wpis przeniesiony 7.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Zabierałam się do tego od roku. Zdecydowanie mocniej zabierałam się do tego od kilku miesięcy, gdy uwierzyłam, że da się to zrobić. Już trzy tygodnie temu kupiłam pojemniczki. Od tygodnia zastanawiałam się, jak skonstruować wierzch pułapki, by zachować widok i zapach jedzenia umieszczanego wewnątrz, a jednocześnie uczynić zawartość pułapki dla suki niedostępną.
Suka, choć cudna, jest ofiarą poglądu, który łyknęłam w Jej dzieciństwie, że „laby żrą, są chodzącymi śmieciarkami i koniec, i basta”. W styczniu przekonałam się, że nie muszą żreć, że można naturę laba przepracować w kulturę psa nieżrącego. Brakowało mi tylko wierzchu do pułapki...
Idziemy wczoraj z Kudłatą do parku. Kupę Heniutową zebrałam. Do śmietnika podeszłam, by ją tam wrzucić i... oniemiałam... wystaje coś... aluminiowa „brytfanka”... przenośne, małe, zużyte grillowisko... nigdy w życiu takiego cuda nie widziałam... siatka... śliczna, piękna... jak znalazł na wierzch do pułapki...
Rozebrałam brytfankę, siatkę wydobyłam, przytargałam do domu, wyszorowałam, wykończyłam nożyczki na metalowej siatce, przycięłam, wycięłam, nie mam już nożyczek, ale za to mam... wspaniałą pułapkę na Heni naturę...
Piękna, prawda?
Przynajmniej Asystentka fotografki...
Dziś wypróbowałyśmy... działa cudnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz