wtorek, lipca 30, 2013

810. Wpis z brodą

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W marcu zaczyna się ta historia. W pracowniczym ksero, gdzie kopiuję materiały do gryzdolenia dla studentów. Napotkałam tam na Wykładowcę z innego, całkiem obcego mi, wydziału. Pan też kopiuje, ale książkę. Cierpiąc na nieuleczalną literkową ciekawość, zapytałam... W ten sposób po raz pierwszy nadziałam się na informację o książce Petera Singera. Zrobiłam fotkę okładce. Na wakacje — pomyślałam.

Pod koniec maja zaczęłam robić wakacyjną listę literek. Zamówiłam W obronie zwierząt Singera. Gdy przyszła, nie dałam rady odłożyć jej na wakacyjną półkę, zaczęłam czytać. Zemściła się na mnie? Zgubiłam ją, gdy dobrze wgryzłam się zębami. Kupiłam drugi egzemplarz. Na wakacyjną półkę grzecznie odłożyłam.

Na początku czerwca odwiedziłam ulubiony dział z książkami. Chwyciłam książkę o szympansach, która poruszyła mnie ogromnie... coś chrupnęło mi mocniej w głowie.

Na początku lipca, podczytując Singera, znów przechodziłam koło ulubionego księgarskiego regału z reportażem. No i stało się... Rzuciłam inne drukowane.

Połknęłam książkę Karen Duve. Potem trawiłam mając pewność, że książki tej nie wystarczy przeczytać — trzeba się opowiedzieć, podjąć decyzję dotyczącą nawyków żywieniowych — jakąkolwiek, ale świadomą. Podjęłam się prywatnego, żywieniowego kaizen. Pierwszy krok: nie jem mięsa. Na psi obóz zapisywałam się jako mięsożerca. Zrobiłam więc pięciodniowy wyłom w niejedzeniu mięsa. Wróciłam i z przyjemnością powróciłam również do niejedzenia zwierząt.

Nie stałam się wojującą wegetarianką, ale mięsożercom mówię teraz tak: przeczytaj Jeść przyzwoicie, a potem rób, co chcesz! A Singer? Jeśli masz ochotę intelektualnie się rozerwać? To koniecznie.

***

[...] rutyna jedzenia mięsa została mi zaszczepiona już w dzieciństwie, na długo zanim dowiedziałam się o zbrodniach dokonujących się w hodowlach masowych. Jadłam mięso, zanim pojęłam, że to kawałek martwego zwierzęcia. Przyzwyczajenie to rodzaj prania mózgu, urabia nas stopniowo, dzień po dniu, doskonale impregnując na samodzielne myślenie. Przecież skoro robiłam tak zawsze, to moje postępowanie musi być w porządku — to rodzaj wewnętrznej pewności, która sprawia, że wszelkie argumenty spływają po nas jak po kaczce.

*

Ze wszystkich wstrząsających odkryć, jakich człowiek dokonuje w ciągu swojego życia — rodzice nie są doskonali, miłość przemija, chyba nigdy nie będę jechać kabrioletem ulicami Paryża, a wiatr nie będzie rozwiewał moich długich włosów — najgorsze było dla mnie uzmysłowienie sobie, że jasna, przyjazna fasada supermarketów i aptek kryje bezlitosną, ponurą fabrykę cierpienia, piekło, w którym zwierzętom przypada rola dusz potępionych, a ludziom — szatańskich oprawców. Poczułam się tak, jakbym połknęła pastylkę prawdy rodem z Matriksa. „Masz tu dwie pastylki. Decyzja należy do ciebie. Jeśli weźmiesz niebieską, wszystko pozostanie takie, jakie jest, również twoja wiara w to, w co chcesz wierzyć. Nie będziesz musiała przyjmować do wiadomości, jak twoje zachowania konsumpcyjne wpływają na życie innych ludzi i zwierząt, i nikt nie będzie robił ci z tego powodu wyrzutów. Jeśli weźmiesz czerwoną, dowiesz się, jak jest naprawdę. Oferuję ci tylko prawdę, nic ponadto. Nie obiecuję, że będzie ci z tym lekko, powiem ci tylko, jak się sprawy mają. A gdy raz podejmiesz decyzję, nie będzie już odwrotu”.
     W jednej chwili dociera do mnie z całą jasnością, dlaczego większość ludzi decyduje się na pastylkę w kolorze niebieskim.

*

Pobawmy się przez chwilę w znajdowanie podobieństw, jak w Ulicy Sezamkowej — weźmy cztery stworzenia i ustawmy je obok siebie, na przykład szympansa, goryla, człowieka i kubomeduzę. Jedno z nich nie pasuje do pozostałych. O które chodzi? Trzy z nich mają ręce, nogi, twarz, usta, zęby, oczy i nos, jedno zaś składa się z półokrągłej, przezroczystej, galaretowatej bryły i śluzowatych niteczek. Które z nich jest więc zupełnie inne od pozostałych? No które? Prawidłowa odpowiedź brzmi: człowiek. Przecież to jasne: goryl, szympans i kubomeduza to zwierzęta, a człowiek... to w końcu człowiek, czyż nie? Naprawdę w to wierzycie?

Karen Duve, Jeść przyzwoicie. Autoeksperyment,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013.
(wyróżnienie własne)

***

Nasza bezwględność w stosunku do zwierząt doświadczalnych czy hodowanych na mięso trwa, ponieważ ich nie widzimy. Bardzo niewiele osób ma świadomość, jak źle są one traktowane, a jeszcze mniej widzi te nadużycia.

*

Filozofowie nigdy nie byli odporni na przesądy swoich czasów. W przeszłości niektórzy z nich budowali skomplikowaną argumentację przeciwko prawom obywatelskim, tolerancji religijnej i zakazowi niewolnictwa. Podobnie i dziś niektórzy filozofowie starają się uzasadnić nasze współczesne przesądy skierowane przeciwko zwierzętom [...].

Gaverick Matheny, „Utylitaryzm i zwierzęta”,
W obronie zwierząt [red. Peter Singer],
Czarna Owca, Warszawa 2011.

***

Wegetarianizm jest ważny, ponieważ wskazuje jasno na wartość zwierzęcego życia.

*

[...] Heidegger skonfrontował przerażającą transformację rolnictwa w agrobiznes, argumentując, że kiedyś hodowla oznaczała opiekę, która wszakże obecnie ustąpiła miejsca bezwględnemu przemysłowemu przedsięwzięciu. Jego zdaniem „rolnictwo jest obecnie zmechanizowanym przemysłem spożywczym, nieróżniącym się w swej istocie od produkowania ciał w komorach gazowych i obozach śmierci...” [...].

Paola Cavalieri, „Dyskusja o zwierzętach: drugie spojrzenie”,
W obronie zwierząt [red. Peter Singer],
Czarna Owca, Warszawa 2011.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz