego umysłu.

Lektura ta pozwoliła mi uświadomić sobie, że męski fob (bo nie tylko o transfobię chodzi), do którego mam dwa uściski dłoni, nie chce niczego zrozumieć/odkryć, jest po prostu impregnowany na wiedzę i inne niż swoje doświadczenia. Postanowiłam wszelkie ze strony tego człowieka zaczepki ignorować. Nie ma potrzeby rzucać pereł przed wieprze.

Przykłady emanacji ślepoty wynikajacej z posiadania przywileju dotyczą nie tylko feminatywów, które wydawać się mogą wymysłem czy absurdem i często są po­wo­dem do śmiechu dla mężczyzn (błogosławieni uprzywilejowani od wieków), ale rów­nież osobatywów, które dla osób binarnych mogą być wymysłem czy naroślą ję­zy­ko­wą politycznej poprawności.

Kamieniem nie rzucę — ja kulawa, ale jednak bardzo uprzywilejowana — niektóre osobatywy ła­ma­ły mi język. Jednak przeczytawszy drugi, piąty raz odmieniane od­po­wiednio przez przypadki słowa Moja Ukochana Osoba, zaskoczyłam! Odsłonił się nie tylko inkluzywny charakter osobatywów, ale również ich potencjał. Gdy napiszę razem z moją ukochaną osobą pojechałyśmy do…, to uśmiecham się od ucha do ucha, bo czuję poluzowane genderowe szelki, nie puszczam przodem płci, robię przestrzeń, w której anima, tak się złożyło, mojego mężczyzny może wziąć głęboki oddech i poczuć się zaproszona. To jak z rzeką i miłością, karmi dusze.

Jeśli w Polsce nadal nie ma równości małżeńskiej, a także ustawy, która gwarantowałaby osobom transpłciowym godne życie – to znaczy, że ciągle mam powody, by wstydzić się za mój kraj, za Polskę.
     Jeśli to zdanie jest już nieaktualne – to znaczy, że jest czego pilnować. Bo odebrać godność jest bardzo łatwo.

Piotr Jacoń

🖇 🖇

Kiedy to piszę, mam czterdzieści osiem lat i wiem, że ról społecznych nikt nas za bardzo nie uczy, choć powszechnie oczekuje się prze­cież, że po­win­niśmy dobrze je grać.

🖇

[…]  coming out to rodzaj wyznania miłości: do siebie, ale i do osoby, której mówimy, jak jest z nami naprawdę.

🖇

Tak. Zdaję sobie sprawę, że na transpłciowość patrzę z cispłciowej per­spe­kty­wy. Zaznaczam to, by podkreślić, że mam tego świadomość, a jed­no­cześ­nie dać sygnał wszystkim czytającym tę książ­kę, że nie jest to spojrzenie ne­u­tral­ne. Nie jest eksperckie. Nie jest nawet może dziennikarskie. Jest za to rodzicielskie, ojcowskie.

🖇

[…]  tak bardzo zależy mi na tym, by ta książka pokazywała transpłciowość osadzoną w życiu. Zwykłym życiu. Bo wydaje mi się, że to jest najbardziej fair wobec osób trans.

🖇

Kacper popełnił samobójstwo w poniedziałek. Miał szesnaście lat. Krótko przed śmiercią napisał pożegnalny list. Włożył go do mojej pierwszej książ­ki. Prosił rodziców, by ją przeczytali.
     […] 
     Myśl o tym, że na minutę lub nawet mniej linie jego i mojego życia się przecięły, a potem jedna z nich nagle się urwała, jest porażająca. […]  Jest jeszcze jedno nieznośne uczucie – bezradność. […]
     W książce Kacpra była moja dedykacja: „Miłości i Odwagi”.

🖇

Czy serio pierwszą cechą, która mnie definiuje, jest płeć?

🖇

[W.J.]  Jestem przeciwko ideologii gender!
     [P.J.]  No, dobrze się zaczyna!
     [W.J.]  Uważam, że każda osoba powinna móc żyć w zgodzie ze swoją tożsamością płciową. Ale nie powinna mieć narzucanych obowiązków zwią­za­nych z tą płcią. W stylu: skoro jesteś kobietą, to nie możesz się sku­piać na karierze, tylko musisz wychowywać dzieci, lub skoro jesteś facetem, to musisz być twardy, nie możesz pokazywać emocji. To jest ideologia gen­der – te role społeczne przyjmowane ze względu na płeć. I ja jestem prze­ciw­ko. Zdecydowanie! Zostawcie płeć w spokoju.

🖇

Wzrok się nam wyostrza za sprawą naszych osobistych doświadczeń – za­czą­łem. – […]  „Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że wszyscy powinniśmy walczyć o prawa mniejszości, bo każdy z nas może się tą mniejszością stać. Bo zachoruje, bo zbiednieje, bo zestarzeje się albo straci władzę. Walcząc o prawa mniejszości, tak naprawdę walczymy o nas, o naszą godność!” Zabrzmiały pierwsze akordy Tolerancji.


Soyka & Yanina, Tolerancja.

🖇

Miałem ostatnio refleksję na temat języka inkluzywnego, że trochę wpa­dli­śmy we własną pułapkę. Chcąc zwrócić uwagę na potrzebę większej wra­żli­wo­ści językowej, stworzyliśmy pojęcie „języka inkluzywnego”, co spo­wo­do­wa­ło, że ci co bardziej rozleniwieni w swoim życiowym konformizmie, za­czę­li mruczeć: „Co?! Jakiś nowy język? Co to za wymysły? Dlaczego każecie mi się uczyć nowego języka?!”. A to przecież nie jest tak. Inkluzywność to nic innego jak komunikatywność. Język musi się do nas do­pa­so­wy­wać, a żeby się dobrze dopasować, trzeba się dobrze wsłuchać w naszego rozmówcę / w naszą rozmówczynię / osobę, z którą rozmawiamy. I tyle. Nic nowego. Podstawowa funkcja języka – „dogadywalność”.

🖇

Krōtkŏ historyjŏ ô tym, jak wyszoł żech ze szranku dwa razy. To śląski tytuł historii Maxa. Wymyślił go po rozmowie z babcią Ślązaczką. Tłumaczył jej, co to oznacza „wyjść z szafy”. Poprawiła go: „Ze szranku, a nie z szafy”.

🖇

Przecież marsze są po to, żeby były ostentacyjne. Każdy. Nieważne, czy ma­sze­ru­ją narodowcy, krzyżowcy, pocztowcy, czy kolorowi ludzie z tę­czo­wy­mi flagami. Wszystkim chodzi o to samo. Żeby ich zobaczono. Żeby usłyszano, czego chcą. Ostentacyjne są też procesje Bożego Ciała. […]
     Marsze są potrzebne maszerującym. Dodają siły. Dopisują do grupy. Ta­kiej, która razem ma odwagę wyjść z ukrycia. Im jakaś grupa jest moc­niej na co dzień do tej kryjówki spychana, tym większej trzeba odwagi od świę­ta. Tym większa jest potrzeba wykrzyczenia, tego, co mruczało się tylko pod nosem za drzwiami własnej szafy.

🖇

[Maciej od Harry’ego]  Język polski z tymi wszystkimi końcówkami ro­dza­jo­wy­mi jest dość nieszczęśliwym językiem… Tragedia, tych pomyłek mis­gen­de­ru­ją­cych było naprawdę wiele i nie miałem wtedy pojęcia, że to za każ­dym razem może aż tak boleć. Musiałem to przyjąć na wiarę.

🖇

[Sędzia Dorota]  Dlaczego jest tak, że to, jak ja się czuję i kim jestem, musi być ustalane, definiowane i potwierdzane sądownie, a także muszą się na to zgodzić rodzice? Gdy rozmawiam o tym z kolegami i koleżankami z sądu, to mówią, że to, jakiej płci jest dana osoba, musi potwierdzić opinia biegłego. Ale czy na pewno? Czy faktycznie potrzebujemy takiego potwierdzenia, za­miast zapytać i wysłuchać odpowiedzi? Czy musimy mieć na to sze­reg pa­pie­rów? Czy w momencie, kiedy decydujemy się na dziecko, ktoś nas pyta, czy jesteśmy do tego przygotowani? Zobacz, ile jest w Polsce rodziców, któ­rzy nigdy nie powinni mieć dzieci. Tutaj państwo nie zagląda, a przecież to niezwykle istotna kwestia, bo potem z tymi dziećmi dzieje wiele dramatów: są porzucane na wczesnym etapie, zapominane, a nawet zabijane. Nikt nie sprawdza nowożeńców, czy oni się naprawdę kochają, czy są gotowi na wspól­ne życie. Wystarczy oświadczenie, deklaracja. A w tym przypadku ma­my cały szereg dokumentów, opinii – nie mylić z diagnozą, bo diag­no­za do­tyczy chorób, a transpłciowość nią nie jest.
     […]
     Wszystko to, co się dzieje w poukładanej przestrzeni publicznej, najlepiej, aby było standardowe i przewidywalne, bo to daje poczucie bez­pie­czeń­stwa: wiemy, panujemy, rozumiemy. Ale gdy tylko coś się wy­my­ka się szty­wnym definicjom, jeden klocek nie pasuje do reszty kloc­ków, to pojawia się niewiedza, a z jej powodu strach. W sądzie mamy nie­ste­ty możliwość za­tu­szo­wa­nia niewiedzy władzą.

🖇

[Sędzia Dorota]  Powiem Ci, co mnie wkurza. Wkurza mnie, że musimy ro­bić robotę za rodziców, którzy mają gdzieś swoje dzieci. Poza tym wkurza mnie to, że otwartość deklarują ludzie do momentu, kiedy to jest jakiś ogól­ny temat – gorzej, gdy zaczyna dotyczyć ich bezpośrednio. I wkurza mnie, że nie chcą się otworzyć na historie, które im opowiadamy. Bo wolą zostać przy wersji, którą usłyszą na przykład w kościele. Staramy się iść do przo­du, a ktoś wiecznie zaciąga hamulec.

🖇

[Mecenas z Krakowa]  Swoją drogą ciekawe, że argument, jakoby rodzice naj­lepiej znali swoje dziecko, pochodzi najczęściej od rodziców, którzy tego dziecka właśnie nie znają. Bo są tak konserwatywni, że ono boi się im co­kol­wiek po­wiedzieć. Wie, że raczej nie może się spodziewać wsparcia z ich stro­ny. W sprawie tarnobrzeskiej strona pozwana na serio złożyła wniosek do­wo­do­wy, żeby sąd dopuścił dowód z mandatu drogowego, który strona po­zy­wa­jąca, trans kobieta, otrzymała za przekroczenie prędkości.
     [P.J.]  I to miał być dowód na co?
     [M. z K.]  Proszę się zastanowić. Przecież ta osoba, gdyby faktycznie była kobietą, to… nie jeździłaby tak szybko.
     [P.J.]  No, wyższa szkoła jazdy.
     [M. z K.]  My w tych sprawach od początku do końca płyniemy w opa­rach naprawdę niezłego absurdu. Bo gdyby się temu przyjrzeć, to pojawia się w takich sytuacjach pytanie, które mogłoby się wydawać kuriozalne, a to jest pytanie dotyczące granic czasowych władzy rodzicielskiej. Dla­cze­go o życiu i losach dorosłego, nieubezwłasnowolnionego człowieka mieliby bowiem decydować jego rodzice, którzy w pozostałych kwestiach nie mają już nic do powiedzenia? Przecież całokształt sytuacji prawnej mu­si pro­wa­dzić nas do stwierdzenia, że osoba transpłciowa jest już samodzielna i może decydować o sobie w każdym aspekcie. A tu się okazuje, że tak… no, chyba że chodzi akurat o zmianę oznaczenia płci, bo tu dalej niejako decydują rodzice.

🖇

Jeżeli jednak czytacie te książkę, a w Polsce nadal obowiązuje prawo, które zmusza osoby transpłciowe (w każdym wieku) do pozywania swo­ich ro­dzi­ców (nawet jeśli nie żyją), to znaczy, że nadal musimy się wstydzić za ten kraj.

🖇

Publicznie przyznawałem się do tego nieraz, że nie potrafię używać słowa „syn”. Potem „nie potrafię” zamieniłem na „nie potrzebuję”, bo przecież nie opisuje mojego dziecka w żaden sposób. […]  „Ale przecież pan był OJCEM SYNA”. […]  Harry słuchał z uwagą i ponad talerzami, kieliszkami i ozdo­ba­mi świątecznymi rzucił w moją stronę: „A może jeszcze inaczej? Może by­łeś ojcem osoby, która społecznie funkcjonowała jako syn?

🖇

[…]  nikt ot tak sobie nie wszedłby na tak ciężką drogę i do­browolnie nie narażał się na krzywdzenie czy obrażanie.
Daniel

🖇

[P.J.]  Jakiego świata chciałbyś dla niego [Wiktora]?
     [Maksymilian, tata Wiktora]  Chciałbym, żeby zniknęły język nienawiści i brak szacunku. Nie można mówić, że ktoś ma kogoś tolerować. Tolerować można laktozę. Człowiekowi nikt nie ma prawa powiedzieć, że się go za coś nie toleruje. Nikt nie nadał nam takiego prawa. Chcę świata akceptacji, zro­zu­mienia i szacunku. Dla niego i wszystkich fajnych dzieciaków.

🖇

Jak coś przemilczę, to nie znaczy, że tego nie ma.
Feliks, czyli Maciej

🖇

Gdy [Tomasz] poznaje jakąś nową osobę, która jest dopiero na początku swo­jej drogi, czuje i radość, i współczucie. Radość, że coraz więcej jest otwartego mówienia o sobie, coraz mniej tłumienia tego, kim się jest. Współ­czu­cie, bo wie, że to trwa – droga bywa długa i ciężka, a nierzadko samotna. A także kosztowna…

🖇

[P.J.]  „A jak będę chciała być nietolerancyjna – będziecie to tolerować?” Pewnie, że nie. Ha, mam was!
     [W.J.]  Ulubiony pseudoargument prawicy. Skoro jesteście tacy to­le­ran­cyj­ni – uszanujcie naszą nietolerancję. Tyle że nietolerancja to właśnie brak szacunku. Krzywda i przemoc. Na krzywdę i przemoc nie ma zgody, bo to zło.

🖇

[…]  naszym ulubionym (jako społeczeństwa) zajęciem jest prowadzenie zażar­tych dysput o innych bez udziału tych innych w dyskusji. Tak było i w tym przypadku. Powstawały felietony, artykuły, analizy. A naj­więk­szy­mi specjalistami i specjalistkami od wykluczonych stawały się osoby, które żadnego wykluczenia nigdy nie poczuły. […]  Czy tak zwany homofobiczny żart jest żartem czy homofobią (bo jednym i drugim jednocześnie być nie może) „ekspercko” oceniane jest najczęściej przez heteronormatywnych silniejszych.

🖇

[Kasia z Nicei] […]  cała znajomość języka u Leny to było „dzień dobry” i „do widzenia”. Następnego dnia poszła do szkoły i był to jeden z najbardziej stre­su­jących dni w moim życiu. Rozumiesz: moje transpłciowe, małe dzie­cko poszło do szkoły w obcym kraju, i to jeszcze w miejscu, które jest naj­bar­dziej prawicową częścią Francji, gdzie radykalna prawica rządzi od lat sie­dem­dziesiątych.
     [P.J.]  Pod tym względem wybraliście ryzykownie…
     [K.]  Ta francuska prawica oczywiście ma problem z osobami trans­płcio­wy­mi i wydaje mi się, że jest też dużo bardziej niebezpieczna od naszej pra­wi­cy, bo są to wykształceni, bardzo bogaci ludzie o rodzinnych pra­wi­co­wych tradycjach. Ale tutaj niezależnie od poglądów nie możesz sobie po­zwo­lić na takie chamstwo i ściek jak w Polsce. To tutaj nie istnieje. Mie­szka­my tu trzy lata i nigdy nie spotkaliśmy się z żadną nieprzyjemną sytuacją.

🖇

[P.J.]  Masz problem z Polską…
     [K.]  Często spotykam się z takim zarzutem, że jestem jakąś straszną hej­ter­ką Polski. To absolutnie tak nie jest. W tym momencie to po prostu kraj nie dla nas, absolutnie nie mamy tam czego szukać. Powinno być tak, że Polska, zgodnie z zapisem w Konstytucji, jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. To powinno być szanowane przez władzę i ludzi. Ale do tego jest potrzebne społeczeństwo obywatelskie i mądra edukacja. Teraz to wszystko mamy we Francji. Choć ja ciągle mam nadzieję, że Polska się zmieni.

🖇

[Maciej od Harry’ego]  Dostrzegamy tylko cienie na ścianie jaskini. Jakieś fenomeny. Bo nie jesteśmy w stanie poczuć tego, co odczuwają osoby takie jak nasze dzieci. Dlatego tak ważne jest dać się poprowadzić – jak dziecko – swojemu dziecku. W pełnym zaufaniu, że ono wie, co mówi. I robi, jak odczuwa.

🖇

[W.J.]  Osoby będące najwyżej w hierarchii społecznej mają tendencję do większego sprzeciwu wobec społecznych zmian, bo się boją, że stra­cą przy­wi­le­je. Po co ryzykować ich utratę? I nie jest ważne, że ten strach często nie ma pokrycia w rzeczywistości. Subiektywne odczuwanie zagrożenia wy­star­czy do przyjęcia postawy defensywnej wobec progresywnej postawy osób, które na utrzymaniu status quo tylko tracą. Na zmianie kulturowej potencjalnie tracą uprzywilejowani i potencjalnie zyskują ci, którzy naj­mniej mają. Bo dla osób uprzywilejowanych ważniejszy jest spokój od spra­wie­dliwości. Dla osób najniżej w hierarchii społecznej nie ma ani spra­wie­dli­wo­ści, ani spokoju.

🖇

[W.J.]  Nie dajecie nam wychowywać dzieci, bo uważacie, że się do tego nie nadajemy. Jednocześnie oficjalnie nie możemy udowodnić wam, że po­tra­fi­my wychowywać dzieci, bo wy nam na to nie pozwalacie. Gdy tymczasem w waszej heteronormie dzieci może mieć każdy, i o ile nagle do jego domu nie wkroczy policja z niebieską kartą, o tyle za rozrodczość będziecie chwa­le­ni i na­gradzani. Tylko czym w takim razie zajmują się polskie sądy rodzinne, skoro wam tak świetnie wychodzi zabawa w dom? […]
     Pogubiliście się już? Ja też! Ale powtórzę jeszcze raz: DLA MNIE RO­DZI­NA JEST NAJWAŻNIEJSZA! I DLATEGO CHCĘ RÓWNOŚCI MAŁ­ŻEŃ­SKIEJ!

🖇

[W.J.]  Tym, co można zrobić w ramach ochrony rodziny prawnie, jest za­pew­nie­nie równości małżeńskiej, możliwości adopcji i godnej tranzycji praw­no-medycznej. Nic tak bowiem nie wzmacnia wartości rodzinnych, jak możliwość legalnego założenia rodziny.

🖇

[W.J.]  Ale wiesz, że jako ludzkość już to przerabialiśmy. I nawet czegoś się nauczyliśmy. Gdy kobiety walczyły o prawa wyborcze, dyskusja wyglądała bardzo podobnie. Też „to się w głowie nie mieściło”, żeby pozwolić sobie na „taką rewolucję”! Również wtedy silni panowie, którzy mogli głosować bez względu na swoje kompetencje intelektualne, powątpiewali w intelekt ko­biet. I robili to zupełnie otwarcie. Tak jak teraz otwarcie kwestionuje się instynkt macierzyński lesbijek czy potrzebę bycia ojcem u gejów – a nawet mniej lub bardziej wprost można sugerować, że w przypadku osób ho­mo­seksu­al­nych za chęcią posiadania dziecka kryje się coś zupełnie innego niż miłość… coś niebezpiecznego.
     Wracając do meritum: wtedy niektórym mężczyznom trudno było zro­zu­mieć, że prawo wyborcze kobiet nie odbiera prawa wyborczego męż­czy­znom.

🖇

[P.J.]  Może to właśnie jest czas, żeby ogarnąć, „przytulić” siebie?
     [Maciej od Harry’ego]  Pewnie tak. Kiedy patrzę wstecz na moje do­świad­cze­nia życiowe, to jako młody człowiek nigdy bym nie przypuszczał, że życie postawi na mojej drodze takiego rodzaju wyzwania. Teraz odczuwam coś w ro­dzaju satysfakcji – wejścia na szczyt góry. Patrzę w dół na drogę, którą razem przebyliśmy jako rodzina, i mówię sobie: to był kawał dobrej roboty! Było trudno, czasami bardzo, czasami były chwile zwątpienia, ale osiągnę­li­śmy szczyt. Życie wystawiło mnie na próbę, ale wspólnie z rodziną tę pró­bę przeszliśmy pozytywnie. Dobra robota! Nie spodziewałem się, że będzie tak ciężko, ale dałem radę – przede wszystkim jako człowiek.

Piotr Jacoń, Wiktoria. Transpłciowość to nie wszystko,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

[W.J.]  Wszyscy jesteśmy opakowani. Jak paczki z firmy wysyłkowej. Gdy przesyłka do Ciebie trafia, w ręku trzy­masz pudełko, ale właściwa zawartość jest w środku – w jakimś plastikowym czymś. Jak rozerwiesz tę to­reb­kę, to zobaczysz jeszcze folię bąbelkową, a dopiero w niej jest ten, dajmy na to, pendrive, który zamówiłeś. Pu­deł­ko było czerwone, torebka żółta, a folia szara – tyle ko­lo­rów! A żaden z nich nie jest ważny, bo pendrive okazał się niebieski. Ten pendrive to ja…
     [P.J.]  I za każdym razem, kiedy ktoś to po pro­stu zrozumie
     [W.J.]  …wygrywamy.

🖇

[W.J.]  Mam dość, gdy ktoś mówi, że mi współczuje. Że on lub ona nie wyobraża sobie w mojej sytuacji życia w tym kraju. Tylko że ja nie mam innego życia, ja­kie­goś zapasowego, mam tylko to jedno życie i tylko te do­świad­cze­nia. Co mi z tego współczucia?

🖇

Dojrzale, to znaczy widzieć szerzej. Widzieć różne kon­teksty życia. Że nie ma prawdy ostatecznej. Że nawet prawda naukowa tylko przybliża nas do poznania praw­dy. To również umiejętność łączenia rzeczy z po­zo­ru niepołączalnych – jak wiara i nauka. I właśnie to po­łączenie daje nadzieję – choć nie jest to nadzieja na­iw­nia­ka, który powtarza: »Będzie dobrze«. To jest na­dzie­ja dojrzałego dorosłego, który mówi: »Wiem, jak jest, ale wybieram wiarę, że będzie dobrze«. Ta dojrzałość zaczyna się wtedy, gdy nie znamy odpowiedzi na wiele pytań i jesteśmy z tego dumni. Bo czasem dobrze po­sta­wio­ne pytanie jest ważniejsze niż odpowiedź. Poza tym w odpowiedzi nie ma już tajemnicy. I nie ma ciekawości.
Joanna Flis

(tamże)

*

Imponderabilia, Piotr Jacoń: osoby transpłciowe,
życie osoby LGBT w Polsce
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz