poniedziałek, lipca 07, 2025

5829. Z oazy (CCCLVI)

Co­tygodniowe odliczanie literek, dwa. Uwielbiam sposób, w jaki Autor układa słowa w zdania. Uwielbiam ponad dziesięć lat. Czekałam więc na tę książkę dość nie­cier­pli­wie. W dniu publikacji rzuciłam wszystko i ani się obejrzałam, a było po lekturze, choć czytałam powolutku, cedząc sens każdego akapitu. Zazdroszczę każdej osobie, która ma lekturę tej książki przed sobą.

Od drugiego dnia w szpitalu robiłem notatki. Nie po to, by napisać tę książ­kę, ale po to, by nie zapomnieć.

🖇 🖇

Pierwszy raz w naszym życiu chodziło o któreś z nas. Nie o rodziców, nie o dzieci. O nas, o nasze zdrowie. O to, czy uda się jeszcze trochę pobyć razem.
     Dużo w tym samochodzie myślałem. To było takie normalne myślenie o tym, że chyba zaraz umrę. Kiedyś wydawało mi się, że myślenie o rze­czach ostatecznych pewnie jest bardziej natchnione. Nie jest. Może jest nawet mniej, bo się ma za mało tlenu.

🖇

Poprzeczka u mojego przyjaciela jest zawieszona wysoko. Gdy dzwonimy do niego, by się poradzić w zdrowotnych sprawach, to najpierw pyta, czy pacjent ma otwarte oczy i czy oddycha. Dwie twierdzące odpowiedzi koń­czą teleporadę. „Jestem po dyżurze, idźcie do lekarza”. Tym razem jego wy­raz twarzy nie zwiastował dobrej nowiny.

🖇

[…]  zobaczyłem mojego przyjaciela, lekarza z OIOM-u.
     Ty jesteś właścicielem mojego przyjaciela? – zapytał doktora od badań naukowych. – No to opowiadaj, co tam u niego.
     Doktor zdał relację, kulturalnie się pożegnał i zniknął.
     Naprawdę jesteś chory. Na początku myślałem, że znowu masz jakąś cho­ro­bę między uszami, ale tym razem nie kłamiesz.
     Ucieszyłem się, że wstydu nie ma.

🖇

Kocham mężczyznę. Jak mu to powiedzieć, tego jeszcze nie wiem. Nie chciał­bym go spłoszyć, ale trudno utrzymać takie uczucie na wodzy.
     Może będę go z tym oswajał powoli. Stan zakochania to stan ma­nia­kal­ny, więc trzeba naprawdę być bardzo ostrożnym. Przeżywam epifanie, ale muszę je ukrywać, szkoda byłoby wyjść na wariata i stracić życiową szansę.
     Widujemy się raz dziennie. Jest troskliwy, ale trzyma dystans. Raz czy dwa zdarzyło mu się dotknąć mojej ręki. Jest delikatny i mądry. Uważny i serdeczny, ale nieprzekraczający granic. Sam nie wiem, co z tym wszyst­kim zrobić. Jak będzie wyglądało teraz moje życie? […]
     Nie wiem, jak to powiedzieć, ale czuję, że łączy nas coś bardzo silnego.
     Bardzo dobrze pan czuje.
     Pan też to czuje? – pytam z nadzieją.
     Na pewno nie tak mocno jak pan.
     Ale chociaż trochę?
     Trochę tak.
     Ale żeby coś tak nagle się wydarzyło? Skąd to się wzięło?
     Wie pan, myślę, że to się mogło wziąć stąd, że ja panu po prostu ura­to­wa­łem życie. Przywieźli pana na moją salę operacyjną w bardzo ciężkim stanie.
     Czyli to, co czuję, nie jest prawdziwe?
     Jest, ale niebawem przejdzie.
     Szkoda, bo to takie wspaniałe.
     […]

     Nie podoba mi się myśl, że nie odróżniam miłości od wdzięczności.

🖇

Pali pan? – zapytał lekarz.
     Nie powiem. Mówiłem wczoraj i przedwczoraj. Panie doktorze, niech mi pan powie, jaka jest prawidłowa odpowiedź, to ja ją powiem i będziemy fer­tig.
     Pan jest ze Śląska? –
zapytał zaciekawiony lekarz.
     A co, nie wolno?
     Ja też jestem ze Śląska, pytałem przez ciekawość.
     A pali pan?
– zapytał, śmiejąc się w głos, pacjent zza lewego parawanu.

🖇

Chciałem zdrowieć i chciałem, żeby inni zdrowieli. Byłem niepo­praw­nym neofitą, zapomniałem o krzywej Gaussa. Naj­wię­cej jest środka, skrajności najmniej. Tych, którzy nie są gotowi na zmia­nę, jest dużo. Tych, którzy chcą walczyć, jest mało, i tych, którzy chcą umrzeć, jest mało.

🖇

Toaleta pacjentów leżących nie jest tematem zbyt wielu tekstów kultury. Szkoda, bo to są idealne sceny, by opowiadać o godności i wza­jem­nym szacunku.

🖇

Odczepili ode mnie elektrody, zostawili tylko jeden wenflon i pozwolili pójść samemu do toalety. Różne rzeczy można opisać słowami, ale na ten rodzaj wolności słów brak.

🖇

Czuję silna więź z oddziałem, na którym zostałem uratowany. […]
     Przyjaciel z OIOM-u miewa rację, dużo spraw wydarza się mię­dzy mo­i­mi usza­mi. Na szczęście niektóre z nich są też wspaniałe.
     Przeżyłem tam oczekiwanie na dalsze rokowania oraz intensywne ma­rze­nia o tym, że kiedyś samemu będę mógł udać się do toalety.

🖇

Właśnie na tym oddziale reanimacyjnym już pierwszego dnia zrozumiałem, że można płakać ze szczęścia. Że się żyje, że można się jeszcze spotkać z ty­mi, których się kocha.

🖇

[…]  chwilowo mieliśmy randkę mieszaną. Ona siedzi, ja leżę. Ona je, ja się cieszę, że jesteśmy razem. Chciałbym, żeby było jeszcze lepiej i żeby z jej oczu zniknął strach.
Jeszcze nie wiem, co się robi ze strachem o własne życie widzianym w cu­dzych oczach.
     […] A dałabyś się na coś namówić?
     No, ciekawe na co.
     Podobno przy wejściu do szpitala jest kafejka.
     No jest.
     Przyniosłabyś mi espresso, poproszę
?
     Możesz?
     Mogę. Zresztą pytałem dzisiaj rano lekarza
– próbuję być przekonujący.
     Najlepsza kawa jest nie we Włoszech ani w Etiopii, najlepsza kawa jest tuż przy wejściu do szpitala, po prawej stronie.

🖇

Przeszedłem kilkadziesiąt kroków i okazało się, że rzeźba terenu uległa w cią­gu ostatnich dwóch tygodni radykalnej zmianie. Przed zawałem do placu nie było pod górę, teraz jest.
     Musiałem zrejterować, plac był dla mnie i mojego serca nieosiągalny.

🖇

Rachunek prawdopodobieństwa mi nie sprzyjał. Można na­wet powiedzieć, że brakowało mu podstawowej lojalności. […]  Życie rzuca mi kłody pod nogi, ale to nie po­wód, by odpuścić.

🖇

No cześć, podobno miałeś zawał – mówi przez telefon. Ostatni raz roz­ma­wia­liśmy z piętnaście lat temu.
     Miałem, niestety.
     Nie martw się, to jest zajebista sprawa. Nic lepszego mi się w życiu nie przy­da­rzy­ło.
     Lepszego?
     Tak. Kiedyś się wszystkim przejmowałem, a teraz mam wszystko w dupie.
     Wszystko?
     Człowieku, nic mnie teraz nie rusza. Że co, że umrę? Ja już umierałem, nic gorszego mi się już nie przydarzy. Olewam wszystko. Teraz jestem nie­wkur­wial­ny, rozumiesz?

     Czułem coś podobnego, gdy leżałem na erce. Niedokładnie to, co mówił mój kolega, ale doświadczałem takiego miłego dystansu do rzeczywistości.

🖇

Ostatnio bardzo często towarzyszy mi to zaskakujące spostrzeżenie. Moi znajomi i przyjaciele postarzeli się skokowo. Jeszcze niedawno wy­glą­da­li­śmy jak zawsze, a teraz, znienacka, wszyscy wyglądają jak zna­jo­mi moich rodziców. Jakbym miał dwadzieścia lat przerwy w postrzeganiu.

🖇

Czas przeszły nie istnieje, czeka, by 
dopiero zaistnieć w przyszłości.

🖇

Ostatni moment władzy. „No, nie wiem”. Nie interesuje mnie, czy wiesz, czy nie wiesz. Mnie interesuje następne zdanie. Kolego w białym kitlu, powiedz, że jak chcę, to mogę tam iść. No powiedz.

🖇

Dbam, by zbiór poczuć winy uchronić przed wzrostem, więc przychodzę wcześniej. Nikt na mnie nie czeka. Ja zawsze czekam na innych. W spokoju przyglądam się nadchodzeniu czasu. Wszędzie jestem wcześniej. Dla nie­któ­rych mogłoby to być za wcześnie, a dla mnie przed czasem jest ideal­nie na czas.

🖇

Kiedyś myślałem, że nie chcę żyć. Teraz czułem, jak bardzo chcę. Sam byłem zaskoczony determinacją, z jaką prowadzę tę walkę. Spodobałem się so­bie w tej odsłonie.
     […]  Lekarze mnie uratowali, a pozostałe zadania zostawili do obsługi we własnym zakresie.
     Zaczynałem nowy etap życia.
     Nie lubię myślenia, że to jest nowe życie. […]  Datę urodzenia wciąż mam tę samą. Dom, rodzinę, pracę. Dalej umiem to, co umiałem przedtem, a jed­nak coś się zmieniło. Wiem już – i to nie z teorii – że mogę umrzeć w każ­dym momencie. […]  Moje myśli – z biegiem dni, nie od samego początku – zaczęły krążyć wokół czasu. Ale nie tak jak przedtem wokół li­cze­nia czasu, tylko zdecydowanie bardziej wokół lepszego wykorzystania tego, który jeszcze mi pozostał.

Mikołaj Grynberg, Rok, w którym nie umarłem,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

Mam katalog rzeczy, których w życiu nie zro­bi­łem, bo zabrakło mi odwagi. Czasami tej dużej, a cza­sami tej naj­mniejszej. Braku tej dużej mniej się wsty­dzę, ale tych małych niezrobionych rzeczy mi i szko­da, i wstyd. I je­szcze nie umiem o nich pisać.

🖇

Jak się czujesz?
     Dajesz radę?
     Jak się masz?
     Jak zdrowie?
     I jak, już lepiej?

     Zostałem osobą, z którą rozmowę łatwo zacząć, bo wystarczy o to za­py­tać. Wszyscy tak robią. Z troski. To miłe, ale jeszcze nie nauczyłem się od­po­wia­dać. Ciągle szukam odpowiedzi, która i zaspokoi pytających, i mnie da poczucie, że odpowiadam szczerze. Wciąż staram się pamiętać, że większość tych pytań jest grzecznościowa. Wiem, że pytający nie są gotowi na roz­mo­wę o tym, jak mi się teraz żyje. Odpowiadam krótko i zwięźle, żeby nie brzmieć jak człowiek nieumiejący rozmawiać o niczym poza własnym zdro­wiem.
     Żyję, a to już coś.

🖇

Jak mówił mój dziadek lekarz: „Jak z szyszką w dupie. Ani wyciągnąć, ani wepchnąć, ani komuś pokazać”.

🖇

Czy zdążę się zestarzeć? Czy nauczę się cieszyć tym, co przy­nio­są kolejne lata? Bardzo bym chciał umieć się sta­rzeć tak, by nie zajmować się tym, że już nie je­stem i że już nie będę młody.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz